Ktoś pyta rodzica, z iloma punktami dostał się do liceum. Odpowiada, że za jego czasów były egzaminy wstępne. No to ile miał punktów z tego egzaminu? Nie było punktów.
Gdy zaczyna się myśleć o tym, co nas czeka od jesieni w szkołach, to niezależnie od tego, czy jest się nauczycielem, dyrektorem, czy rodzicem – robi się słabo.
Środowisko nauczycielskie znajduje się w agonii i cała nadzieja w unijnych projektach, takich jak E-VET czy VET-WELL dla szkół branżowych. W tym zawodzie się choruje, ale nie leczy.
Złożony przez prezydenta projekt zmian w oświacie posłuży jako miotła do wyrzucenia ze szkół organizacji, które są niemiłe PiS-owi, jak ZHP czy WOŚP.
Dyrektorzy będą musieli trzymać nauczycieli na krótkiej smyczy. Wymyśl coś takiego jak Tęczowy Piątek, a zainteresuje się tobą nawet prokuratura.
Życie pokazuje, że zmiany decyzji w MEN nie są wykluczone na ostatniej prostej, więc niektórzy mają jeszcze nadzieję na „amnestię” i rezygnację z egzaminów.
Od początku pandemii z częścią uczniów nie ma kontaktu. Przestali się odzywać, nie uczestniczą w lekcjach online, nie odbierają zadań domowych.
Nauczyciele wpadli w panikę, bo muszą przyjść do szkoły i przyjmować uczniów twarzą w twarz. Mój dyżur wypada 2 czerwca. Czy do tego czasu epidemia odpuści?
Minister rolnictwa pouczył właśnie inteligencję pracującą miast i wsi zatrudnioną na etatach nauczycieli, żeby w razie utraty pracy wróciła tam, skąd przyszła, czyli do robót polowych.
Minister zdrowia Łukasz Szumowski powiedział, że wyniki badań, jakim poddano nauczycieli w Łodzi, są interesujące. Zawsze tak mówię, gdy nie wiem, co powiedzieć.