Księżna w systemie ratalnym kupowała folwark w Siedlęcinie. Jego mieszkańcy uwierzyli w złoty sen o dobrobycie, ale potem zjawił się komornik, a po nim nowy właściciel, który zaplanował tu piękny hotel i muzeum. Z folwarku trzeba się gdzieś wynieść.
Coraz więcej przedsiębiorców inwestuje w zabytkowe hale przemysłowe. Powstają w nich sklepy, bary, restauracje, galerie. Do niedawna resztki dawnych fabryk przynosiły straty i szpeciły miasta. Teraz w mury z czerwonej cegły wraca życie.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reportaż Pawła Lekkiego „Wyszperaj to sam” (POLITYKA 16) jest pochwałą ludzi, którzy zapragnęli poznać (i posiąść) przeszłość człowieka za pomocą szpadla i saperki. Autor, podejmując się bowiem ambitnego zadania analizy zjawiska amatorskiego użytkowania wykrywaczy metali w celu poszukiwania zabytków archeologicznych, przyjął punkt widzenia ludzi, którzy nad szacunek dla przeszłości i poszanowanie prawa przedkładają potrzebę przygody i pożądanie eksponatów wzbogacających ich prywatne kolekcje.
Dla talibów starożytne posągi Buddy w dolinie Bamian to tylko bałwany wykute w kamieniu. Nie przejmują się nimi tak samo jak żywymi ludźmi poddanymi ich rządom. Mułła Omar, przywódca „islamskiego państwa afgańskiego”, rozkazał zniszczyć pomniki. I dopiero ten rozkaz przypomniał światu o tragicznym losie kraju.
Profesor Stanisław Sławomir Nicieja przez dwadzieścia trzy lata, nagrobek po nagrobku, opisywał Cmentarze Łyczakowski i Orląt we Lwowie. Władze ukraińskie patrzyły na niego z niechęcią, zakazywały poszukiwań, w Polsce za książki o lwowskich cmentarzach był chwalony i nagradzany. Mówiono, że ratuje pamięć o świecie skazanym na zapomnienie. Gdy zajął się zapomnianymi, zniszczonymi cmentarzami na Śląsku, oskarżono go o łamanie prawa.
Zamek Książ, jeden z najwspanialszych zabytków w Polsce, był za duży nawet dla wojewódzkiego Wałbrzycha. Niszczał, bo nie było ani pieniędzy, ani dobrego pomysłu. Kiedy miasto stało się powiatem, zamek wydzierżawiono Anglikom. Z deklaracji zarządu Wałbrzycha wynikało, że teraz to Książ będzie utrzymywał miasto. Nie będzie. Opozycja mówi o oszustwie, zarząd o przejęzyczeniu.
Źle się dzieje, jeżeli o losach najcenniejszych dzieł sztuki, jakimi dysponuje Polska, decydują polityczne układy i uwikłani w nie urzędnicy. Potwierdzają to ostatnie zawirowania wokół "Sądu Ostatecznego" Hansa Memlinga - korony zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku.