Niedawne wyjście Fideszu z centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), która zrzesza m.in. niemieckich chadeków, PO i PSL, mocno ożywiło rozgrywki na unijnym forum. W najbliższy czwartek Viktor Orbán przyjmie w Budapeszcie premiera Mateusza Morawieckiego i szefa Ligi Matteo Salviniego.
Ten ostatni za pośrednictwem mediów społecznościowych obniża oczekiwania, zastrzegając, że celem jego wyprawy nie jest omawianie sprawy grup politycznych. Zapewne Włoch nie jest w pełni prawdomówny, ale rzeczywiście trudno dziś obstawiać, co, jak i kiedy wyjdzie z tych rozmów. Salvini pamięta swoją wizytę u Kaczyńskiego w styczniu 2019 r., kiedy oferował sojusz w kontekście nadchodzących eurowyborów. Prezes PiS powiedział „nie”.
Czytaj też: PiS i Fidesz, dwa bratanki
Wyrzutek Orbán chce być silny
Obecnie Salvini, którego 27 europosłów tkwi we frakcji Tożsamość i Demokracja, chce ze względów partykularnych wyzwolić się z tego niewygodnego aliansu z partią Marine Le Pen. Liga znów współrządzi w swoim kraju i ma dwóch ministrów w gabinecie Maria Draghiego, a sam Salvini z demagoga niegdyś niewykluczającego wyprowadzenia Włoch z eurostrefy przeszedł błyskawiczne na pozycje bardziej umiarkowane od Le Pen czy niemieckiej AfD (też należy do Tożsamości i Demokracji).
„Euronawrócenie” Salviniego (pytanie, jak trwałe) jest teraz powodem kpin w Rzymie, ale bardzo pasuje wielu lojalnym wyborcom Ligi, której filarem od lat było północnowłoskie mieszczaństwo, drobny i średni biznes.