Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Serce na talerzu

Unijne pieniądze są nam na szczaw potrzebne. Obejdziemy się.

Unia Europejska łaski nam nie robi, był łaskaw parę dni temu powiedzieć premier Morawiecki. W jego wystąpieniu usłyszeliśmy ponadto, że to my, Polska, otworzyliśmy się na Unię, która od dawna zabiegała o przyjęcie w swoje szeregi kogoś tak atrakcyjnego. Najnowsze technologie latały w naszym kraju stadami, wystarczyło okno otworzyć i już jakaś wpadła. Autostrady, szosy, mosty, linie kolejowe, obwodnice – zawrót głowy, ile tego było i jakie wszystko nowoczesne. Po prostu po Peerelu nam zostało. Zgodziliśmy się więc wejść do UE, by się naszymi sukcesami podzielić ze słabszymi. Polak ma serce na talerzu – rzecz jasna w lodówce, żeby się nie popsuło. Gorące serce w zamrażarce to jest patent, którego od trzech lat świat nam zazdrości.

Wiadomo, że zachodnia Europa została zasypana uchodźcami, więc problem się zrobił i to nie byle jaki (przepraszam za ujawnienie danych osobowych). Kraje UE do dziś szukają najlepszego rozwiązania. Tymczasem Polska znalazła. Nie wpuściła ani jednego migranta. Siedźcie w swoich domach, nie narażajcie życia na tratwach, my sami do was przyjedziemy i damy wam tyle, że się nikomu nie śniło. Obietnicę trzeba było spełnić i wywiązaliśmy się z tego wzorowo. Sama minister Beata Kempa pojawiła się jeden jedyny raz (w styczniu) w obozie uchodźców syryjskich w Libanie i przywiozła artykuły pierwszej potrzeby – pół tony piórników i ołówków. Teraz nasz pisowski rząd nie pofatygował się na nieformalny szczyt unijny dotyczący tego właśnie problemu. Nie należymy do klubu przyjaciół relokacji uchodźców i nie zamierzamy w tym procesie brać udziału, poinformował nasz premier. Krótko mówiąc, niedługo na czyjąś prośbę o szklankę wody będziemy odpowiadali: nie mamy takiej szklanki. Wprawdzie prezydent Macron straszy sankcjami za tę polską obojętność, ale – jak powiedział pewien zachwycony sobą europoseł od siatkówki – to strachy na Lachy.

Unijne pieniądze są nam zresztą na szczaw potrzebne. Obejdziemy się. Kwitnąca biało-czerwonymi różami gospodarka da sobie radę. Oczywiście będzie skromniej, ale tak właśnie ma być. Na wschodniej rubieży, gdzie MON formuje podobno nową ciężką dywizję, postawimy na przykład skromniejsze czołgi. Minister Błaszczak postanowił z grubsza odremontować nasze pancerne zapasy produkcji radzieckiej z lat 70. ubiegłego wieku, a także odmalować za 3 mln zł 14 tys. zabytkowych metalowych hełmów i sprzedawać je jako pamiątkowe doniczki do kwiatów. Zarobi się wtedy na ósme muzeum dla ojca Rydzyka, na zakup Westerplatte przez wojewodę pomorskiego i dofinansowanie Uniwersytetu w Opolu, w którym Patryk Jaki będzie wykładał studentom o szkodliwości edukacji homoseksualnej wśród dzieci w żłobkach.

Nie zapominajmy też, że pod dowództwem Mateusza Morawieckiego staliśmy się jedynym pomostem łączącym Europę i Stany Zjednoczone. Ze wszystkich krajów na świecie Ameryka chyba właśnie nas najbardziej podziwia i szanuje. Za zmiany w sądownictwie, za ustawę IPN i ogólnie za demokrację w bardzo nowoczesnym wydaniu. Prezydent Trump, gdy odwiedził Warszawę, poczuł się wręcz obezwładniony urokiem Andrzeja Dudy. Z obawy, by ten urok się nie powiększył, przez trzy lata nie zaprosił naszego męża stanu do Białego Domu.

Najgorsze, że euforia nam się załamała. Któż by się spodziewał, że takie kraje jak Senegal czy Kolumbia ośmielą się z nami zadrzeć właśnie w stulecie odzyskania niepodległości.

Polityka 26.2018 (3166) z dnia 26.06.2018; Felietony; s. 89
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną