Doświadczenie leżenia twarzą na chodniku, gdy policjant butem na moich plecach dociska mnie do ziemi, przestawia zwrotnicę w głowie. Tak w praktyce wygląda ta słynna sondażowa utrata zaufania do policji.
Stało się nieuchronne: pojawiło się uzasadnienie wyroku antyaborcyjnego, a władza sama wyrok opublikowała.
Starać się o dziecko – w tym wieku, w tym kraju, przy takiej władzy – to jak grać w rosyjską ruletkę. I to własnym ciałem i przyszłością – mówi 34-letnia Ewa. Tekst Agaty Szczerbiak i Aleksandry Żelazińskiej w środę w tygodniku „Polityka” i we wtorek wieczorem na Polityka.pl
Uzasadnienie ma manipulacyjny charakter. Jego przesłanie jest takie, że konstytucja ustanawia „prawo do życia” i że to prawo działa od poczęcia. Tymczasem ten przepis mówi nie o „prawie do życia”, tylko o „ochronie życia”. I milczy na temat momentu, w jakim życie się zaczyna – wyjaśnia prof. Ewa Łętowska.
Odkąd wprowadzono niemal całkowity zakaz aborcji, kobiety są w potwornym stanie psychicznym. Nie chcą, by ich dziecko cierpiało. Lekarze też są przerażeni – mówi Krystyna Kacpura, szefowa Federy.
Choć protesty wybuchły wskutek próby zaostrzenia ustawy aborcyjnej, to prawa reprodukcyjne nie są najważniejszym postulatem, z jakim Polacy wychodzą na ulice.
Policja potraktowała protesty Strajku Kobiet jak poligon do przećwiczenia wariantów taktycznych. Podobne ćwiczyła przed laty Milicja Obywatelska, aby sponiewierać przeciwników tzw. władzy ludowej.
Policja utrudniała protestującym poruszanie się po stolicy, kilka razy użyła gazu, zatrzymano cztery osoby, w tym jedną nieletnią. „Przepraszamy mieszkańców, ale musicie zrozumieć, że dzieją się ważne rzeczy dla tego kraju” – krzyczano przez szczekaczkę.
Wydaje się, że politycy, którzy doprowadzili do zmiany prawa, nie są specjalnie zainteresowani społecznymi skutkami swoich poglądów i działań. Oni chronią życie.