Album Beatlesów „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, wydany pół wieku temu – 1 czerwca 1967 r. – powszechnie uznano za preludium do hipisowskiego „lata miłości”. Za co go kochać dziś?
Ta płyta to jeszcze jeden dowód na wielkość czterech Brytyjczyków, których muzyka po 50 latach nadal pozostaje zjawiskiem magicznym i ponadpokoleniowym.
Zbuntowani twórcy-politycy z nurtu Tropicália zrobili dla muzyki brazylijskiej tyle, co Bob Dylan i The Beatles na Zachodzie. Przypominają o tym ostatnio dwa filmy dokumentalne.
Po pół wieku oczekiwania na The Beatles dostaliśmy znów jedną czwartą.
Warszawski koncert Paula McCartneya to wydarzenie nie tylko dla starych beatlemaniaków. Artysta, który wystąpi 22 czerwca na Stadionie Narodowym, ma olbrzymi wkład w historię światowej popkultury.
Warszawski koncert Paula McCartneya to wydarzenie nie tylko dla starych beatlemaniaków. Artysta, który wystąpi 22 czerwca na Stadionie Narodowym, ma olbrzymi wkład w historię światowej popkultury, choć jego droga twórcza nie była pasmem samych sukcesów.
„Beatlemania story, ile to już lat?” – dopytywała w piosence Irena Jarocka. Trudno w to uwierzyć, ale równe pół wieku.
Na festiwalach rockowych legend liczy się nieprzemijająca sława dawnych idoli, spontaniczność, ale i mistyczna energia, którą dziś zaczyna się cenić na nowo.
Zbiór bezpiecznych standardów jazzowych.
Płytę „Smile” grupa The Beach Boys nagrywała w latach 1966–67, próbując przebić Beatlesów.