Historia

Nowe Niderlandy

Powrót do Niderlandów

Zamorskie kolonie składają hołd Królestwu Niderlandów, obraz Charlesa Rochussena, 1852 r. Zamorskie kolonie składają hołd Królestwu Niderlandów, obraz Charlesa Rochussena, 1852 r. Sepia Times/Universal Images Group / Getty Images
Państwo nazywane do tej pory Holandią zmieniło od 1 stycznia nazwę – kojarzącą się niektórym z narkotykami i prostytucją – na Niderlandy. Jaką tradycję tym przywołuje?
Lech Mazurczyk/Polityka
Godło dynastii Orańskiej-Nassau.Marcel van den Bos/Alamy Stock Photo/BEW Godło dynastii Orańskiej-Nassau.
Mapa Holandii, jednej z niderlandzkich prowincji, sporządzona po pokoju westfalskim w 1648 r.Getty Images Mapa Holandii, jednej z niderlandzkich prowincji, sporządzona po pokoju westfalskim w 1648 r.
Portret Wilhelma VI, króla Zjednoczonych Niderlandów, obraz Josepha Paelinka, 1819 r.materiały prasowe Portret Wilhelma VI, króla Zjednoczonych Niderlandów, obraz Josepha Paelinka, 1819 r.
„Miotła i krzyż. Kultura sprzątania w dawnej Holandii, albo historia pewnej obsesji” prof. Piotra Oczkimat. pr. „Miotła i krzyż. Kultura sprzątania w dawnej Holandii, albo historia pewnej obsesji” prof. Piotra Oczki

Artykuł w wersji audio

Określenia „Niderlandy” i „Holandia” nie są synonimami. Historyczne Niderlandy odnoszą się do rozległego regionu, który ze względu na położenie poniżej poziomu morza od wieków nazywano Nederland – krajem nizin. Holandia była jedną z niderlandzkich prowincji (dziś są to dwa z 12 regionów kraju), a jej nazwa wywodzi się od określenia holt land, co oznaczało lesisty kraj. Od IX w. ta wysunięta na północ część Niderlandów rządzona była przez hrabiów Holandii jako lenników Świętego Cesarza Rzymskiego. Aż do XVI w. za serce Niderlandów i centrum niderlandzkiej kultury uważano położoną na południu Flandrię. Sama Holandia odgrywała rolę drugorzędną, co zmieniło się dopiero w dobie tworzenia Zjednoczonych Prowincji.

Nowożytne Niderlandy narodziły się w ogniu trwającej osiem dekad wojny o niepodległość. W 1568 r. siedem protestanckich prowincji położonych w północnej części hiszpańskich Niderlandów zbuntowało się przeciw rządzącym nimi z Madrytu katolickim Habsburgom. Powstańcy utworzyli Zjednoczone Prowincje, a krwawy konflikt toczył się z przerwami aż do pokoju westfalskiego w 1648 r., który raz na zawsze zrywał zależność od cesarstwa. Jednocześnie południowa część Niderlandów pozostała przy religii katolickiej i jeszcze długo dotrzymywała wierności Habsburgom. Zapoczątkowany w ten sposób podział doprowadził do wykształcenia dwóch odrębnych modeli kultury niderlandzkiej: holenderskiej na północy i flamandzkiej na południu.

Niepodległa północ była ubogim krewnym bogatego południa. Flamandzkie miasta Brugia czy Gandawa jako część dawnej Burgundii były prężnymi ośrodkami kultury; Antwerpia nie miała sobie równych pod względem handlu. W ciągu zaledwie kilku dekad Zjednoczone Prowincje nadrobiły ten dystans z nawiązką, a punkt ciężkości Niderlandów zaczął przesuwać się na północ. Amsterdam stał się przeładunkowym centrum Europy. Do tamtejszych składów napływały towary ze wszystkich stron świata, potężna flota zapewniała panowanie na morzach i oceanach. Utworzona w 1602 r. Holenderska Kompania Wschodnioindyjska ustanowiła monopol na handel z Dalekim Wschodem i stała się pierwszą globalną korporacją. W szczytowym okresie Kompania zatrudniała 70 tys. ludzi, a jej wartość szacowano na 78 mln guldenów (dziś jest to równowartość 7,9 bln dol., czyli tyle, ile wynosi PKB Niemiec i Japonii razem wziętych).

W dziejach Holandii XVII w. nazwano „złotym”, ponieważ wpływy, zamożność i kultura kraju osiągnęły wtedy wyżyny. Świetność kupieckiej republiki była jednak tyleż spektakularna, co krótkotrwała. Początkiem końca prosperity okazały się trzy wyczerpujące wojny z Anglią, towarzysząca im blokada ekonomiczna oraz francuska inwazja z 1672 r. Wiek XVIII upłynął pod znakiem gospodarczej stagnacji, a u jego kresu Zjednoczone Prowincje dokonały żywota. Upadek poprzedziła przegrana wojna z Brytyjczykami (1780–84) oraz wojna domowa. Zajęcie Niderlandów przez wojska rewolucyjnej Francji doprowadziło do proklamowania Republiki Batawskiej w 1795 r., która aż do upadku Napoleona w 1815 r. znajdowała się w strefie wpływów Paryża. Ustanowione przez kongres wiedeński Królestwo Zjednoczonych Niderlandów rozpadło się w 1830 r. na niepodległą Belgię oraz Królestwo Niderlandów, rządzone do dziś przez dynastię orańską.

Zjednoczone Prowincje funkcjonowały jako republika, choć sami Holendrzy nie ogłosili powstania takiego tworu. Zawarta między zbuntowanymi prowincjami unia w Utrechcie (1579 r.) traktowana była wyłącznie jako stworzony ad hoc militarny sojusz, a nie długofalowy projekt polityczny. Niderlandzkie prowincje zazdrośnie strzegły swej niezależności i niechętnie patrzyły na jakiekolwiek działania, które sugerowałyby, że są czymś więcej niż dobrowolną konfederacją. W tych warunkach monarchia jako forma rządów była wykluczona – ułomnym ekwiwalentem króla stał się więc urząd namiestnika (niderl. stadhouder), dowódcy armii oraz floty, obieranego przez każdą prowincję z osobna. W praktyce stadhouderami prawie zawsze byli książęta z miejscowej dynastii Orange-Nassau (zob. ramka), z której wywodzi się holenderska rodzina królewska.

Odpowiedzią na daleko posuniętą autonomię prowincji i nieustającą obawę samych mieszkańców przed tyranią silniejszych była decentralizacja systemu politycznego. Wielokrotnie w dziejach kraju zdarzały się okresy (m.in. w latach 1650–72 i 1702–47), gdy urząd stadhoudera był całkowicie zniesiony w obawie przed wprowadzeniem władzy absolutnej. W takich sytuacjach odpowiedzialność za państwo spoczywała w rękach rezydujących w Hadze Stanów Generalnych oraz Stanów Prowincjonalnych poszczególnych prowincji. Holendrzy pozostają bardzo przywiązani do idei samorządności, a działalności kraju nie paraliżują nawet zdarzające się cyklicznie długie okresy tworzenia koalicji w parlamencie: w 2010 r. formowanie nowego rządu trwało ponad pół roku, a w 2017 r. – rekordowe 225 dni.

Wspomniana decentralizacja okazała się niezbędnym warunkiem zaistnienia szerokich swobód osobistych i wyznaniowych, a same Zjednoczone Prowincje miały prawo uważać się za pierwsze nowożytne państwo europejskie. Niezwykła w skali całego kontynentu była również społeczna struktura Niderlandów: już w XVII w. niemal połowa ludności kraju mieszkała w miastach. Arystokracja ograniczała się do garstki rodzin, które nie posiadały więcej niż 1 proc. ziemi uprawnej. Pod względem politycznym i kulturowym dominował bogaty patrycjat (kupcy, bankierzy, rentierzy). To spośród nich rekrutowała się warstwa tzw. regentów, która zdominowała Stany Prowincjonalne oraz rady miejskie.

Wbrew powszechnej opinii Niderlandy nigdy nie stały się państwem wyznaniowym. Dominowali kalwiniści, ale od zawsze musieli się dzielić wpływami z katolikami, luteranami czy mennonitami (liczna była również diaspora żydowska). Kościół reformowany (kalwiński) mocno zakorzenił się w tamtejszej kulturze i miał wielki wpływ na obyczajowość, ale nie uzyskał oparcia w strukturach państwa. Jak pisał Johan Huizinga w eseju „Kultura XVII-wiecznej Holandii”: „Z jednej strony duchowieństwo nie miało więc głosu w sprawach miejskich, a urzędnicy czasami upominali kaznodziejów, mówiąc: moi panowie predykanci, pozwólcie nam zająć się naszymi sprawami, a sami zajmijcie się swymi; z drugiej zaś władze doskonale wiedziały, których poglądów wyrażanych przez Kościół nie można lekceważyć”.

Konieczność zarządzania ściśniętą między regionalnymi potęgami konfederacją, gdzie wszystkie prowincje rywalizowały ze sobą nawzajem, a jednocześnie żywiły podejrzliwość wobec jakiejkolwiek władzy, wymagała zbudowania poczucia wspólnoty. Ale jak budować tożsamość w państwie, które nie ma granic naturalnych (poza Morzem Północnym), jego obywateli nie łączy wspólne wyznanie ani język (w północnych prowincjach dominowały dialekty fryzyjskie, w centralnych niderlandzkie, a na południu dolnoniemieckie)?

W początkowym okresie istotną rolę odgrywał wspólny wróg – hiszpańscy Habsburgowie – i pamięć o zwycięskiej walce z nimi. Użyteczna okazała się też Biblia, w szczególności opisana w Starym Testamencie walka narodu wybranego z tyranią faraonów. Mit Zjednoczonych Prowincji jako Nowego Izraela miał wielką moc oddziaływania. Z pomocą przyszła również historia germańskiego plemienia Batawów, zamieszkującego tereny między Renem a Mozą, które w I w. n.e. zbuntowało się przeciwko Rzymianom. Batawowie stali się tym samym mitycznymi przodkami Holendrów, którzy chętnie przypisywali im swoje cnoty: prostotę, pracowitość i umiłowanie wolności.

Nowożytnych Holendrów scalał również protestancki system wartości, połączony ze swoistym obywatelskim patriotyzmem, który nakazywał dbać o otoczenie i nie ustawać w wysiłkach, by uczynić je lepszym. W Niderlandach powstawały liczne towarzystwa dobroczynności i organizacje społeczne, które prowadziły sierocińce, domy starców i szpitale. W tych działaniach przodowały Kościół reformowany oraz duchowieństwo. W trosce o dusze bezrobotnych bogobojni mieszczanie powoływali do życia kolonie pracy. Na wydzieranych morzu spłachetkach ziemi miejska biedota uczyła się, jak siać i orać, a samotne kobiety przyuczano do zawodu. Aby nauczyć pracy leniwych, Holendrzy stosowali także radykalne metody: XVII-wieczni podróżnicy zanotowali, że w niektórych domach poprawczych były specjalne piwnice wyposażone w cieknący kran i ręczną pompę – zamknięty tam kandydat do poprawy musiał cały czas pompować wodę, by nie utonąć.

Racjonalnych, zamożnych i raczej tolerancyjnych mieszczan charakteryzowała także zaskakująca porywczość w sprawach politycznych. Świadczy o tym los Johana de Witta, pełniącego drugi pod względem ważności w państwie urząd wielkiego pensjonariusza, oraz jego brata Corneliusa. 20 sierpnia 1672 r. obaj zostali bestialsko zamordowani przez tłum w Hadze z powodu oskarżeń o wplątanie kraju w rujnującą wojnę z koalicją anglo-francuską. Polityczne mordy w kraju, gdzie polemiki i dyskusje o sprawach państwowych prowadziły ze sobą szerokie rzesze społeczeństwa, a nie tylko garstka wybranych, mają swoją niechlubną, długą tradycję. W 2002 r. w czasie kampanii wyborczej zamachowiec zastrzelił nacjonalistycznego polityka Pima Fortuyna, a w 2014 r., również na tle politycznym, zamordowano Els Borst, byłą minister zdrowia odpowiedzialną za wprowadzenie w życie prawa do eutanazji.

Nowożytni Holendrzy tworzyli społeczeństwo demokratyczne, choć z pewnością nie egalitarne. Dysproporcje między najbogatszymi kupcami a drobnymi rzemieślnikami, nie mówiąc już o miejskim plebsie, były ogromne. Mimo to nawet amsterdamscy milionerzy strojem przypominali drobnych sklepikarzy, a odwiedzający Niderlandy podróżni mieli kłopot, by na ulicy odróżnić służące od ich pań. Okupujący najwyższe piętra społecznej hierarchii kupcy budowali piękne domy, zamawiali portrety u wziętych malarzy i gromadzili pieniądze, lecz nie obnosili się z nimi. O ile kalwinizm dopuszczał pomnażanie dóbr, o tyle potępiał ostentacyjne korzystanie z nich. Brytyjski historyk Simon Schama nazwał ów paradoks „zażenowaniem z powodu bogactwa”, a swoiste napięcie między dobrami materialnymi a strachem przed Bogiem stało się jedną z najbardziej intrygujących cech niderlandzkiej kultury.

Popularne niderlandzkie przysłowie mówi, że Bóg stworzył świat, ale Holandię stworzyli Holendrzy. Nawet jeśli jest ono nieco na wyrost, to zawiera prawdziwą opowieść o ludziach, którzy nie tylko wywalczyli dla siebie państwo i wymyślili się jako naród, ale całkiem dosłownie stworzyli sobie miejsce do życia, wydzierając ziemię morzu. Historia Niderlandów zadaje też kłam przekonaniu, że wszystkie narody formują się przez stulecia, najpierw istnieją „w zalążku”, by potem stopniowo zyskiwać kolejne „warstwy” świadomości. Niektóre – jak Holendrzy – powstały w przyspieszonym tempie, w wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń bądź zderzenia z siłami zewnętrznymi.

Zjednoczone Prowincje, Republika Batawska, Królestwo Niderlandów, Holandia, Niderlandy – na przestrzeni niemal 500 lat kraj wielokrotnie zmieniał historyczny szyld. Bez względu na oficjalną nazwę jest on godną podziwu próbą pogodzenia maksimum osobistej wolności z poczuciem wspólnoty, indywidualizmu z obywatelskością i odpowiedzialnością za dobro wspólne. Samodzielnie określiwszy formę rządów, Holendrzy nigdy nie przestali debatować o jej niedociągnięciach. Metodą prób i błędów zmieniali ustrój, dopasowując go do swoich potrzeb. W tym właśnie – nieustannym dążeniu do stworzenia lepszego ładu – zawiera się dziedzictwo Niderlandów.

„Pomarańczowa” dynastia orańska

Niderlandzka rodzina królewska wywodzi się z dynastii Nassau, lenników Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Była to typowa średniowieczna, wielonarodowa dynastia, której dobra rozsiane były nad środkowym Renem oraz we Flandrii. W XVI w. w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności Wilhelm von Nassau-Dillenburg (1533–84) odziedziczył Oranię, niewielkie księstwo w Prowansji. Właśnie barwa Oranii – pomarańcz – stała się symbolem dynastii, a dziś jest „znakiem firmowym” całych Niderlandów (rodzina królewska nazywana jest tam „domem pomarańczowym”).

W momencie rozpoczęcia wojny o niepodległość Niderlandów wspomniany Wilhelm, nazywany Milczącym, stanął na czele buntowników. Zasługi księcia dla sprawy wolności znalazły odzwierciedlenie w pierwszych strofach pieśni „Het Wilhemus”, hymnu narodowego Niderlandów: „Jam Wilhelm z Nassau/z niemieckiej krwi/wierny Ojczyźnie/pozostanę do śmierci/Jam Książę Orański/wolny i nieulękniony”. Największym „międzynarodowym” sukcesem dynastii Orańskiej była wyprawa Wilhelma III na drugą stronę kanału La Manche w 1688 r. i powierzenie mu przez tamtejszy parlament tronu Anglii (tzw. chwalebna rewolucja). Wilhelm III zmarł bezpotomnie w 1702 r. i był ostatnim w prostej linii potomkiem książąt Oranii. Tytuł odziedziczył jego fryzyjski kuzyn Jan Wilhelm Friso z domu Nassau-Dietz, który połączył nazwiska Orange i Nassau. Od tego czasu mówi się o dynastii Orańskiej-Nassau.

Członkowie domu orańskiego cieszyli się w Niderlandach wielkim szacunkiem i niemal zmonopolizowali urząd stadhoudera, ale tytuł królewski oficjalnie przybrali dopiero w 1815 r. wraz z koronacją, a raczej inauguracją Wilhelma VI na króla Zjednoczonych Niderlandów. Mowa o inauguracji, ponieważ podczas ceremonii wprowadzenia na tron nowego władcy Niderlandów korona jest prezentowana publicznie, ale król nie wkłada jej na głowę. Biorąc pod uwagę niechęć poddanych do wszelkiej ostentacji, korona wykonana jest z pozłacanego srebra, a zamiast prawdziwych diamentów zawiera imitacje.

Od autora: Polecam „Miotłę i krzyż…”

Prof. Piotr Oczko, autor książki „Miotła i krzyż. Kultura sprzątania w dawnej Holandii, albo historia pewnej obsesji”, z której korzystałem, pisząc artykuł „Nowe Niderlandy” (POLITYKA 5/2020), nie został przeze mnie wymieniony w tekście. Za niedopatrzenie przepraszam, a czytelnikom tę świetną książkę bardzo polecam. Tomasz Targański

Polityka 5.2020 (3246) z dnia 28.01.2020; Historia; s. 57
Oryginalny tytuł tekstu: "Nowe Niderlandy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną