Coś drgnęło w stosunkach Dużego Pałacu z prezydentem Ukrainy. Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz – ten sam, który jeszcze niedawno wytykał władzom ukraińskim „brak wdzięczności” za pomoc Polski dla walczącej z rosyjską napaścią Ukrainy – oświadczył, że „cieszymy się, iż relacje z Polską są dla prezydenta Ukrainy ważne. Nad datą spotkania prezydentów w Warszawie pracujemy w otwartych i aktywnych kontaktach dyplomatycznych”.
To reakcja na poniedziałkową deklarację prezydenta Ukrainy, że chętnie spotka się z Nawrockim w Warszawie. „Ukraina szanuje Polskę i jest wdzięczna Polsce za to, że przyjęła naszych ludzi, pomaga i wspiera”, powiedział Zełenski i dodał, że zaprosił formalnie prezydenta Polski do Kijowa.
Czytaj też: Następca? Co się dzieje między Nawrockim a Kaczyńskim. Ten drugi na pewno ma kłopot
Nawrocki, Zełenski: przepychanki
Oby na tym zakończył się zły czas ostentacyjnego dystansowania się Nawrockiego od Zełenskiego. Owszem, prezydent Ukrainy musi teraz stawiać czoła nie tylko rosnącej presji Białego Domu Trumpa na przyjęcie jego planu pokojowego i nieustającym atakom Rosji, lecz także skandalowi korupcyjnemu w swym najbliższym otoczeniu. Skoro jednak prezydent Francji, premier Wielkiej Brytanii i kanclerz Niemiec nie widzą problemu, by się z nim spotkać w Londynie, to czemu Zełenskiego miałby unikać prezydent Polski?
A unikał, bo od momentu objęcia urzędu głowy państwa kontaktował się z nim jedynie telefonicznie, choć jego poprzednik Andrzej Duda, a nawet prezes PiS Jarosław Kaczyński nieraz pofatygowali się do Kijowa na znak solidarności z napadniętą Ukrainą. Przepychanki protokolarne – czy najpierw Zełenski do Warszawy albo Nawrocki do Kijowa – nie licują z powagą sytuacji. I potwierdzają obawy Polaków, że Nawrocki nie nawiąże dobrych relacji z Zełenskim.
Jest bowiem debiutantem w polityce zagranicznej i żywi nacjonalistyczne uprzedzenia wynikające z polityki historycznej obozu Kaczyńskiego, który wyniósł go do władzy. Sprawa wołyńska nie powinna być warunkiem cieplejszych relacji między prezydentami Polski i Ukrainy. Zwłaszcza że prace nad upamiętnieniem ofiar tragedii wołyńskiej ruszyły w Ukrainie z martwego punktu.
Czytaj też: Nawrocki superstar. Kogo i dlaczego zachwyca prezydent. Nie tylko z prawej strony
Nie może być dwóch polityk
Zgadzając się przybyć do Warszawy z wizytą i spotkać się twarzą w twarz z Nawrockim, prezydent Zełenski wykazał się większą dojrzałością niż otoczenie prezydenta RP, które traktuje czasem jego ukraińskiego odpowiednika w stylu Trumpa. W patriotycznym interesie Polski leży kontynuacja współpracy z walczącą Ukrainą. Kłopoty Zełenskiego w polityce ukraińskiej nie mogą być pretekstem do zmiany naszego dotychczasowego stanowiska. Hasło „za wolność waszą i naszą” jest nadal aktualne. Nie można go zastąpić hasłem „poczekamy, zobaczymy”. Rząd Donalda Tuska to rozumie i tego się trzyma.
Prezydent Nawrocki będzie miał szansę podczas wizyty prezydenta Ukrainy w Polsce pokazać, że też to rozumie, akceptuje i wspiera ze swojej strony. Nie może być dwóch polskich polityk względem Ukrainy. Inaczej nie dziwmy się, że nas nie zapraszają do stołu rozmów, jak dziś dalej pomóc Ukrainie wygrać pokój.