Choć zaczynają się wakacje, nie zanosi się na polityczne zawieszenie broni. Czeka nas piękna licytacja między rządem a prezydentem. To wszystko nie trzyma się ziemi.
Ścieżka do sukcesu jest kręta i wąska, a do przepaści prowadzi autostrada. Gdyby Tusk wybrnął i z takiej opresji, już więcej nic by nie musiał.
Nie da się zaklinać rzeczywistości: 1 czerwca stało się fatalnie. Polskę czeka instytucjonalna dwuwładza, ustawowy paraliż, sabotaż ze strony znacznej części administracji, spadek znaczenia w Europie.
Twarda walka się nie skończyła, ona się na nowo rozpoczyna. Po słabych dwóch latach rządu przy prezydencie Dudzie nadszedł czas znacznie lepszych przy prezydencie Nawrockim. To nie paradoks, to wyzwanie.
Wybór Karola Nawrockiego oznacza niemal pewny powrót PiS do władzy, choć nie zniknął ani jeden powód, dla którego 15 października 2023 r. masowo poszli do wyborów młodzi, zwłaszcza kobiety, ale też wszyscy inni zaniepokojeni dryfem państwa w stronę wschodniej satrapii.
Wysokie poparcie i szansa na prezydenturę dla człowieka znikąd pokazują, jak silna emocja wiąże PiS z jego elektoratem (to naprawdę godne zazdrości), a jak rozczłonkowana jest strona demokratyczna, zawsze niezadowolona, krytyczna – prawdziwa „demokracja jęcząca”.
To nie jest casting w talent show, ale wybór głowy państwa. Prezydent – od czego kompletnie odzwyczaił nas Andrzej Duda – ma reprezentować majestat i powagę Rzeczpospolitej, być autorytetem moralnym, łącznikiem między różnymi grupami pluralistycznego społeczeństwa, arbitrem, „naczelnym mediatorem kraju”.
Coraz liczniejsze ekscesy kandydata Brauna, a także pojawienie się wśród kandydatów otwarcie proputinowskiego Macieja Maciaka stawiają pytanie o granice debaty publicznej. Czy i jak można chronić proces demokratyczny przed ekstremistami i obcą agenturą?
Cała debata publiczna wygląda dziś trochę jak ta w Końskich – coraz więcej nadawców, dużo emocji, mniej treści. To ostatnie chwile, kiedy rywalizacja wyborcza jest jeszcze choćby w najmniejszym stopniu zabawna.
W przeszłości nie mieliśmy specjalnego szczęścia ani do władców, ani do sojuszy, ale dzisiaj, wciąż, my sami możemy wybrać swoją historię. Takie przesłanie na Królewską Wielkanoc A.D. 2025.