BTC. Te trzy litery stały się symbolem jednego z najgorętszych sporów Rosji i USA po zakończeniu zimnej wojny. Zmagań o kaspijską ropę i o wpływy na „eurazjatyckich Bałkanach”, jak niekiedy nazywa się Kaukaz, Zakaukazie i Azję Środkową. BTC: Baku–Tbilisi–Ceyhan.
Jak na diabelskim młynie w lunaparku ceny ropy naftowej potrafią spaść poniżej 10 dolarów za baryłkę (159 litrów) i w krótkim czasie wzbić się do ponad 30, ciągnąc za sobą stopy procentowe, kursy walut, inflację, bezrobocie, a nawet obalając rządy całkiem sporych państw. W styczniu 2001 r. w Wiedniu ministrowie krajów eksportujących ropę nakreślili scenariusz rozwoju świata na najbliższy rok, ustalając cenę baryłki w przedziale 22–28 dolarów. Nie jest dobrze, ale mogło być gorzej.
Cena ropy naftowej uparcie pnie się w górę. W ubiegłym tygodniu osiągnęła kolejny rekord – 37 dolarów za baryłkę. Świat zaczyna ogarniać naftowa panika, Francuzom jako pierwszym puściły już nerwy. Strajk kierowców protestujących przeciwko paliwowej drożyźnie przez tydzień paraliżował Francję i zaczął rozprzestrzeniać się po Europie. Czy nadciąga kryzys naftowy podobny do tego z lat siedemdziesiątych?
Warszawską giełdę zelektryzowała wieść o zainteresowaniu rosyjskiej firmy Łukoil Polskim Koncernem Naftowym Orlen SA. Inwestorzy uznali ją za prawdopodobną i zaczęli kupować akcje płockiej spółki, co spowodowało nagły wzrost kursu. Władze Orlenu uspokajają – firma nie utrzymuje kontaktów z Łukoilem, nie ma go też wśród dużych inwestorów posiadających akcje koncernu. Czy scenariusz wrogiego przejęcia polskiego monopolisty paliwowego przez rosyjskiego giganta to wymysł giełdowych spekulantów? Czy rzeczywiście Orlenowi nic nie grozi?
Zwiększą, nie zwiększą? – zastanawiano się przed ubiegłotygodniową konferencją Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC). Do końca nie było wiadomo czy naftowy kartel, zrzeszający jedenastu największych producentów ropy, znacząco podniesie wydobycie, czy też utrzyma je na dotychczasowym poziomie. Skończyło się kompromisem: wzrost o 700 tys. baryłek dziennie. To więcej niż kartel wcześniej zakładał, ale mniej niż oczekiwał świat. Uprzemysłowione kraje coraz dotkliwiej odczuwają skutki radykalnej postawy OPEC i naftowej posuchy.
Ledwie 10 lat temu Morze Kaspijskie było rosyjskim jeziorem, jedynie z kawałkiem brzegu kontrolowanym przez Iran. Dzisiaj to miejsce przykuwa uwagę wszystkich strategów globu i większości gigantów sektora energetycznego. Pojawiają się nowi/starzy gracze: wielkie korporacje, Turcja, Iran, USA. Zakaukazie i Azja Środkowa, które miały po rozpadzie Związku Radzieckiego - niespełna 8 lat temu - pozostać na zawsze wyłączną strefą wpływów Rosji, wybijają się na faktyczną niezależność od Moskwy. Tak się kurczy Imperium.
Gdy rosyjskie oddziały coraz bardziej grzęzną w górach Dagestanu, a obiecywany przez dowódców "decydujący szturm" na pozycje islamistów pozostaje w świecie marzeń, amerykański minister energetyki Bill Richardson odbywa podróż po Turcji, Turkmenistanie i graniczącym z Dagestanem Azerbejdżanie. Według moskiewskich zwolenników spiskowych scenariuszy, zawierucha w Dagestanie jest wymarzonym prezentem dla USA i ich sojuszników w regionie. Gra idzie o kaspijskie złoża gazu i ropy naftowej, o dziesiątki, jeśli nie setki miliardów dolarów, wreszcie o dominację w niezwykle strategicznie ważnym regionie kaukasko-kaspijskim.
Wydarzenia związane z tworzeniem koncernu naftowego, największej polskiej firmy, przypominają telenowelę. Są tu wielkie pieniądze i namiętności, świat biznesu i polityki. Kiedy wszystko zdaje się zmierzać do finału, następuje niespodziewany zwrot akcji. Właśnie pojawił się nowy bohater. Nazywa się Andrzej Modrzejewski i otrzymał nominację na prezesa koncernu. Mało o nim wiadomo, bo w poprzednich odcinkach nie występował. Teraz wszyscy zastanawiają się, jaki będzie ciąg dalszy?
Pierwszy konkurs na stanowisko prezesa koncernu naftowego zakończył się w ubiegłym tygodniu falstartem. Kandydatom wytknięto uchybienia formalne. Niektórzy uważają jednak, że konkurs unieważniono na życzenie wysoko postawionych polityków AWS, którzy nie mogąc się dogadać między sobą, kim ma być człowiek, który stanie na czele potężnego koncernu paliwowego w Polsce, postanowili w nadchodzących dniach jeszcze raz potasować karty.