Rządzenie nie może polegać na malowaniu krawężników, pomyślał pewnego dnia burmistrz Iławy Adam Żyliński i zaryzykował dialog ze społeczeństwem na temat prywatyzacji. Dobrzy ludzie ten dialog szczerze panu burmistrzowi odradzali przepowiadając, że może on oznaczać nadzianie się na pal.
Nie ma nieomal takiej kompromitacji, matactwa czy wręcz przestępstwa, które uniemożliwiałoby radnemu ponowne kandydowanie, a wyborcom odebrałoby chęć oddania na niego głosu. Właśnie układane są nowe listy kandydatów.
Profesor Lech Sitnik, specjalista budowy maszyn, od lat podróżuje po polskich gminach i ze zdumiewającą łatwością sprzedaje za grube pieniądze swoją bajeczną wprost receptę na pozbycie się tysięcy ton śmieci. Patent profesora do złudzenia przypomina pewne rozwiązanie zastosowane – z opłakanym rezultatem – we Włoszech i Niemczech.
W tym roku też będziemy mieli wybory. Tym razem samorządowe. Sejm znowelizował właśnie ustawy o samorządzie oraz ordynację wyborczą. Niestety zaczął wszystko od końca – od kłótni o termin wyborów, od systemu przeliczania głosów na mandaty oraz zmniejszenia liczby radnych. W jaki sposób, kogo i przede wszystkim po co się ma wybierać? – dyskusja na ten temat nawet się zaczęła. Chyba zresztą nie uda się jej uczciwie przeprowadzić przed tegorocznymi wyborami.
W Nysie pobito rekord szybkości, z jaką może kręcić się karuzela władzy. W ciągu sześciu miesięcy Rada Miejska Nysy czterokrotnie odwoływała burmistrza Janusza Sanockiego i czterokrotnie wybierała burmistrza Ryszarda Rogowskiego. Według sądu przez kilka miesięcy Nysa nie miała żadnej władzy, ale pieniądze za ten czas wzięli obaj burmistrzowie.
W Olsztynie zapowiadają bój do krwi ostatniej: niech marszałek pomorski rządzi sobie w Gdańsku, ale nie na Warmii i Mazurach. U siebie niech prywatyzuje nawet Złotą Bramę, ale wara mu od olsztyńskich kin. Poszanowania swoich praw domagają się też samorządy województw podlaskiego i lubelskiego, gdzie kina nadzoruje samorząd mazowiecki. Tylko patrzeć, a dołączą następne województwa. Czy czeka nas krajowa wojna o przybytki X muzy?
Po aresztowaniu byłego prezydenta Łodzi Marka Czekalskiego i byłego członka zarządu Pawła Pawlaka (obaj z Unii Wolności), tutejsze sfery polityczne żartują, że teraz stale trzeba nosić przy sobie szczoteczkę do zębów. – Niektórzy bledną słysząc takie żarty – mówi łódzki radny. W atmosferze domysłów i strachu rozwiązują się języki: w podejrzaną pomoc centrom handlowym zaangażowani byli ludzie ze wszystkich stron sceny politycznej.
Mieszkańcy Białogardu, rodzinnego miasta prezydenta Kwaśniewskiego, niczym obywatele starożytnych Aten mieli prawo wypowiadać się publicznie podczas sesji rady miasta. Takie demokratyczne rozpasanie było jednak nie w smak radnym z SLD i UP. Teraz białogardzianie mogą podyskutować co najwyżej u cioci na imieninach.