Pośpiechu nie ma, bo same prace nad nowym wzorem trwały prawie pięć lat. Trzeba jednak przyznać, że wojsko przeprowadziło je w sposób zadziwiająco rozsądny. Nie tylko zorganizowano szerokie konsultacje w samej armii, ale sięgnięto również po cywilnych specjalistów. Trochę, co prawda, widać, że nie było wśród nich kreatorów mody, ale postawiono na funkcjonalność.
W porównaniu z dotychczas obowiązującym wzorem 93, opartym na kroju US (ubiór skoczka, model munduru wojsk specjalnych z lat 60.), zmieniło się właściwie wszystko. Łącznie z tym, że znikną pagony. Zastąpi je jeden, mocowany na wzór angielski w okolicy zapięcia bluzy. Kieszenie na piersiach naszyto pod kątem. Bogato zabudowano rękawy, na które przeniesiono dolne kieszenie z bluzy. Wojsko pożegna się również z szelkami i pasem. Spodnie będą miały nylonowy pasek ze zwykłą plastikową zapinką, co oznacza, że do polskiej armii wejdzie w ten sposób moda noszenia broni krótkiej niczym w westernach – na udzie. Prawdziwą nowością będą piankowe wkłady ochraniające, które żołnierze w razie potrzeby będą mogli wkładać w naszyte w okolicy łokci i kolan kieszenie. Ma to poprawiać komfort i chronić przed drobnymi urazami. Przed wiatrem szyję żołnierzy ma chronić zapinana na rzepy stójka. Na bardziej reprezentacyjne okazje będzie można wykładać ją na coś w rodzaju kołnierzyka. Ci, którzy już testowali nowe mundury, bardzo je sobie chwalili.
Zmieni się tkanina – nowy mundur wykonany będzie pół na pół z bawełny i poliestru. Dzięki temu ma być trwalszy. Niestety armia nie zdecydowała się na zmianę kamuflażu, który uważany jest za przestarzały.
Nowe mundury dostaną również marynarze, czołgiści i lotnicy.
Zmiana nie nastąpi jednak bardzo szybko. Dopiero po 1 czerwca zostanie ogłoszony przetarg na szycie nowych kompletów. Wszyscy żołnierze dostaną je dopiero, kiedy z magazynów całkowicie zejdą mundury starego wzoru. Może to potrwać nawet kilka lat. MON nie udziela jeszcze informacji, ile będzie kosztowała wymiana umundurowania.