Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Bez sentymentów

Polsat zakoduje połowę Euro 2016. Bez dodatkowych opłat tylko 24 mecze

scyther5 / PantherMedia
Podczas wielkich imprez sportowych Polsat konsekwentnie realizuje zasadę płać i płacz. Tym razem zakoduje większość spotkań grupowej fazy piłkarskich mistrzostw Europy.

Jak się można było spodziewać, kibicowska Polska zawrzała z oburzenia, a w internetowych komentarzach trwa nawoływanie do bojkotu telewizji, pozostającej własnością Zygmunta Solorza-Żaka. Nawoływanie to jest okraszone wezwaniami do podjęcia radykalnych działań przez polityków, którzy dopuścili do tego, by tenże kibic skazany był na łaskę i niełaskę prywatnego nadawcy, kierującego się przede wszystkim tym, by do interesu nie dokładać. Zgodnie z takim, podszytym oburzeniem, tokiem myślenia piłka nożna w odmianie prezentowanej przez drużynę narodową jest towarem podlegającym wyjątkowej ochronie, a więc ogólnie dostępnym.

Tymczasem ogólnie dostępne są tylko te mecze, o których nietykalności decyduje ustawa (w przypadku imprezy piłkarskiej są to spotkania z udziałem Polaków, półfinały i finał). Patrząc z tego punktu widzenia, można powiedzieć, że Zygmunt Solorz-Żak to jednak ludzki pan, bo mógł zakodować wszystkie pozostałe mecze, a jednak połowę spotkań jednej ósmej finału oraz wszystkie począwszy od ćwierćfinałów będą pokazywane w kanałach ogólnodostępnych.

Ruch Polsatu to pewna dolegliwość przede wszystkim dla futbolowych ortodoksów, którzy traktują turniej w rodzaju mistrzostw Europy z nabożną czcią i nie wyobrażają sobie, by opuścić jakiekolwiek spotkanie. Reforma autorstwa skazanego właśnie na futbolową banicję Michela Platiniego, byłego szefa UEFA, oznacza jednak, że do fazy pucharowej można będzie awansować nawet z trzeciego miejsca w grupie, więc należy się spodziewać, że w fazie grupowej wielkich emocji nie będzie.

Mecze o wszystko raczej odbędą się bez udziału potęg, a i pojedynki w jednej ósmej finału (zupełnie nowego szczebla drabinki w mistrzostwach Europy) odbędą się, prawdopodobnie, z udziałem słabszych zespołów. Tak więc kto ostrzy sobie zęby na futbol w najlepszym wydaniu, wiele na cynicznej kalkulacji Solorza-Żaka nie straci.

Z punktu widzenia lojalnych abonentów Polsatu taka decyzja jest jednak irytująca, bo okazuje się, że wierność to za mało, żeby zasłużyć na prezent w postaci darmowego dostępu do piłkarskiego EURO. Transmisje spotkań piłkarskich to biznes jak każdy inny i widocznie w zakodowanie połowy turnieju jest wkalkulowana wściekłość abonentów. Mówiąc wprost: zyski ze sprzedaży dodatkowych pakietów są większe niż straty spowodowane buntem klientów, którzy w geście protestu przeciwko cynizmowi prezesa Solorza nie przedłużą związku z Polsatem.

Swego rodzaju testem dla Solorza były mistrzostwa świata w siatkówce, kiedy to zdecydował się na identyczne zagranie. Już wtedy słychać było wezwania do bojkotu i nieprzedłużania polsatowskiego abonamentu, ale najwyraźniej niewielu oburzonych w tym postanowieniu wytrwało.

Kurcząca się liczba bezpłatnych futbolowych transmisji to naturalna konsekwencja opanowania tej działki telewizyjnego biznesu przez prywatnych nadawców. Można się na taką rzeczywistość oburzać, ale też można na to spojrzeć z innej strony: tak jak duża część pieniędzy, które prywatni nadawcy płacą za prawa do pokazywania futbolu ligowego, wraca do klubów, a więc przyczynia się do ich dobrobytu, tak samo rosną premie wypłacane narodowym federacjom piłkarskim za awans reprezentacji do wielkich turniejów, również dlatego, że prawa telewizyjne wciąż drożeją.

A że Polski Związek Piłki Nożnej jak do tej pory nie potrafił przekuć swojego bogactwa w sensowny system szkolenia (co urodzi się z ogłoszonego niedawno w pompą Narodowego Modelu Gry, zobaczymy za klika lat), który Lewandowskich wypuszczałby seriami, to już temat na zupełnie inną opowieść. 

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną