Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Nowy kanclerz w Warszawie, czyli na Zachodzie bez zmian

Kanclerz Olaf Scholz i premier Mateusz Morawiecki. Warszawa, 12 grudnia 2021 r. Kanclerz Olaf Scholz i premier Mateusz Morawiecki. Warszawa, 12 grudnia 2021 r. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Nowe władze w Niemczech patrzą na Polskę podobnie jak stare. Z PiS trzeba rozmawiać, nie robiąc sobie specjalnych nadziei. A prowadzenie walki o praworządność pozostawić Komisji Europejskiej.

Olaf Scholz, nowy kanclerz Niemiec, przyjechał do nas cztery dni po zaprzysiężeniu. Z Paryżem czy Brukselą oczywiście konkurować nie mogliśmy, ale tak szybka wizyta pokazuje, jak ważna jest dla Niemiec Polska, bez względu na liczbę spornych kwestii.

Czytaj także: Olaf Scholz zastąpił Angelę Merkel. Kanclerz z rozsądku

Scholz i Morawiecki podkreślali to, co łączy

Pierwsza wizyta Scholza w Warszawie pokazała, że zmiana na szczytach władzy w Niemczech nie oznacza żadnej rewolucji w polsko-niemieckich stosunkach. Co prawda premier Mateusz Morawiecki na wspólnej konferencji mówił o nowym rozdziale, ale w rzeczywistości zmieni się niewiele.

Na użytek wewnętrzny PiS wciąż Niemcami będzie straszył. Symptomatyczna była już reakcja Jarosława Kaczyńskiego, który miał oskarżyć nowy rząd niemiecki o plan budowy „IV Rzeszy”. Czerwono-żółto-zielona koalicja w swoim traktacie zapisała dążenie do budowy europejskiego państwa federalnego, co na eurosceptyczną ekipę rządzącą Polską zadziałało jak płachta na byka. Zupełnie niepotrzebnie, bo w rzeczywistości dla Niemiec to raczej plan bardzo odległy i mający przede wszystkim świadczyć o wadze proeuropejskiej polityki. Z takiej postawy należałoby się raczej cieszyć, bo komu jak komu, ale nam powinno wyjątkowo zależeć, by Niemcy czuły się nierozerwalnie związane z Unią.

Reklama