Płyta nagrana przez bardzo utalentowanych młodych ludzi.
Łatwe, bardzo wpadające w ucho, świetne do chóralnego wspólnego śpiewania melodie.
To, co grają The Dirty Streets, dalekie jest od oryginalności, ale, paradoksalnie, na tle współczesnej plastikowej konfekcji muzycznej brzmi ożywczo i autentycznie.
Spośród dotychczasowych trzech płyt Kasi Lins ta przekonuje mnie najbardziej.
Debiut Dirty Shirley stoi warsztatowo na wysokim poziomie, a przyszłość dopiero pokaże, czy pozostaną w tej konserwatywnej estetyce.
Ten stary piec nie jest rozgrzany do czerwoności, diabeł w nim palący nie taki straszny, ale są momenty.
Klasyczny repertuar zbudowany na kompozycjach mistrzów gatunku.
Kalifornijska grupa Green Day 20 z górą lat po debiucie wydała właśnie swoją najnowszą, 13. płytę „Father of All…”.
Era przepakowywania klasycznych lub mniej klasycznych płyt różnych wykonawców nadal trwa.
Dobrze, że są jeszcze na rynku tacy, którzy nie zapomnieli, na czym polega rasowe rockowe granie.