Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Narodowcy do PiS: zostawcie Białoruś w spokoju

Demonstracja solidarności z Białorusią, 12 sierpnia 2020 r. Demonstracja solidarności z Białorusią, 12 sierpnia 2020 r. Grzegorz Łyko / Forum
Polska skrajna prawica ma swoją interpretację protestów na Białorusi: to jej sprawa, demonstracje sponsoruje zagranica, a Warszawa nie powinna się wtrącać, bo narobi sobie wrogów.

Na ulicach Mińska i innych miast nie ustają demonstracje po przeprowadzonych 9 sierpnia wyborach prezydenckich. Ich zwycięzcą ogłosił się Aleksandr Łukaszenka, często nazywany „ostatnim dyktatorem Europy”. Jeśli po raz kolejny zajmie stanowisko głowy państwa, będzie to już jego szósta kadencja. Nie dopuścić do takiego obrotu spraw próbuje opozycja, która niedzielne wybory uznaje za sfałszowane i niedemokratyczne.

Zarówno starcia na Białorusi, jak i demonstracje solidarności w Europie odbywają się praktycznie codziennie. Dezaprobatę dla siłowej pacyfikacji protestujących wyraziły już instytucje międzynarodowe, w tym Komisja i Parlament Europejski, a także Rada Europy. Zagraniczni politycy krytykują Łukaszenkę za wysłanie na demonstrantów szturmowych oddziałów policji i niewpuszczenie na Białoruś międzynarodowych obserwatorów wyborczych.

Czytaj też: Białorusini się nie poddają. Zbiera się masa krytyczna?

Polska prawica za Łukaszenką

Polskie władze też zajęły stanowisko. Andrzej Duda skierował list do członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, apelując o wymuszenie na Łukaszence zaprzestania używania siły. Z kolei premier Mateusz Morawiecki chce wspólnej reakcji wszystkich państw Unii Europejskiej, w czym wtórują mu członkowie jego rządu. Polska opowiedziała się przeciwko represyjnej polityce białoruskiego reżimu. Jak się jednak okazuje, nie wszystkie opcje polityczne w naszym kraju podzielają to stanowisko.

Polityków PiS jednoznacznie krytykuje skrajna prawica. Nie jest to żadnym zaskoczeniem, nie po raz pierwszy pobrzmiewają tu głosy faworyzujące interesy rosyjskie kosztem obrony demokracji i praw człowieka. W tym tonie prawica opowiada się od lat m.in. o wojnie o Donbas i aneksji Krymu. Moskwa jest w tych opowieściach portretowana jako imperium mające prawo do wielkości, a Władimir Putin – jako skuteczny lider odbudowujący narodową dumę.

Nie inaczej dzieje się przy okazji zamieszek na Białorusi. Na portalu Mediów Narodowych, gdzie realizują się skrajnie prawicowi publicyści i komentatorzy, protesty opisywane są niemal wyłącznie z punktu widzenia Łukaszenki. A ten od razu przypisał im chuligańskie intencje i zagraniczny sponsoring. W jednym z popularniejszych ostatnio artykułów możemy przeczytać słowa dyktatora o kierowaniu protestami „z Polski, Czech i Wielkiej Brytanii”. Ani wzmianki o zarzutach o wyborcze fałszerstwo czy wątpliwościach społeczności międzynarodowej co do legalności niedzielnego wyniku. Nie ma też głosów białoruskiej opozycji, cytowane jest za to tamtejsze MSW i jego dementi o jednej ofierze śmiertelnej starć z policją.

