Kultura

Prog rock za progiem

Gwiazdy rocka progresywnego idą na emeryturę. Każde spotkanie z nimi może być ostatnim

Grupa Gong Grupa Gong Olivia Sofia Ferrera
W wypadku Gongu mamy statek bez sternika. W wypadku Fisha jest sam sternik. Ale ich występy to jeszcze jedna szansa na spotkanie z legendami rocka progresywnego.

Duża część kanonu rocka progresywnego to piosenki o czasie i przemijaniu. I trudno się oprzeć wrażeniu, że po latach ich autorzy opowiadają o samych sobie. Zespoły i wykonawcy grający od końca lat 60. dłuższe, bardziej złożone rockowe formy, często inspirowane muzyką poważną, to cała paleta barwnych postaci, dla których dziś czas płynie nieubłaganie. Każda szansa spotkania z muzykami na żywo może być tą ostatnią.

Ilustrowała to dobrze ostatnia trasa formacji Soft Machine, balansującej na granicy jazz-rocka, założonej w erze hipisowskiej, ale dziś niemającej w składzie ani jednego muzyka, który pamiętałby jej początki. 20 lat temu doszło do jej reaktywacji pod szyldem Soft Machine Legacy, w składzie z Eltonem Deanem, Hugh Hopperem, Johnem Marshallem i Johnem Etheridge’em. Ten pierwszy zmarł w 2006 r., ten drugi – w 2009. A kiedy w listopadzie ub.r. formacja przyjechała na koncerty do Polski, od dwóch miesięcy nie żył także perkusista John Marshall. Został Etheridge – świetny gitarzysta, choć z najkrótszym stażem w zespole z całej czwórki – i młodsi muzycy.

W 2015 r. zmarł Daevid Allen – australijski ekspata i modelowy hipis inspirujący się doświadczeniami psychodelicznymi, założyciel zarówno oryginalnej inkarnacji Soft Machine (w Wielkiej Brytanii, dokąd później nie mógł wrócić ze względu na brak wizy), jak i pokrewnego Gongu (we Francji, skąd wkrótce wygoniły go problemy po zamieszkach 1968 r.). Ale ta druga formacja również działa, po niezliczonych zmianach w składzie gra koncerty pod wodzą Brazylijczyka Fabia Golfettiego, który dołączył ledwie kilkanaście lat temu. Wraz z czwórką innych instrumentalistów przyjedzie tej jesieni na cztery koncerty do Polski – żaden z nich nie pamięta Gongu z lat 70., ale kosmiczno-sowizdrzalską atmosferę jego nagrań potrafią odtworzyć w sposób imponujący.

W wiek emerytalny wchodzi też cała generacja tzw. rocka neoprogresywnego, z uwielbianym w Polsce Marillion na czele. Także Fish, do 1988 r. wokalista tej grupy (jej repertuar ciągle zdarza mu się wykonywać na koncertach), który zapowiedział, że aktualna trasa koncertowa będzie jego ostatnią. Nazwał ją Road To The Isles i ogłosił rychłą wyprowadzkę na Hebrydy.

Fish, szkocki wokalista i autor tekstów, to postać niejednoznaczna. Wychowany na muzyce Franka Sinatry i Johna Lennona, wielokrotnie podkreślał, że nie lubi nowej muzyki progresywnej za brak rytmicznego groove’u, jaki cechował pionierów gatunku. Po burzliwym rozstaniu z Marillion przez lata zbudował solową karierę, która zaprezentowała go jako inteligenta tej sceny. Próbował uciekać od konwencji, ta jednak go goniła – fani oczekiwali muzyki w starym stylu.

Jeszcze ćwierć wieku temu zapowiadał, że najchętniej zagrałby poważną rolę w jakimś filmie. „Sean Connery musi w końcu iść na emeryturę, nie?” – żartował. W filmie pozostał jednak na drugim planie, z kolei w polityce było mu całkiem blisko do Connery’ego, zaangażował się nawet w działania Szkockiej Partii Narodowej. Ale ostatecznie sam wybrał emeryturę, czyniąc ze spotkania z samym sobą na trasie koncertowej wydarzenie jeszcze bardziej wyjątkowe.

Fish – 19 października, Wrocław, A2; 20 października Warszawa, Progresja; 21 października, Kraków Studio; 22 października, Gdańsk, Stary Maneż

Gong – 21 listopada, Warszawa, Hybrydy; 22 listopada, Bydgoszcz, Kuźnia; 23 listopada, Poznań, Centrum Kultury Zamek; 24 listopada, Katowice, Rialto

Polityka 40.2024 (3483) z dnia 24.09.2024; Kultura+; s. 89
Oryginalny tytuł tekstu: "Prog rock za progiem"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Orlen: protokół zniszczenia. Rachunek za Obajtka, z szaf zaczęły wypadać kolejne trupy

Przez osiem lat, nie zważając na gigantyczne koszty, PiS tworzył wielkie inwestycje, które miały budować naszą dumę narodową. Teraz nie wiadomo, co z nimi zrobić. Orlenowskie Olefiny III to takie drugie CPK. Miały być największą inwestycją petrochemiczną w Europie, a okazały się workiem bez dna.

Adam Grzeszak
22.01.2025
Reklama