„Młody Ahmed”, nagrodzony za reżyserię w Cannes film braci Dardenne o 13-latku uwiedzionym przez dżihad, tropi prawdziwe źródła fanatyzmu religijnego.
To był czarny piątek, ale nie z powodu zakupowego szaleństwa, lecz dwóch nożowników w dwóch europejskich stolicach. Zdarzenie w Londynie zakwalifikowano jako „akt terrorystyczny”, w Hadze „nic nie wskazuje”, by nożownik działał z pobudek terrorystycznych.
Zabicie przez Amerykanów lidera ISIS było nie tylko ważnym wydarzeniem politycznym i wojskowym. Wyeliminowało też jednego z najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie. Jednak ci, którzy wciąż chodzą wolni, niewiele mu ustępują.
U nas takie rzeczy się nie dzieją? Pojawienie się w naszym otoczeniu przemocy, jako formy reagowania na porażki, frustracje czy niedostosowanie społeczne, stało się faktem.
Im więcej dyskusji na ten temat, im więcej uwagi poświęcanej tym zdarzeniom, tym bardziej powiększa się grupa osób, które mogą chcieć stać się uczestnikami tak „ważnego” zjawiska.
W wielkanocnych zamachach na Sri Lance zginęło co najmniej 290 osób, choć wciąż nie wiadomo, kto jest za nie odpowiedzialny.
Reakcja rządu Nowej Zelandii na morderstwo 50 muzułmanów w dwóch meczetach w Christchurch pokazuje, jak bardzo kraj ten różni się od Stanów Zjednoczonych, mimo że oba pochodzą z tego samego pnia brytyjskiego imperium.
Zbrodnia w Christchurch ma wymowę uniwersalną i zasługuje na potępienie międzynarodowe. Zwłaszcza tam, gdzie politycy głównego nurtu flirtują ze skrajną prawicą, dając w ten sposób przyzwolenie na ekstremizm.
Uzbrojeni w karabiny policjanci stoją niemal na każdym rogu. Ich widok z jednej strony uspokaja, ale z drugiej przypomina, że nie pilnują Nowego Jorku bez powodu.
Zabija dziesiątki, setki niewinnych ofiar i siebie. Świat poznał aż za dobrze terrorystów samobójców. Ale teraz objawił się nowy typ: samotny egzekutor. Czy będziemy ofiarami terroru szaleńców?