Tekstem Joanny Solskiej o ochronie zdrowia rozpoczynamy cykl artykułów o tym, co partie przed wyborami do Sejmu i Senatu 13 października proponują wyborcom w najważniejszych dziedzinach. Jutro Ewa Siedlecka o praworządności.
Wyborcy chcą usłyszeć w kampanii, jak wyrwać z zapaści publiczną służbę zdrowia – tak wynika z sondaży. Partie potraktowały to jako zaproszenie do licytacji, „kto da więcej”.
Cztery lata rządów PiS: Służba zdrowia w stanie przedzawałowym
Służba zdrowia. Ile i skąd te pieniądze?
Wszystkie partie zapewniają, że gdy dojdą do władzy, przeznaczą na publiczne lecznictwo więcej pieniędzy.
• PiS uważa, że problem zbyt małych środków już rozwiązał, bo wyższe nakłady na zdrowie zagwarantował ustawą. Do 2024 r. mają wzrosnąć do 6 proc. PKB. Ani słowa o tym, że oszukuje w liczeniu, porównując nakłady bieżące z PKB sprzed dwóch lat. Nie jest więc prawdą, że ustawa „jest realizowana z naddatkiem”. Tak naprawdę nakłady na zdrowie w stosunku do PKB nie rosną, nie sięgają nawet 5 proc. PKB. Rosną w złotówkach, gdyż zarabiamy więcej i płacimy wyższe składki. W swoim programie partia rządząca nawet nie obiecuje, że wreszcie zacznie liczyć rzetelnie. Na ostatniej prostej dorzuca zaś 2,5 mld zł na fundusz modernizacji szpitali.
• Koalicja Obywatelska obiecuje, że na zdrowie przeznaczać będzie od razu 6 proc. PKB. Niestety nie mówi, skąd je weźmie. Mamy uwierzyć, że przekona Unię, by dosypała pieniędzy. I że „wystarczy lepiej zarządzać”. Zapewnia też, że płacona przez nas składka na zdrowie nie wzrośnie.