Zachwalane przez rząd zmiany na kolei przyniosły pasażerom więcej szkody niż pożytku. Zamiast częstszych połączeń są cięcia w rozkładach i spore zamieszanie z biletami. Teraz cała
Szykuje się kolejowa rewolucja – lokalne pociągi przejmą od PKP samorządy wojewódzkie. Orędownicy reformy obiecują więcej połączeń i koniec corocznej kłótni o pieniądze. Sceptycy przepowiadają jeszcze większy bałagan i zamykanie kolejnych nierentownych linii. A samorządowcy i chcieliby, i boją się.
Każdej doby po torach mazowieckiego węzła kolejowego przejeżdża 695 pociągów osobowych, co daje rocznie kilkanaście milionów przebytych pociągokilometrów i kilkadziesiąt milionów przewiezionych kilometropasażerów. To podróże do pracy i z pracy – bliskość Warszawy wyzwala ciągły ruch. Historie składające się na ten tekst zostały opowiedziane przez dojeżdżających do stolicy.
Na stacji Włoszczowa Północ wynurza się z mgły pociąg ekspresowy, a Ryszard Wierusz Kowalski przykuca i cyka. Tak powstaje tryptyk fotograficzny „Wjazd pociągu na stację Włoszczowa Północ w Dniu Papieskim”. W ujęciu Kowalskiego peron wydaje się większy, pociąg dłuższy, minister wyższy, a okoliczność historyzuje się na naszych oczach.
Polskie Koleje Państwowe chcą pozbyć się1500 dworców. Bo szpetne i niedochodowe. Ale samorządy też ich nie chcą.
Mieszkańców warszawskiej aglomeracji wozi już trzech kolejowych przewoźników, a niebawem przybędzie czwarty. W innych regionach Polski też rośnie konkurencja na torach. Kolej ma przed sobą obiecujące perspektywy. Ale perspektywy PKP są marne.
Przeciętny złomiarz nie potrafi na mapie pokazać Chin, ale wie, że to dzięki nim za 5 kilogramów żelastwa może mieć już jabola. Dlatego kradnie, co popadnie.