W czasie sobotniej pikiety ludzi oświaty usłyszeliśmy, że szkoła przestała być miejscem rozwoju, a stała się areną przetrwania. W tej branży nie ma mowy o godności. Ale Przemysław Czarnek ma to w nosie. Zamknął budynek ministerstwa i nie pozwolił nikomu wejść.
Myli się Przemysław Czarnek, gdy twierdzi, że Miasteczko Edukacyjne to hucpa polityczna. Minister bał się przyjść do nauczycieli, a miał ze swojej siedziby zaledwie 120 m. Nie przyjął do wiadomości, że ZNP wykonał pozytywną rewoltę.
Jeśli opowieści dziecka o szkole powodują, że rodzicom zęby zaczynają zgrzytać ze złości, to cóż dopiero będzie, gdy my, nauczyciele, opowiemy, w jakim stanie jest polska oświata?
Rodzice będą wściekli, gdy zorientują się, że do jednego nauczyciela muszą przyjść na 7, do drugiego na 11, a do trzeciego na 14:30. Gdyby chcieli spotkać się ze wszystkimi, a nieraz tak trzeba, musieliby wziąć dzień urlopu. A nawet kilka.
Teraz ledwo przetrwamy, a naprawdę ciężko będzie za rok. Wtedy wszystko szlag trafi, bo nie będzie już nauczycieli, którzy zechcą pracować na dwa etaty jak my teraz. Raz daliśmy się nabrać, ale nigdy więcej tego błędu nie popełnimy.
Im więcej zniechęcenia wśród nauczycieli i poczucia, że nasz opór nie ma sensu, tym większe zwycięstwo PiS w zawłaszczaniu dziecięcych umysłów. Przeciwko temu wszystkiemu, a nie tylko marnym zarobkom, należy się teraz zbuntować. Trzeba krzyczeć.
Cała nasza grupa zawodowa zidioceniem musi ratować się przed głodem i chłodem, biedą dla siebie i swoich bliskich. Wykonujmy swój zawód kretyńsko, a całą mądrość wkładajmy w korepetycje. Dorabiajmy, inaczej nie przeżyjemy zimy.
Minister nie ma żadnych zdolności do przeprowadzenia diagnozy w resorcie, którym zarządza, i jest ślepy na to, co się dzieje w szkołach. Widzi sprawę niczym Jezus: szukajcie, a znajdziecie. Poleca też modlitwę.
Po odrzuceniu przez Sejm poprawek, które przyznawałyby podwyżki wszystkim nauczycielom, z dnia na dzień przybywa pytań, czy nowy rok szkolny zacznie się strajkiem. Najważniejsze związki zawodowe zapowiadają „zdecydowane kroki”.
Marcin Konrad Jaroszewski zmarł tragicznie w Tatrach Wysokich – spadł ze skały po słowackiej stronie. Był zaangażowanym w sprawy szkolne dyrektorem XXX LO w Warszawie. Publikujemy wywiad, którego udzielił „Polityce” w 2021 r.