Z Kościoła niemieckiego, który ponad 20 lat temu wsparł wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża, wyszedł teraz sygnał odczytany przez wielu jako przerwanie milczenia wokół dalszej możliwości sprawowania urzędu przez Jana Pawła II. Choć bp Karl Lehmann sam zdementował doniesienia mediów, jakoby wezwał on papieża do abdykacji, temat został wywołany.
Na Piazza Navona święty Mikołaj gra na saksofonie. Do czerwono-białego grajka puszcza oko jasnowłosa wróżka w tiulach. Ludzie biją brawo i rzucają datki. Krąg pęka; gapie mieszają się z wielojęzycznym tłumem oblegającym niekończące się rzędy świątecznych straganów. Ta scena nie byłaby możliwa w wielu innych słynnych miejscach Wiecznego Miasta. Saksofon rzymskiego Mikołaja zagłuszony zostałby jazgotem pneumatycznych młotów. Watykan na Wielki Jubileusz 2000 zdąży, czy zdąży Rzym? Już nie zdążył – macha ręką rzymski lud, ale nie wątpi, że tą „pizzą” ktoś na pewno naje się do syta.
Nie zdarzyło się dotąd, by gdzieś w świecie palono kukły wyobrażające papieża; nie zdarzyło się też, by radzono Janowi Pawłowi II, aby przemawiał do rzesz wiernych zza kuloodpornej szyby. A jednak papież nie odwołał swej podróży do Indii. Nie zamierza też - mimo dyplomatycznych nacisków Zachodu - rozstać się z ideą pielgrzymki "śladami Abrahama", której szlak prowadzić ma przez starożytne miasto Ur w Iraku, co dziś oznacza także spotkanie z Saddamem Husajnem.
Po skrupulatnych badaniach Watykan uznał nadnaturalne pochodzenie ran o. Pio. Ale nie one, ani też przypisywana mu umiejętność bilokacji (przebywania w dwóch miejscach jednocześnie), ani wreszcie liczne uzdrowienia przesądziły o dokonanej 2 maja beatyfikacji. Przeciwnie, raczej obawa przed utożsamieniem świętości mnicha z jego paranormalnymi przypadłościami sprawiła, że ten, który umarł w opinii świętości, tak długo czekał na jej oficjalne uznanie.
O istnieniu w Polsce lefebrystów, jak potocznie określa się księży i wiernych związanych z Bractwem św. Piusa X, szersza opinia usłyszała przy okazji mszy świętej odprawionej w starym, trydenckim rycie na oświęcimskim żwirowisku. Kim są? Ultrakonserwatywnymi katolikami czy może - jak chce część duchowieństwa - schizmatykami, ekskomunikowanymi przez Kościół rzymski? W zdecydowanej większości - wbrew temu, co podpowiada wyobraźnia - polscy lefebryści to młodzi, dobrze wykształceni mieszkańcy wielkich miast. Istotnym narzędziem kontaktów jest dla nich Internet.
Nowym kandydatem na świętego został Giuseppe Antonio Tovini, założyciel głośnego Banco Ambrosiano. Mimo świętości założyciela bank upadł. Błogosławieni i mafiozi, wielkie pieniądze i zawiść możnych tego świata, loże masońskie i hierarchowie Kościoła katolickiego, świat rekinów finansjery i postacie niczym z filmów Felliniego - to wszystko składa się na mozaikę kryminalną, jakiej nigdy dotąd nikt nie układał.
Polski dzień obchodów 20-lecia pontyfikatu Jana Pawła II był w molochowatym, hałaśliwym Rzymie czymś niezwykłym. Na kilka godzin plac św. Piotra opanowali rodacy z flagami, transparentami, okrzykami i śpiewami od "Sto lat" po "Góralu czy ci nie żal". Papież zjednał też polityków - obok siebie zasiedli Aleksander Kwaśniewski i Marian Krzaklewski, a prymas Glemp zapewniał, że do Rzymu wszyscy przybyli "nie dla fotografii, a z potrzeby serca".
Watykańska Kongregacja Nauki Wiary uznała za niezgodne z doktryną Kościoła poglądy zmarłego przed 11 laty hinduskiego jezuity Anthony´ego de Mello. W opublikowanym 22 sierpnia oświadczeniu podpisanym przez kardynała Josepha Ratzingera i zatwierdzonym przez papieża Jana Pawła II stawia się temu autorowi bestsellerów zarzut odejścia od duchowości chrześcijańskiej na rzecz "prądów duchowości buddystycznych i taoistycznych". Książki de Mello, do których prawa wydawnicze mają indyjscy jezuici, nie będą już publikowane.