Wzbiera fala urlopów. Jechać za granicę czy też zostać w kraju? Dzielić go na części czy wykorzystać ciurkiem?
Długie weekendy nie są ani polską specjalnością, ani tragedią dla gospodarki. Są nagrodą pocieszenia dla jednego z najbardziej zapracowanych narodów.
Światowi przywódcy pakują walizki. Toskania wyszła z mody, dziś w dobrym tonie jest wypoczynek w zamkniętych rezydencjach zaprzyjaźnionych miliarderów. Najlepiej na ich koszt.
Wzbiera fala urlopów. Jechać za granicę czy też zostać w kraju? Dzielić go na części czy wykorzystać ciurkiem?
Choć narciarze uważają każdy dzień spędzony poza stokami za stracony, wielu z nas szuka zimą słońca w krajach ciepłych i jeszcze cieplejszych.
Pobyt w starym zakładowym ośrodku lub zwrot wydatków za wczasy pod gruszą to dla wielu Polaków nadal jedyna szansa na skromne wakacje. Ostatnio jednak duże firmy, dzięki imponującym funduszom socjalnym, oferują urlop w luksusach.
Pracujemy – na ogół – coraz dłużej, coraz szybciej, coraz intensywniej. Czujemy, jak ubywa nam wolnego czasu. Odpoczywać chcemy więc tak, jak pracujemy – szybko i intensywnie. Wpadliśmy w potężne tryby światowego przemysłu czasu wolnego. Stajemy się wielkoprzemysłową klasą wypoczywającą.
Dlaczego czasem warto nic nie robić?