„To dla ciebie gra twoje radio” – słowa przeboju Budki Suflera nigdy nie były bardziej aktualne. Radia mamy dziś takie, jakich chcą słuchacze.
Z pomocą prostego urządzenia możemy przenieść się w czasie nawet do lat 40. XX wieku. I wspomnieć sentymentalnie, czego słuchał świat, gdy się na nim pojawiliśmy.
Przez lata telewizja pokazywała przemianę złego bohatera w dobrego, czemu widz z czystym sumieniem kibicował. Twórcy „Breaking Bad” poszli w przeciwnym kierunku i stworzyli jeden z najwybitniejszych seriali ostatnich lat.
Czy piosenki o wartościach literackich spotykamy wyłącznie w nurcie nazywanym poezją śpiewaną? O tym, że jest inaczej, świadczą wydane właśnie tomiki z tekstami Lecha Janerki, Krzysztofa Grabaża Grabowskiego i Bartka Fisza Waglewskiego.
Przyciągnie widza, pomoże oswoić trudny temat, zbuduje nastrój albo wspólnotę. Piosenka jest dobra na wszystko, także w teatrze.
Nikt nie kocha polskiej piosenki tak bardzo jak organizatorzy festiwali w Opolu i Sopocie. Tylko dlaczego ta miłość ogranicza się do piosenek napisanych przed rokiem 1989?
Anglosasi mówią o nich melody makers. Kompozytorom muzycznych hitów popkultura zawdzięcza wiele, także w Polsce. Dlaczego dziś mamy kryzys rodzimego przeboju?
Rozpoczął się sezon piosenkarskich festiwali, które coraz wyraźniej stają się polem rywalizacji trzech największych stacji telewizyjnych – TVP, Polsatu i TVN. W Sopocie i Opolu nie ścigają się dziś konkursowe piosenki, ale telewizyjni nadawcy.
Minęło ćwierć wieku, od kiedy zespół Republika nagrał pełną retorycznych pytań piosenkę „Telefony”. I choć w grudniu obchodziliśmy piątą rocznicę śmierci jej autora Grzegorza Ciechowskiego, a telefony komórkowe stały się sprzętem podręcznym, problem „gdzie dzwonić mam” okazuje się jednym z naczelnych tematów twórczości tak piosenkarskiej, jak literackiej.
Loituma, hit lata, została wylansowana nie przez wytwórnie płytowe czy komercyjne radiostacje, ale przez internautów.