Przyjaciołom – lekarzom
Kiedyś moją ulubioną częścią gazety były strony sportowe, resztę wyrzucałem. Słuchając radia, czekałem, aż skończą nudzić o tym, co wczoraj robił pierwszy sekretarz, i poruszą to, co ważne: Chromik, Drogosz, Królak. Dzisiaj jest – niestety – odwrotnie. Tak zwany grzbiet sportowy pozostawiam nietknięty, natomiast moją ulubioną lekturą stały się dodatki o zdrowiu, a raczej o jego braku, sponsorowane przez firmy farmaceutyczne.
Dzięki temu jestem na bieżąco i nie wychodzę na barana.