W czwartek w samo południe prezydent Andrzej Duda wygłosił przed kamerami oświadczenie. Mówił, że przed chwilą skończył spotkanie z premierem i nominowaną na wicepremierkę Jadwigą Emilewicz. „Prowadziliśmy konsultacje, jakie jeszcze zmiany można by wprowadzić w pakiecie zwanym tarczą antykryzysową” – oświadczył. I dodał, że przedstawił Mateuszowi Morawieckiemu dwie propozycje, które są – jak podkreślił – „moimi oczekiwaniami odpowiadającym na potrzeby przedsiębiorców”. Duda oczekuje, a premier ma działać. Chodzi o to, by wszyscy przedsiębiorcy zostali zwolnieni z obowiązku płacenia składek na ZUS dla swoich pracowników przez trzy miesiące.
Po godzinie na konferencję, na którą wszyscy czekali od kilku dni, bo rząd miał właśnie ogłosić nowe obostrzenia dotyczące pandemii, wyszedł premier. Dziennikarze zapytali go o rewolucyjną zapowiedź prezydenta. Morawiecki kluczył: „W minioną niedzielę mieliśmy dużą sesję gospodarczą z udziałem pracodawców i ta propozycja, którą przedstawiliśmy, jest tożsama ze zwolnieniem pracodawcy z ZUS w tym sensie, że 50-procentowa ulga w ubezpieczeniu jest z punktu widzenia kosztów dla budżetu i korzyści dla przedsiębiorców na bardzo podobnym, jeśli nie identycznym poziomie”.
Mówiąc wprost: stwierdził, że obietnicy Dudy realizować nie zamierza. Zwolnienie z ZUS, i to tylko 50 proc. od pracownika, obejmie firmy zatrudniające od dziesięciu do 49 osób. W pierwszej tarczy z całego ZUS zwolniono firmy zatrudniające do dziewięciu osób.