Adam Michnik: Wszyscy patrzmy teraz na Białoruś

Wszystkich Polska nie zbawi

Jeszcze wyraźniejsza jest interpretacja dotycząca polskiego zaangażowania w sprawy Białorusi. Zdaniem narodowców apele Dudy i Morawieckiego są przeciwskuteczne, bo doprowadzą do większej izolacji Polski na arenie międzynarodowej. Protesty przeciw Łukaszence są bowiem wewnętrznym problemem tego kraju, w który Warszawa absolutnie nie powinna się mieszać. „Skończmy z niesieniem zbawienia wszystkim wokół” – pisze Bartosz Malewski, sekretarz główny Młodzieży Wszechpolskiej. Jego zdaniem Polska nie ma obowiązku solidarnie wspierać Białorusinów, co polemizuje ze słowami premiera Morawieckiego. Uważa też, że nie należy się tutaj kierować moralnością, bo „w polityce nie ma moralnych obowiązków, są interesy”.

W podobnym tonie wypowiadają się działacze innych prawicowych organizacji: Marszu Niepodległości i Obozu Narodowo-Radykalnego. W mediach społecznościowych poddają w wątpliwość autentyczność zdjęć i nagrań z białoruskich demonstracji, za podawanie tychże jako „fake newsów” krytykują nawet TVP Info. Dominuje krytyka rządowego zaangażowania dyplomatycznego, które zdaniem radykałów nie poprawi, a pogorszy nasze relacje ze wschodnim sąsiadem.

Zagłębiem eksperckiej wiedzy na temat Wschodu jest dla skrajnej prawicy portal Kresy.pl, strona uznawana za piątą kolumnę Rosji, pełna materiałów propagandowych Kremla. Jako ekspert w Mediach Narodowych występuje Karol Kazimierczak. W jednej z wypowiedzi przestrzega Morawieckiego przed zbytnim wtrącaniem się w sprawy Białorusi, bo doprowadzi to jego zdaniem do zamknięcia kanałów komunikacyjnych między krajami i uniemożliwi jakąkolwiek współpracę. Mińsk zostanie naszym wrogiem, z którym nic już nie będzie dało się załatwić. Autor nie precyzuje, co w takim układzie Polska by straciła ani co jest tak cenną osią rzekomej kooperacji, żeby warto było jej teraz bronić.

Timothy Snyder: Łukaszenka może pójść drogą Jaruzelskiego

Lepszy mały dyktator niż Putin

Na skrajnej prawicy dominuje narracja, że Łukaszenka to może i dyktator, ale swój i przewidywalny. Próba obalenia go nieuchronnie doprowadziłaby natomiast do destabilizacji kraju, co jeszcze bardziej pchnie go w objęcia Moskwy. W ten dość pokrętny sposób narodowcy udowadniają zatem, że Polska, walcząc o białoruską demokrację, robi prezent Putinowi. Dostaje się też Biełsatowi, w prawicowym internecie pogardliwie nazywanym „TV Romaszewska” od nazwiska twórczyni i szefowej kanału. Telewizja powinna zostać pozbawiona polskiego wsparcia, w tym finansowego, bo stała się narzędziem liberalnej i unijnej propagandy, niczemu dobremu nie służy.

Białoruś należy zostawić samą sobie, bo – twierdzą narodowcy – Polska nie ma tam nic do ugrania. Łukaszenka i tak nie da się zrzucić z dyktatorskiego tronu, a stając po stronie opozycji, rząd Morawieckiego tylko psuje sobie relacje z autorytarnym reżimem. Lepiej się w takie rzeczy nie mieszać, a lekcją poglądową w tym temacie powinno być nasze zaangażowanie w konflikt na Ukrainie. Tam Warszawa była mocno obecna i, jak można przeczytać na prawicowych forach czy grupach facebookowych, nic na tym nie zyskała. Po co więc drażnić małego autokratę: Łukaszenkę, który pozostaje pod kuratelą dużego autokraty: Putina?

Problem w tym, że właśnie na taką postawę sam Putin liczy. Pozostawienie Białorusi bez międzynarodowego wsparcia to tak naprawdę wydanie na nią wyroku. Bez alternatyw Mińsk zawsze będzie patrzył w stronę Moskwy. Wszystko wskazuje na to, że patrzą tam też polscy narodowcy, chociaż może nie są tego jeszcze świadomi.

Czytaj też: PiS nie ma nic wspólnego z prawdziwą prawicą

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną