Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Brąz prawie jak złoto

Medal polskich siatkarzy na ME

Siatkarze niespodziewanie zdobyli na mistrzostwach Europy medal. Kolejny raz mimo tego, że w drużynie brakowało wielu głośnych nazwisk.

Wieszczono klęskę i powrót do domu ze spuszczonymi głowami, czekały już komentarze wytykające trenerowi Andrei Anastasiemu błędy w sztuce oraz deficyt kultury osobistej (podczas jednego z ostatnich sprawdzianów przed mistrzostwami Europy odpychał podsuwane mu pod nos kamery i dawał dziennikarzom do zrozumienia, że utrudniają życie). Eksperci przebierali nogami w kolejce do recytowania formułek o niedopuszczalnej zapaści rodzimej siatkówki. Zamiast tego słychać chór pochwał, gdzieniegdzie przeplatany niedowierzaniem, że drużyna złożona w większości z bohaterów drugiego planu, sztukowana, wróciła z mistrzostw Europy z brązowym medalem.

Ten turniej to świetna lekcja dla wszystkich, którzy uważają, że sport jest przewidywalny. Rosjanie mieli zmieść rywali z powierzchni ziemi, a tymczasem wystarczyła jedna porażka, w półfinale z Serbami, by prysło ich poczucie siły i kolejny już raz zostają na wielkiej imprezie z pustymi rękami. Polakom przydzielono role statystów, ale stary lis Anastasi wiedział, co zrobić, by okrzepli i uwierzyli w siebie (inna sprawa, że podanie Słowakom na tacy wygranej w meczu grupowym, obliczona na łatwiejszą drogę do półfinału, zostawia niesmak). Obowiązkowe przed każdą medalową imprezą pytanie o szanse lepiej zostawiać otwarte. Dwa tygodnie przed mistrzostwami Europy drużyna Anastasiego poniosła klęskę w Memoriale Wagnera, grała fatalnie, ale tym którzy na tej podstawie odważyli się głosić tezy o spodziewanej klęsce, teraz słowa grzęzną w gardłach.

W sporcie liczą się umiejętności, ale też ambicja, determinacja i zwykłe szczęście. W dyscyplinach zespołowych o sukcesy łatwiej, gdy grupa mówi jednym głosem. Dziś podopieczni Anastasiego powtarzają, że na medal złożyło się również poczucie solidarności i wspólnej misji, a żaden z zawodników nie chciał świecić jaśniej, niż koledzy, co w przeszłości nie zawsze było regułą. Tak się składa, że ostatnio siatkarska reprezentacja daje powody do radości, gdy brakuje w niej największych nazwisk.

Przed mistrzostwami Europy trener Anastasi objechał kraj w poszukiwaniu chętnych do swojej drużyny, ale często słyszał: nie mogę, nie chcę, muszę odpocząć. Na przełomie listopada i grudnia w Japonii siatkarzy czeka turniej o Puchar Świata, zespoły z pierwszych trzech miejsc kwalifikują się do igrzysk olimpijskich. Przed Anastasim dylemat: oprzeć drużynę na świeżo upieczonych medalistach, czy przygarnąć tych, którzy się podleczą lub nabiorą motywacji do gry pod flagą biało-czerwoną? Jednego może być pewien: czego by nie zrobił, jeśli w Japonii przegra, krytycy się przebudzą.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”

Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?

Anna Dąbrowska
25.11.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną