Zełenski w Warszawie: jeszcze nie przełom. Czy przy Trumpie Nawrocki mówiłby to samo?
Wizyta Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie i spotkanie z Karolem Nawrockim żadnym przełomem we wzajemnych stosunkach nie są. Ale bardzo dobrze, że do tego doszło, bo narastające napięcie między Pałacem w Warszawie a Kijowem stawało się nieznośne i, co ważniejsze, niepotrzebne. Dawało pożywkę Kremlowi i skłaniało gospodarzy tego przybytku do zacierania rąk. Przecież Moskwie zawsze chodzi o to samo: żeby poróżnić sąsiadów i łatwiej nimi manipulować. Teraz dodatkowo się przyczaja, żeby rozbić Unię Europejską. Gdy trwa wojna, po co dawać wrogowi choć okruszynę satysfakcji? Na szczęście Zełenski, mający nieporównanie większe niż Nawrocki doświadczenie dyplomatyczne, zdecydował się wykorzystać je i przeciąć dziecinne przepychanki, kto do kogo i kiedy.
Zełenski w Warszawie
Rozmowom przyświecało przekonanie, że w kwestiach strategicznych, dotyczących bezpieczeństwa, Polska i Ukraina są razem. W tym duchu ocenił je Karol Nawrocki i dodał, że spotkanie w Warszawie jest dobrą informacją dla Warszawy, Kijowa, dla całego regionu, a złą dla Moskwy. Oby dotarło to do polskiego prezydenta na trwałe, nie tylko dla doraźnych potrzeb dzisiejszej wizyty.
Szczęśliwie rozmów obu prezydentów nie zdominowały tematy historyczne, choć stanowiły niezwykle ważną ich część. Nie mogło być inaczej, sprawa Wołynia, ekshumacji i pochówków ofiar rzezi na Polakach nie została rozwiązana. A ten właśnie problem ciąży nieustająco na wzajemnych relacjach. Opór i brak zrozumienia ze strony Kijowa jest niezrozumiały dla Polaków. I nie tylko dla nich.
Teraz padła obietnica, złożona publicznie przez Zełenskiego, że każda z ofiar zostanie odnaleziona i godnie pochowana. Słowa prezydenta zobowiązują. Polski IPN złożył 26 wniosków o ekshumacje, żaden z nich nie został na razie rozpatrzony. I to ma się zmienić. Nawrocki wręczył Zełenskiemu książki o ofiarach i dokumenty zbrodni wołyńskiej wydane w IPN za jego kierownictwa.
Czytaj też: Nocny szczyt UE. Najpierw klapa, potem rozwiązanie. Ukraina nie zostanie bez pieniędzy
Wsparcie dla Ukrainy
Bezpieczeństwo to dziś kwestia wysuwająca się na pierwszy plan. Jak można przypuszczać, nie było tu sprzeczności. Nawrocki zdaje sobie sprawę z rosyjskiego zagrożenia dla Ukrainy, ale również dla Polski i Europy. Wie, że wojnę musi zakończyć trwały i rzeczywisty pokój, z gwarancją całości terytorium Ukrainy. W innym przypadku Rosja dostanie cenny czas na przegrupowanie sił i środków. Jak nie omieszkał przypomnieć polski prezydent, trwały pokój jest możliwy jedynie dzięki zaangażowaniu Donalda Trumpa, bo tylko Trump może zmusić Putina do zakończenia wojny.
Będzie też współpraca gospodarcza ukierunkowana na kwestie bezpieczeństwa. Polska przekazała pomoc wojskową (wszystko mamy spisane – powiedział Nawrocki) wielkiej wartości. Teraz ta pomoc będzie prowadzona w nieco innej formie, w zamian Ukraina podzieli się swoim doświadczeniem w dziedzinie produkcji dronów i ochrony antydronowej. Te doświadczenia i sztuka używania dronów w nowoczesnej wojnie są dla nas niezwykle cenne, a nikt nie zgromadził ich więcej niż ukraińska armia.
Dziennikarze pytali o sprawę samolotów MiG-29. Zełenski wyjaśnił, dlaczego na tych maszynach tak Ukrainie zależy. Chodzi przede wszystkim o pilotów, każdy z nich jest najcenniejszą częścią obrony powietrznej, tymczasem szkolenie do obsługi F-16 trwa wiele miesięcy i wyłącza pilotów ze służby w kraju. MiG-29 są im znane. Ze słów Zełenskiego wynikało, że ten temat został w rozmowie poruszony. I chyba sprawa ich przekazania zostanie rozwiązana, bo Nawrocki podkreślił, że decydujący ruch należy do rządu.
Czytaj też: Nowy plan dla Ukrainy. Czy pominięta Europa odwiedzie Trumpa od ustępstw na rzecz Putina?
Co Nawrocki powie Trumpowi
Zełenski nie zapomniał o podziękowaniach. Trochę to było wywołane przez Nawrockiego, który zauważył zmianę w stosunku Polaków do Ukraińców mieszkających w Polsce, uchodźców wojennych. Te relacje są dziś gorsze niż w 2022 r., kiedy Polacy otworzyli domy, serca i portfele (są gorsze również „dzięki” ludziom Nawrockiego).
Zełenski po raz kolejny – bo przecież robił to zawsze w Polsce – podkreślił, że ta pomoc Polaków i Polski była niezwykle istotna i zdecydowała na zawsze o naszych sąsiedzkich relacjach. Tego się nie zapomina. Ukraińcy są za nią wdzięczni i ta wdzięczność nie przeminie. Dziękują, bo mogli w Polsce normalnie żyć i pracować. Bo Polska zawsze wspierała Ukrainę, tak było od dnia uzyskania niepodległości w 1991 r. Partnerstwo wschodnie w realu.
Ale czy to nie jest zrozumiałe samo przez się? Wydaje się – i oby nie było to złudne wrażenie – że dzisiejsza wizyta odmieniła nieco relacje na szczytach władz obu państw. Że obcość czy nawet wrogość demonstrowana przez polskiego prezydenta została złagodzona. Oczywiście nie są to relacje, jakie Zełenski miał z Andrzejem Dudą. Ale i czas był inny, emocje większe i zapewne otwartość Dudy na sprawy ukraińskie większa niż u Nawrockiego. W dodatku Nawrocki deklaruje się jako człowiek Trumpa, podkreśla swoje relacje z amerykańskim prezydentem. Trump natomiast jest często postrzegany jako wyraziciel pomysłów Putina.
Czy Nawrocki mógłby powiedzieć Trumpowi to, co mówił w obecności Zełenskiego w Warszawie? Że Rosja chce zburzyć ład demokratyczny, zniszczyć pokój w Europie i narzucić jej własne reguły? I że nie ma na to zgody Europejczyków? Czy mógłby przypomnieć Trumpowi, który lubi, gdy się podziwia jego zasługi, że tylko on ma siłę i potrafi zmusić Putina do zawarcia pokoju? No i o tym, że Ukraina nie może podpisać kapitulacji.