Ludzie z różnych powodów decydują się nie jeść mięsa: zdrowotnych, ideologicznych, estetycznych, etycznych. Trudno się z tym ukrywać. W różnych sytuacjach społecznych prędzej czy później wychodzi na jaw, kto je mięso, a kto po nie sięga. I nie zawsze spotyka się to z pełnym zrozumieniem. Wegetarian postrzega się czasem jako tych, co spoglądają na innych (czyt. mięsożerców) z wyższością, lepszych moralnie, pretensjonalnych. A przecież ludzie z różnych powodów rezygnują z mięsa – patrz pierwsze zdanie. Z wyprzedzeniem (i uczciwie!) informują o tym gospodarzy różnych uroczystości (wesel, świąt, rocznic). Cóż w tym niewłaściwego?
Oto zestaw zdań, które zdarza się im słyszeć. Oparte na doświadczeniach wegetarian (jest ich paru w naszej redakcji):
Pewnie niejeden wrażliwy człowiek zadał sobie pytanie: a może przestanę jeść mięso? I być może podejmując decyzję, kierował się narosłymi wokół diety wegetariańskiej mitami. Szkodliwymi, bo mijającymi się z prawdą.
Redakcja amerykańskiego czasopisma „Health” postanowiła wyjaśnić wszystkie narosłe wokół wegetarianizmu wątpliwości, obalając między innymi dogmat, że tylko białko zwierzęce umożliwia człowiekowi prawidłowy rozwój i nie da się go niczym zastąpić. Tymczasem jest tak:
Komentarze internautów koncentrują się na „obrzydliwym dziewuszysku bez serca”, czyli na głupiutkiej drugoklasistce. Ale to rodzice powinni wiedzieć, że zwierzę nie jest rzeczą.
Dziś weganizm coraz częściej traktowany jest jako normalny wybór świadomych i wrażliwych ludzi, a nie jakieś szamaństwo.
Tak książka to bestseller, który we Włoszech w ciągu dwóch lat doczekał się aż pięciu wydań.
Gorące dyskusje wokół uboju rytualnego sprawiły, że media znów zapełniły się wstrząsającymi materiałami poświęconymi traktowaniu zwierząt. Pewnie niejeden wrażliwy człowiek zadał sobie pytanie: a może przestanę jeść mięso?
W Wielkiej Brytanii 4 tys. osób tygodniowo przechodzi na wegetarianizm. Także u nas dieta jarska staje się coraz bardziej popularna. Jedni odrzucają mięso, bo nie chcą mieć nic wspólnego z tym, co dzieje się w rzeźniach i na fermach hodowlanych; inni, ponieważ są przekonani, że to zdrowa dieta, jeszcze inni kierują się motywacją ekologiczną, ponieważ przemysł mięsny degraduje środowisko naturalne. Ostatnio, w związku z chorobą szalonych krów, pojawiła się jeszcze jedna grupa: wegetarianie ze strachu. Być może, gdy panika opadnie, część ludzi wróci do jedzenia mięsa, ale do obrazka sielskiej farmy, na której pasie się czarna krowa w kropki bordo, a obok tarza się w kałuży świnka Piggy, trudno będzie powrócić.
Wprawdzie otyli żyją krócej, ale za to znacznie przyjemniej. To zwolennicy szczupłych sylwetek i rozmaitych diet przeżywają katusze patrząc, jak obżartuchy nakładają na swoje talerze, a to delikatne płaty łososia, a to różowe plastry szynki okolonej tłuszczykiem, a to schab pieczony nadziewany śliwkami.
Juliet Gellatley jest jedną z najbardziej skutecznych aktywistek wegetariańskich na świecie, autorką książek "Milcząca Arka" i "Viva wegetarianizm". Współpracowała m.in. z Lindą i Paulem McCartneyami. W 1994 r. założyła organizację Viva. Dzięki prowadzonym przez nią akcjom liczba szkół w Anglii oferujących wegetariańskie posiłki wzrosła z 13 do 65 proc., a grono angielskich wegetarian podwoiło się w ciągu roku. W tym roku otrzymała z rąk premiera Tony´ego Blaira prestiżową nagrodę "Animal Walfare Award". Organizacje wegetariańskie traktowane przed laty jako stowarzyszenia nieszkodliwych maniaków stanowią coraz silniejsze lobby. Przyczynia się do tego energiczna działalność takich osób jak Juliet Gellatley, z drugiej - kolejne afery mięsne, elektryzujące świat, takie jak choroba wściekłych krów czy skażenie mięsa belgijskich kurczaków dioksynami.