Kiedy ze spotkania liderów opozycji wypłynęły zdjęcia garnituru garniturów, w moich kręgach zawrzało. Owszem, idea, żeby pójść do wyborów możliwie jednym blokiem i w ten sposób wykorzystać asymetryczność wynikającą z metodologii liczenia głosów tzw. systemem d’Hondta, nie jest nam obca.
Ale od dłuższego czasu widać, że taki pojedynczy blok, który przekonałby wyborczynie i wyborców, będzie trudniej sformować niż kilka komitetów równolegle. Bo przy kilku ustawowo narzucone kwoty i przyjęty od biedy dla fasonu suwak mogłyby zagwarantować obecność na listach wystarczającej liczby sprawczych kobiet, by osoby z chromosomami XX przestały odgrywać rolę milczącej większości. Jeden blok – i garnitur garniturów w pierwszym rzędzie dosadnie o tym przypomniał – będzie wymagał pogodzenia na możliwie wysokich miejscach wszystkich kierownictw regionów, najważniejszych krewnych i znajomych. O suwakach zapomnijmy od razu. Kobiety? Upieką ciasteczka.
Liderzy opozycji zapraszają Gowina
Poza tym kwestia aborcji. Szymon Hołownia, daleko w tyle za własnymi wyborcami (według sondażu IPSOS dla OKO.press z 6–8 września „aż 94 proc. wyborców Polski 2050 chce, by Sejm po wyborach zmienił ustawę”), wciąż jakoś nie chce przełknąć, że kobieta sama mogłaby o sobie decydować. Podobny sceptycyzm wykazuje lider PSL. To fundamentalna kwestia wartości, którą można by rozegrać, tworząc blok techniczny, ale ten jest z kolei problemem organizacyjnym, finansowym (jak dzielić potem dotację?