Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dlaczego i jak PiS chce zmienić konstytucję

Tomasz Adamowicz / Forum
Mnie jako historykowi ciarki przechodzą po głowie, co można przy pomocy nowego uprawiania historii zrobić z teraźniejszością i jak określać przyszłość – mówił w TOK FM prof. Wiesław Władyka.

W Poranku TOK FM, prowadzonym przez Jacka Żakowskiego, zaproszeni goście – publicysta POLITYKI Wiesław Władyka, Tomasz Wołek oraz Tomasz Lis – omawiali projekt nowej konstytucji Prawa i Sprawiedliwości.

– Jak to się stało, że w kampanii wyborczej rozmawiamy o wszystkim: o uchodźcach, niedyskryminowaniu mniejszości seksualnych, złotówkach na dzieci, a nie rozmawiamy o fundamentalnej sprawie – wizji Polski, która jest przedmiotem tej kampanii wyborczej? pytał swoich rozmówców publicysta POLITYKI.

Według Wiesława Władyki Jarosław Kaczyński wprowadził do debaty publicznej temat zmiany konstytucji nie tylko treściowo w jego licznych wystąpieniach są elementy projektu nowej konstytucji. – Wprost mówi o tym, że nie da się naprawić Rzeczypospolitej, nie zmieniając konstytucji – podkreślił publicysta.

– Ja mam wrażenie, że Kaczyński wkraczając na scenę polityczną w tym dobrym dla PiS okresie sondażowym, zaczął mówić twardym językiem nie dlatego, żeby zniechęcić umiarkowanych wyborców, ale żeby po wyborach mieć argument: nie ukrywaliśmy tego. Mamy legitymizację dla zmiany ustrojowej – uważa Jacek Żakowski.

Tomasz Lis przypomniał wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z Elbląga o tym, ile PiS potrzebuje posłów i senatorów, żeby ewentualnie zmienić Konstytucję Rzeczypospolitej. Redaktor naczelny „Newsweeka” podejrzewa jednak, że prezes PiS zdaje sobie sprawę z tego, że nie będą mieć ich aż tylu.

– Jeśli PiS zdobędzie 231, a nie 2/3 potrzebne do zmiany konstytucji, to de facto według mnie już nastąpi zmiana konstytucji. Ponieważ będziemy mieli ośrodek prezydencki, który nie wykazuje ambicji do samodzielności i niepodległości, będziemy mieli panią Szydło, która będzie podwładną Jarosława Kaczyńskiego, czyli będziemy mieć szefa państwa, którego nazwałem naczelnikiem państwa sprawującego władzę z pozakonstytucyjnego ośrodka władzy przy ul. Nowogrodzkiej. Jego odpowiedzialność będzie mikroskopijna, mała w porównaniu do uprawnień, jakie on sobie sam przyzna – uważa Lis.

Jacek Żakowski następnie przywołał kluczowy fragment projektu PiS (art. 108), który świadczy o głębi zmian ustrojowych, jakie partia Kaczyńskiego chce wprowadzić: „bez względu na wynik wyborów, jaka jest większość parlamentarna, prezydent może odmówić powołania prezesa Rady Ministrów lub ministra, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie, że nie będzie on przestrzegać konstytucji”. To będzie jego osobista, jednostronna decyzja – podsumował Żakowski.

Zdaniem Tomasza Lisa ten model tworzenia ustroju prezydenckiego przypomina bardziej francuski niż amerykański, ale to jeszcze nie oznacza naruszania trójpodziału władzy.

– Ale to jest naruszenie zasad państwa prawa, ponieważ państwo prawa polega na tym, że jeśli ma się wobec kogoś jakieś zarzuty i podejmuje się wobec niego jakąś decyzję, to one muszą być uzasadnione i decyzja jest zaskarżalna – nie zgodził się Żakowski.

Według Wiesława Władyki już 231 głosów wystarcza, żeby ustawami zmienić ten ustrój. Wystarczy stworzyć fakty personalne oraz fakty instytucjonalne, które pokażą nam, że istniejemy w innym kraju, żyjemy według innych reguł. Jarosław Kaczyński dużo teraz mówi o IPN-ie, który ma być instytucją moralności publicznej, specjalnej, otrzyma jakieś prerogatywy, zapewne zmieni się jego personalny skład. I mnie jako historykowi ciarki przechodzą po głowie, co można przy pomocy nowego uprawiania historii zrobić z teraźniejszością i jak określać przyszłość – uważa publicysta POLITYKI.

Tomasz Wołek uzupełniając tę myśl, podkreślił, że ofiarą zmian radykalnych padłoby znacznie więcej instytucji i dziedzin: od mediów publicznych po wywieranie nacisku na media prywatne. Przywołał również ostatni tekst Anny Dąbrowskiej, który ukazał się w najnowszej POLITYCE. To takie nasłuchy reporterskie, jak wyglądają spotkania polityków PiS, kiedy oni sądzą, że są we własnym towarzystwie. I oni bez ogródek, bez żenady to wszystko wykładają na stół.

Jacek Żakowski przywołał z kolei tekst „Rzeczpospolitej”, który „pokazuje nikłość różnic między Platformą a PiS”. Chodzi o pomysł gen. Paska, doradcy wicepremiera Tomasza Siemoniaka, żeby stworzyć w Polsce Gwardię Krajową liczącą 300 tys. członków. Skrytykowałem ten pomysł. Nie uważam, że to jest w ogóle zły pomysł, tylko że takie 300 tys. paramilitarnych ludzi w 30-milionowych kraju to będzie problem. I czy to jest pomysł, który się PiS-owi spodoba? Tak, to jest pomysł, który jest PiS-owi spodoba. Czy zachowanie CBA, podsłuchy i inwigilacja tego, co zrobiła Platforma, się PiS-owi spodoba? – pytał Żakowski.

Dyskusję zakończył Wiesław Władyka, przyznając, że rolą dziennikarzy jest dyskutowanie o różnicach, nie podobieństwach między PO i PiS. – A różnica jest fundamentalna. Nawet jeżeli masz zbieżność jeden do jednego w jakichś postulatach, hasłach, rozwiązaniach, to naszym obowiązkiem jest zwrócenie uwagi na różnicę, to o nią chodzi w tych wyborach – uważa prof. Władyka.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną