Po głośnej sprawie, kiedy ratownicy stwierdziwszy śmierć 55-letniego mężczyzny w karetce w okolicach Siewierza odwieźli jego ciało na miejsce wypadku i tam pozostawili, minister zdrowia zapowiedział zmianę przepisów dotyczących stwierdzania zgonów. Szkoda, że dopiero po tak bulwersującym zdarzeniu Bartosz Arłukowicz zabiera głos. Już w czerwcu (POLITYKA 24) zwracaliśmy ministrowi uwagę, że przepisy regulujące stwierdzanie śmierci przez lekarzy są w Polsce anachroniczne, niespójne i zmuszają do łamania prawa, co wszystkim uchodzi na sucho. Resort zdrowia nie zareagował, choć zgłoszony postulat okazał się, jak widać, bardzo pilny.
Dlatego powtarzamy: trzeba wprowadzić w powiatach (wzorem innych krajów) stanowisko koronera, który będzie uprawniony do wyjaśniania okoliczności śmierci pod nieobecność lekarza, oraz przeformułować ustawę o ratownictwie, by wyraźnie określić w niej, kiedy lekarze pogotowia mogą wystawiać kartę zgonu. Obecna ustawa im tego zabrania, co jest często udręką dla rodzin, które bez takiego dokumentu nie mogą organizować pogrzebu. Wszystkiemu winne są nieprzejrzyste przepisy, które Ministerstwo Zdrowia planuje bezskutecznie zmienić od co najmniej kilku lat. W 2010 r. Główny Inspektorat Sanitarny rozpoczął nawet prace nad nowelizacją stosownych ustaw, ale toczyły się tak ślamazarnie, że praktycznie ustały. Jak poinformował mnie rzecznik tej instytucji Jan Bondar: – Zabrakło woli politycznej, aby coś w tej kwestii zmienić. Jakby do tego potrzebna była polityka, a nie zdrowy rozsądek!