Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Ziobro listonoszem Kaczyńskiego? Byłby chaos

Lider Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro Lider Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro Łukasz Błasikiewicz / Kancelaria Sejmu RP
Zbigniew Ziobro kilka dni temu zapowiedział własny – czyli Solidarnej Polski – projekt reformy Sądu Najwyższego. I oto jest.

Ciekawe, że jota w jotę przypomina projekt, który opisywał w październiku zeszłego roku w mediach wicepremier Jarosław Kaczyński. Prezes PiS twierdził, że przygotowuje go kierowany przez niego Departament Bezpieczeństwa Narodowego.

Czytaj też: Zapowiedź kolejnych deform sądownictwa

Ziobro listonoszem Kaczyńskiego?

Kaczyński zapowiedział wtedy, że Sąd Najwyższy to będzie sąd „niewielki”, zajmujący się głównie skargami nadzwyczajnymi i ujednolicaniem orzecznictwa. Że będzie miał dwie Izby: Prawa Publicznego i Prawa Prywatnego. Że wszystkich sędziów się zwolni, a niektórych powoła na nowo. Tych „starych”, bez błogosławieństwa neo-KRS (orzekających w SN przynajmniej od dziesięciu lat), zachęci się do przejścia w stan spoczynku. A jeśli nie zechcą, ale do nowego, „niewielkiego” SN się nie dostaną (opiniować kandydatury ma neo-KRS, a wybierać spośród nich – prezydent)? Wtedy prezydent miałby im wskazywać sąd apelacyjny, w którym będą orzekać. Wszystkich sędziów w SN ma być do trzydziestu (jedna czwarta dzisiejszej maksymalnej liczby).

No i teraz tak opisywany przez szefa PiS projekt wniosła do Sejmu kierowana przez Zbigniewa Ziobrę Solidarna Polska. Trochę się w tym można pogubić, bo niby dlaczego Ziobro staje się nagle listonoszem Kaczyńskiego? I w końcu który projekt popiera PiS: wniesiony przez własnych posłów czy ten ostatni?

Zobaczymy, gdy (jeśli) Sejm zacznie pracę nad projektami. Są już cztery: prezydencki, pisowski, „kaczyńsko-ziobrowy” i opozycyjny, przewidujący unieważnienie nominacji sędziowskich z udziałem neo-KRS, likwidację tej rady i skutków działalności obsadzonej przez nią Izby Dyscyplinarnej.

Czytaj też: Strasburg o neo-KRS. Uzasadnienie dobitne jak nigdy dotąd

Sąd niewielki, chaos wielki

Projekt Kaczyńskiego/Ziobry z punktu widzenia oczekiwań Komisji Europejskiej – postawionych jako warunki powrotu do rozmów nad akceptacją wartego miliardy euro Krajowego Planu Odbudowy – jest całkowicie nieprzydatny. W ogóle nie podejmuje tematu przywrócenia do orzekania sędziów, którym stworzona przez PiS Izba Dyscyplinarna uchyliła immunitety w ramach represji za obronę niezależności sądownictwa. Projekty prezydencki i pisowski wprowadzają taką procedurę, ale nie gwarantują, że weryfikację tamtych orzeczeń neosędziów w Izbie Dyscyplinarnej przeprowadzą prawowici sędziowie.

Projekt wniesiony przez posłów Solidarnej Polski nie reformuje też postępowania dyscyplinarnego. Jedyną zmianą jest to, że będzie się nimi zajmowała – w drugiej instancji – Izba Prawa Publicznego SN.

Projekt ten przenosi sprawy kasacyjne, którymi dotąd zajmował się Sąd Najwyższy, do sądów apelacyjnych. Gdyby rzeczywiście wprowadzić to w życie, chaos byłby niewyobrażalny. I długi. Także dlatego, że sędziom w apelacji przybyłoby drugie tyle spraw, a w dodatku część musiałaby się od nich wyłączać, bo trafiałyby do nich kasacje od ich własnych wyroków.

Ale raczej nie warto poważnie rozważać takich scenariuszy, bo – jak sądzę – nawet ten Sejm uchwalenia czegoś takiego się nie dopuści. Nie przyniesie to żadnej korzyści w sporze z Unią, a od niego zależą pieniądze, które ta władza chce wydawać. Można natomiast postawić pytanie o odpowiedzialność ministra sprawiedliwości, który aby pozbyć się z Sądu Najwyższego kilkudziesięciu sędziów tylko dlatego, że nie ma wpływu na ich orzecznictwo, wnosi projekt potencjalnie dezorganizujący cały system sądownictwa.

Czytaj też: TSUE o neosędziach. „Możliwe rażące naruszenie prawa Unii”

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną