Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Finał afery sopockiej: Jacek Karnowski niewinny. To blamaż prokuratury

Agencja Gazeta
Prokuratorzy wobec Karnowskiego zastosowali zasadę odwrotną niż ta, która obowiązuje: wszystkie wątpliwości interpretowali na niekorzyść oskarżonego. A zapłacimy za to my, podatnicy.

Sąd uniewinnił Jacka Karnowskiego od stawianych mu korupcyjnych zarzutów. To bezprecedensowy blamaż prokuratury.

Ponad siedem lat Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, żył z piętnem oskarżeń o korupcję. „Afera sopocka” odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Zaczęło się od tego, że w lipcu 2008 r. sopocki biznesmen i działacz PO Sławomir Julke oskarżył prezydenta miasta, skarbnika pomorskiej PO, o żądanie dwóch mieszkań w zamian za zgodę na nadbudowę kamienicy należącej do Julkego. Koronnym dowodem miało być nagranie rozmowy obydwu panów, którzy do tego czasu byli zaprzyjaźnieni. Karnowski zaprzeczał oskarżeniom. Zrezygnował z członkostwa w PO. W referendum zweryfikował kwestię swoich dalszych rządów w mieście.

Cała historia już na starcie miała polityczny podtekst, bo okazało się, że Julke próbował także nagrać (a może i nagrał) Donalda Tuska, wtedy szefa PO i premiera. Spekulowano, czy oskarżył prezydenta Sopotu sam z siebie, czy pod presją jakichś tajemnych zleceniodawców. Treść nagrania rozmowy Julkego z Karnowskim nie była jednoznaczna. Szybko też wyszło na jaw, że prokuratura nie zabezpieczyła dyktafonu z owym kluczowym nagraniem. I że tego dyktafonu nie ma, ponieważ biznesmen go zniszczył. Dla śledczych powinien to być mocny sygnał ostrzegawczy.

Jednak nie był. Niewiele jest spraw, w których prokuratorzy zaangażowaliby się tak bardzo w szukanie dowodów winy. Szukali w sopockim magistracie i w całej Polsce (tzw. śledztwo trałowe). Postawili Karnowskiemu osiem zarzutów, w tym 7 korupcyjnych. Akt oskarżenia po raz pierwszy trafił do sądu w maju 2010 r. I został zwrócony do poprawki. Drugie podejście miało taki sam finał. Sąd przyjął dopiero trzecią wersję.

Jak w bajce o Kubusiu Puchatku, im bardziej śledczy szukali dowodów, tym bardziej ich nie było. Ubywało zarzutów i malała wartość korzyści, które prezydent Sopotu miał rzekomo przyjąć. A już zupełnie brakło dowodów na jakikolwiek rewanż Karnowskiego za domniemane korzyści.

Wątek mieszkań, od którego wszystko się zaczęło, został umorzony w grudniu 2013 r. Teraz sąd, który wydał wyrok uniewinniający, odnosił się już tylko do dwóch zarzutów – dotyczyły one przyjęcia łapówek w postaci naprawy aut (wartość ok. 10 tys zł) od sopockiego dilera samochodowego oraz prac ziemnych (ok. 2 tys. zł) od miejscowego przedsiębiorcy budowlanego. Od obu tych zarzutów Jacek Karnowski został uwolniony. Był jeszcze zarzut poświadczenia nieprawdy w związku z przetargiem na auta dla Urzędu Miejskiego w Sopocie. Tu postępowanie zostało warunkowo umorzone na rok.

Dziś najdobitniejszym komentarzem do całej sprawy były słowa sędzi Anny Lewandowskiej, że prokuratorzy wobec Karnowskiego zastosowali zasadę odwrotną niż ta, która obowiązuje: wszystkie wątpliwości interpretowali na niekorzyść oskarżonego. Koszty procesu – 112 tys. zł – pokryje Skarb Państwa czyli my, podatnicy.

Wyrok nie jest prawomocny. Ale poważne zmiany są tu mało prawdopodobne.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama