Właśnie dotarły informacje, że USA zgadzają się na przekazanie Ukrainie przez Danię i Holandię samolotów myśliwskich F-16. Wydaje nam się, że nie zmieni to sytuacji w sposób, jakiego byśmy oczekiwali.
Niezależnie od tego, czy pogoda faktycznie przyczyniła się do wypadku, samo wykonywanie lotów w okolicach rozległych stref burzowych nie było, delikatnie mówiąc, rozsądne.
Jak pokazują ukraińskie doświadczenia, samoloty dozoru radiolokacyjnego ogranicza ich własne bezpieczeństwo. To szalenie kosztowne systemy i żadne państwo nie może sobie pozwolić na ich stratę.
Nikt nie ma wątpliwości, że wojna w Ukrainie jest dość niezwykłą wojną lądową. Główne wydarzenia rozgrywają się właśnie na lądzie, a lotnictwo odgrywa dużo mniejszą rolę niż by mogło.
Mówi się, że F-16 mogą dotrzeć do Ukrainy już jesienią. Czy pilota tego myśliwca da się wyszkolić w cztery miesiące? Nie da się, nawet doświadczonego. Dlatego sądzimy, że szkolenie Ukraińców już trwa.
W sprawie „bydgoskiej rakiety” nie postawiono najważniejszych pytań. A jedno z nich brzmi: jak sobie poradzimy w przypadku zmasowanego nalotu rosyjskich samolotów i pocisków, skoro pojedynczy pocisk może przelecieć 500 km nieniepokojony przez nikogo?
10 km od Bydgoszczy, koło wsi o mylącej nazwie Zamość, w lesie spadło coś, co oficjalnie określono jako „niezidentyfikowany obiekt wojskowy”. Sprawa budzi zrozumiałe zainteresowanie, a władze tradycyjnie informują o zdarzeniu skąpo, zostawiając szerokie pole do spekulacji.
Doświadczenia z Ukrainy pokazują, że potrzebujemy mądrego rozwoju sił powietrznych i systemu obrony powietrznej. Lotnictwo Rosji nie będzie wiecznie beznadziejnie słabe. Nawet w czasie wojny wietnamskiej rzuciło Amerykanom poważne wyzwanie.
Rosja od niedawna używa w Ukrainie własnej wersji bomb kierowanych odbiornikiem GPS, FAB-500M62 z modułem MPK, pozwalającym szybować bombom na odległość 40–60 km i trafiać w cel, którego współrzędne wprowadzono do pamięci. Zwalczanie zrzucających je samolotów stało się poważnym problemem.
Kolejny dzień krwawej wojny, na frontach impas trwa. Rosjanie nie są w stanie kontynuować działań ofensywnych, a oczekiwana ukraińska kontrofensywa jeszcze nie ruszyła. A my dalej przyglądamy się doświadczeniom wojny w Ukrainie pod kątem polskich zbrojeń.