Wzmocnienie europejskich armii to odpowiedź na ekspansywną politykę Rosji i próba jej zatrzymania – uważają zgodnie zachodnie media. Dziennik „The Guardian” pisze wprost, że dyskusje o ewentualnym rozlokowaniu broni toczą się między Stanami Zjednoczonymi i Polską. Wcześniej amerykański „The New York Times” informował, że USA rozważa, czy ciężka broń powinna trafić – poza Polską – do Bułgarii, Rumunii, krajów bałtyckich. Wymienił też Węgry.
W rozmowie z PAP minister obrony Tomasz Siemoniak zaznaczył, że kwestię wzmocnienia polskiej armii rzeczywiście konsultował – w rozmowie z sekretarzem obrony USA Ashem Carterem.
– Od dłuższego czasu zabiegamy o jak największą amerykańską obecność wojskową w Polsce i na całej wschodniej flance NATO. Stany Zjednoczone przygotowują pakiet działań, wśród których bardzo istotne będzie rozmieszczenie ciężkiego sprzętu w Polsce i innych krajach – precyzuje Siemoniak.
Minister dodaje, że na rotacyjną obecność amerykańskich sił wojskowych Polska może liczyć do końca 2016 roku. W przyszłym roku mają zostać ukończone prace nad tarczą antyrakietową w Radzikowie. To nie działanie doraźne – podkreśla Siemoniak – ale trwały i potrzebny element działania w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego.
„The Guardian” pisze jednak o pewnej doraźności. Decyzja o umocnieniu armii to w ocenie brytyjskiego dziennika skutek działań Kremla. – Kreml próbuje destabilizować kraje dawnego bloku sowieckiego, które teraz ściślej współpracują z NATO i UE – pisze. Wsparcie militarne ma być sygnałem i hamulcem dla Rosji.
Z kolei „New York Times” cytuje byłego dowódcę naczelnego NATO Jamesa Stavridisa, który uważa, że państwa graniczące z Rosją mają żal do Amerykanów i państw Europy Zachodniej – o „letnie” stosunki z Kremlem i brak zdecydowanych działań.
Ministrowie obrony państw NATO spotkają się w przyszłym tygodniu (24–25 czerwca) w Brukseli.
Informacje o ewentualnym rozmieszczeniu amerykańskich sprzętów w Europie spłynęły w szczególnym momencie – w zeszłym tygodniu opublikowano wyniki badań Pew Research Center, z których wynika, że niewielu mieszkańców państw członkowskich NATO miałoby ochotę wspomóc inne kraje, gdyby groziło im militarne niebezpieczeństwo ze strony Rosji.
*
Czytaj także: Niewielu na Zachodzie ma ochotę zadzierać z Rosją