Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Czy Jan Paweł II wygra wybory dla PiS?

Posłowie PiS w Sejmie po przegłosowaniu uchwały Posłowie PiS w Sejmie po przegłosowaniu uchwały Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
„Spadkobiercy komunistów niszczą Jana Pawła II po jego śmierci” – te słowa marszałkini Sejmu Elżbiety Witek najlepiej streszczają wyborczą narrację PiS na najbliższe tygodnie, a może nawet miesiące.

Sejm przyjął w czwartek uchwałę, w której Jan Paweł II został nazwany „najwybitniejszym Polakiem w historii” i „najwybitniejszym z ojców niepodległości Polski”, atakowanym „materiałami, których nie odważyli się wykorzystać nawet komuniści”. „Nie pozwolimy zniszczyć wizerunku człowieka, którego cały wolny świat uznaje za filar zwycięstwa nad imperium zła” – czytamy w przegłosowanej głównie przez posłów PiS uchwale.

Posłowie uchwalili dokument po kolejnych publikacjach, które dowodzą, iż Karol Wojtyła jeszcze jako metropolita krakowski wiedział o przypadkach pedofilii wśród księży i brał udział w ich tuszowaniu, np. przenoszeniu oskarżanych o takie przestępstwa księży do innych parafii czy nawet za granicę. Pisze o tym w wydanej właśnie książce holenderski dziennikarz Ekke Overbeek, w tym tygodniu TVN24 wyemitował także reportaż Marcina Gutowskiego „Franciszkańska 3” z podobnymi ustaleniami.

Obrońcy tradycji przed wyimaginowanymi zagrożeniami

Sprawa odpowiedzialności Karola Wojtyły, a później papieża Jana Pawła II za systemowe ukrywanie pedofilii w Kościele katolickim w kraju i na całym świecie jest przedmiotem gorącej debaty, w której dokonuje się przewartościowanie stosunku do papieża Polaka. Ale w tym, co robi z tą debatą PiS, nie chodzi o żadne dochodzenie do prawdy. PiS zwęszył w tej sprawie polityczną okazję i rzucił się do gorliwej „obrony Jana Pawła II”, w której dużo bardziej chodzi o obronę i utrzymanie władzy po jesiennych wyborach do Sejmu.

Po pierwsze, obrona Karola Wojtyły idealnie wpasowuje się w ujawnioną już strategię PiS: obrony tradycyjnego stylu życia przed – głównie wyimaginowanymi – zagrożeniami ze strony wszelkiej maści lewaków. Politycy Zjednoczonej Prawicy wmawiają więc wyborcom, że opozycja, jeśli dojdzie do władzy, zakaże nam jeździć samochodami i latać samolotami czy jeść mięsa, każe za to konsumować robaki i wprowadzi eutanazję, która w Europie „przybiera już właściwie charakter przymusowy” (to cytat z Jarosława Kaczyńskiego). Wśród dyżurnych wrogów mieszają się ze sobą politycy opozycji, osoby ze społeczności LGBT, unijni eurokraci, Niemcy...

W tej narracji strzępki wyrwanych z kontekstu faktów mieszają się z ogromnymi pokładami dezinformacji i manipulacji, sensu nie ma w tym za grosz, ale to przecież obozowi władzy w niczym nie przeszkadza. Najwyraźniej filozofia „ciemny lud to kupi” wciąż obowiązuje, a też opozycji trudniej jest walczyć z wymyślonymi zarzutami. Zwołać konferencję prasową i cierpliwie tłumaczyć, że nie będzie się Polakom wciskać do ust świerszczy o smaku chilli czy larw mącznika? Od razu ludzie pomyślą, że „jest coś na rzeczy”.

Jan Paweł II, czyli wielki dopalacz

Teraz PiS uruchomił wielki dopalacz tej narracji wyborczej: „obronę Jana Pawła II”. I już widzimy, jak ta obrona będzie wyglądała. Nie ma mowy o tym, żeby weryfikować fakty i dokumenty. Żeby krakowski Kościół – i Watykan – ujawniły archiwa. Każdy wie, że papież Polak święty jest i basta, a napadają na niego spadkobiercy marksizmu, czyli dzisiejsza opozycja.

Dorobek Jana Pawła II podlega w tym momencie bolesnej weryfikacji, o czym wie także wiele osób, dla których papież był wielkim autorytetem. Ale PiS ustawia się w ogóle obok tej dyskusji, jakby nie było żadnych faktów i dowodów. Utwierdza – swój elektorat, ale nie tylko – w przekonaniu, że Jan Paweł II był święty, a atakują go wrogowie Polski i religii. Wielu ludziom zarzuty wobec niego „w głowie się nie mieszczą” i PiS to cynicznie wykorzystuje.

Obóz władzy nie robi tego zresztą z przekonania o nieskazitelności Jana Pawła II. Nowa narracja PiS została na pewno szybko przebadana przez partyjnych spin doktorów i ich ekspertów. PiS, który od ponad dwóch lat nie może odrobić strat sondażowych wynikających z wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, szuka takiego kampanijnego podziału Polaków, w którym może stanąć po stronie większości. I najwyraźniej z partyjnych sondaży czy fokusów wyszło, że wciąż większość albo przynajmniej wystarczająca liczba Polaków (do wygrania wyborów wystarczy koło 40 proc.) jest gotowa bronić Jana Pawła II – pod przewodem PiS.

Co więcej, sprawa wzbudza skrajnie silne emocje, a to właśnie one skutecznie pogłębiają i utrwalają tego rodzaju polityczne podziały. Dla wielu ludzi dorobek Jana Pawła II jest częścią ich tożsamości i elementem wiary religijnej. „Zamach” na te fundamenty musi się spotkać z emocjonalną odpowiedzią. W takiej sytuacji suche fakty mają niewielkie znaczenie. Prowokacyjne lekceważenie dowodów i manipulacje mają też sprowokować „drugą stronę” do silniejszej reakcji i jeszcze bardziej radykalnego stosunku do Jana Pawła, co z kolei wywoła kolejną reakcję zwrotną. A osoby, które chcą rozliczać papieża, w oczach jego zwolenników wykluczają się ze wspólnoty, stają się wrogami narodu i religii. I tak się ma nakręcać ta spirala...

Czytaj też: Adam Michnik i Jan Paweł II. Dziś wieje inny wiatr

Ambasador wezwany, a potem zaproszony

To, jak mocno PiS wszedł w narrację „obrony Jana Pawła”, pokazuje komunikat MSZ, który wezwał w czwartek ambasadora USA Marka Brzezinskiego na rozmowę w sprawie dokumentu TVN24 o papieżu (właścicielem stacji jest amerykański koncern Discovery). Nazwa telewizji nie pada, ale wiadomo, o co chodzi. Resort dyplomacji de facto oskarżył tę „nienazwaną telewizję” o współdziałanie z Rosjanami, bo w komunikacie możemy przeczytać, że „skutki [jej] działań są tożsame z celami wojny hybrydowej mającej na celu doprowadzenie do podziałów i napięć w polskim społeczeństwie”.

„Wezwanie” ambasadora w komunikacie szybko zmieniło się w mniej inwazyjne „zaproszenie”. Ale ten incydent pokazuje, że PiS jest gotów w obliczu wojny w Ukrainie pogorszyć stosunki z najważniejszym sojusznikiem, byle tylko pokazać determinację w bronieniu wizerunku papieża Polaka.

I jeszcze podzielona opozycja

Przy okazji sejmowej uchwały PiS udało się – niestety, po raz kolejny – podzielić opozycję, i to aż na trzy obozy. Uchwałę w obronie Jana Pawła II gorliwie poparł opierający się na wiejskim, małomiasteczkowym i konserwatywnym elektoracie PSL. Ludowcy zgłosili nawet swoją wersję tego dokumentu, ale w końcu de facto poparli projekt złożony przez PiS – z pewnymi modyfikacjami. Przeciwko uchwale opowiedziała się Lewica, która już od kilku dni nawołuje np. do zmiany nazw ulic Jana Pawła II w całym kraju. Pośrodku znalazły się Koalicja Obywatelska i Polska 2050, które odmówiły udziału w głosowaniu nad uchwałą, która – jak mówił Paweł Kowal z KO – nie broni papieża, tylko „zapisuje Jana Pawła II do PiS”.

To oczywiście nie zmienia faktu, że partie opozycyjne w wielu konkretnych dziedzinach programowych są realnie zgodne ze sobą (polityka zagraniczna, praworządność, samorządy etc.). Ale jeśli stosunek do tradycji, z Janem Pawłem II na czele, stanie się kluczowym elementem kampanii, PiS może rozdmuchać te iskierki niezgody w ognisko, w którym spłonie wizerunek w miarę spójnej opozycyjnej koalicji.

Z drugiej strony PiS do tej pory tego rodzaju wrzutki grające mocno na emocjach – w 2015 r. był to strach przed uchodźcami z Bliskiego Wschodu, w 2020 niechęć do społeczności LGBT – wykorzystywał na ostatniej prostej kampanii. Teraz do wyborów zostało pół roku i istnieje ryzyko, że przez ten czas wyborcy nieco ostygną i przypomną sobie o inflacji, drogich paliwach i energii oraz generalnej nieudolności i korupcji obozu władzy. Ale w najbliższych miesiącach czeka nas krucjata w obronie Jana Pawła II na pełny regulator. I będziemy tego słuchać, czy tego chcemy, czy nie chcemy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną