Na frontach bez zmian, ale Rosji kończą się zapasy uzbrojenia kierowanego. Trwają rozważania, czy do wojny przystąpi Białoruś.
Cztery pociski manewrujące odpalone z rosyjskich okrętów podwodnych spadły na lwowskie zakłady LDARZ, zajmujące się remontem i modernizacją samolotów bojowych. Wciąż też bombardowane i ostrzeliwane są miasta. Ale ukraińska obrona trwa jak zamurowana.
Ukraina doskonale sobie radzi na polu walki, ale Rosjanie ściągają artylerię i uaktywnia się ich lotnictwo. Niepokoi mnie tylko pewien bardzo istotny czynnik, którego chyba nikt nie bierze pod uwagę.
Po żenujących popisach Rosjanie w końcu przestali walić głową w mur i wygląda na to, że przegrupowują się na południe. Trochę to potrwa. Jednocześnie miękną w negocjacjach pokojowych, a to dobry znak także z militarnego punktu widzenia.
Przewaga rosyjskiego lotnictwa jest bezsporna, wynika z czystych liczb. A mimo to Rosja nie jest w stanie zapanować w powietrzu, wciąż ponosi znaczne straty. Skuteczność wsparcia lotniczego też pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Rosjanie w obliczu niemocy na polu walki przeszli do zbrodniczego terroryzowania ludności cywilnej. Chcą zadać Ukraińcom straty i złamać ich morale.
Na froncie Rosjanie utknęli, wydaje się, że zbierają siły do kolejnego ataku. Wściekły Putin się miota – straszy Zachód, chce mobilizować najemników, rozważa pobór do wojska, żeby uzupełnić straty.
Kolejny dzień impasu na froncie. Rosja zaangażowała podobno już 111 ze 116 batalionowych grup bojowych, które wraz ze wsparciem ściągnęła na granice z Ukrainą. Rezerwy się kończą, nie ma czego rzucić do walki, by przełamać obronę. Zaczęła się dramatyczna wojna na wyniszczenie.
Prośba Ukrainy, by NATO ustanowiło nad nią strefę bez lotów, jest niestety za daleko idąca, bo oznaczałoby to wojnę Rosji z Sojuszem. Nieobliczalny Putin, walczący bezradnie siłami konwencjonalnymi, mógłby sięgnąć po broń atomową.
Ukraina nadal daje odpór rosyjskiej potędze militarnej, która okazała się papierowym tygrysem. To niesamowite, ale postępy Rosji znów są niemal żadne. Niestety, wyładowuje frustracje na ludności cywilnej.