Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Marsze obronne. Aparatowi PiS nie o Jana Pawła II chodziło, ale o komunikat wyborczy

Marsz w obronie Jana Pawła II w Krakowie. Z prawej małopolska kurator Barbara Nowak. 2 kwietnia 2023 r. Marsz w obronie Jana Pawła II w Krakowie. Z prawej małopolska kurator Barbara Nowak. 2 kwietnia 2023 r. Sylwia Penc / Agencja Wyborcza.pl
Pobożne masy są tu wehikułem i łatwowiernymi ofiarami. Nie wszyscy głosują na PiS, ale wielu szczerze kocha i podziwia papieża. Chcąc nie chcąc, zostają zapisani do PiS, tak samo zresztą jak Jan Paweł II.

W Niedzielę Palmową przeszły przez ulice Warszawy, Krakowa i wielu innych miejscowości marsze pod hasłem „obrony Jana Pawła II”. To nie była okrągła rocznica jego śmierci. Nie było też wcześniej tylu manifestacji na jego cześć. Niewielu ludzi Kościoła wezwało uczestników, by nie robili z nich wydarzeń dzielących jeszcze głębiej społeczeństwo, choć zdarzyli się biskupi otwarcie mówiący, żeby nie wciągać papieża do bieżącej walki politycznej. Słusznie, bo papież nie może się wypowiedzieć, czy chce, by marsze ku jego pamięci dzieliły Polki i Polaków.

Czytaj także: Jan Paweł II jako patron szkół zaczyna się chwiać na cokole

Nie o Jezusa ani o papieża im chodziło

Przykładem pozytywnym w Kościele może być dominikanin Ludwik Wiśniewski. Napisał na stronie Onetu, że gotów jest położyć się krzyżem przed siedzibą którejkolwiek partii politycznej, która nadużywa imienia świętego papieża, przedstawiając się jako jego obrońcy. Wyraził obawę, że jeśli marsze zamienią się w ataki na rzekomych wrogów, zdrajców i judaszy, „to się po tej niedzieli nie pozbieramy jako naród”.

Przykład negatywny to surmy bojowe organizatorów marszu papieskiego w Warszawie: miały być sygnałem, że „Polacy nie pozwolą na podeptanie dobrego imienia wielkiego rodaka, nie pozwolą sobie skakać po głowie i nie pójdą jak barany na cywilizacyjną rzeź”. Pewnie wielu z maszerujących by się zdziwiło, w jakiej roli chcą ich obsadzić propagandyści PiS – rekrutów w wojnie obozu Kaczyńskiego z jego przeciwnikami w polityce i społeczeństwie.

Organizatorzy mówili o spontanicznej, oddolnej inicjatywie, a nawet o Bożej Opatrzności. To brzmiało lepiej w uszach uczestników, ale sam fakt, że byli wśród nich funkcyjni politycy PiS pokazuje, że o coś innego tu chodziło. O politykę. Politycy wykorzystali początek Wielkiego Tygodnia i rocznicę śmierci papieża, by wysłać komunikat wyborczy: widzicie, my maszerujemy, a z opozycji nie ma nikogo. Dokładnie takiego nadużycia pamięci papieża obawiał się o. Wiśniewski.

Nie o Jezusa ani o papieża im chodziło, tylko o przedstawienie siebie jako katolików patriotów. W domyśle zaś o napiętnowanie PO i Lewicy, że do kultu papieża mają jakieś uwagi. Ten sam chwyt pisowcy zastosowali w Sejmie. Zastawili pułapkę na opozycję, zgłaszając projekt uchwały w tym samym „obronnym” duchu. Głosowali za nią tylko PSL-owcy. Czy zarobili na tym punkty wyborcze, okaże się po wyborach. Nie jest to pewne nawet w przypadku PiS, bo papieskie wzmożenie ostygnie, a marsze obronne i zdjęcia papieża w rękach posłów PiS w Sejmie nie wystarczą, by przykryć afery, kłamstwa i drożyznę.

Papieska ściema polityczna obraża pamięć papieża. Organizatorzy marszów obronnych bywają powiązani z PiS. Np. w Krakowie w komitecie honorowym znaleźli się m.in. kurator Barbara Nowak i szef Klubów Gazety Polskiej. Włączyły się propisowskie struktury Solidarności i stowarzyszenia katolickie. Aparatowi pisowskiemu i kościelnemu akcja marszowa służy do konserwacji jego wpływów i realizacji interesów politycznych oraz materialnych. W Wadowicach na koncert muzyczny sfinansowany – uwaga, niespodzianka! – przez Orlen, przybyła wierchuszka PiS z Jarosławem Kaczyńskim, Elżbietą Witek, Mateuszem Morawieckim. A mogli przecież zostać w domu i pośpiewać przed telewizorem. Nie musieli się pokazywać przed kamerami telewizji rządowej. Niezbyt to czysta polityka.

Pobożne masy są jej wehikułem i łatwowiernymi ofiarami. Nie wszyscy głosują na PiS, ale wielu szczerze kocha i podziwia papieża. Chcąc nie chcąc, zostają zapisani do PiS, tak samo zresztą jak Jan Paweł II. Nie można go zapytać o zdanie w sprawie, która jego dotyczy, więc manipulatorzy jego pamięcią czują się bezkarni. Alleluja, i do przodu!

Jakub Żulczyk: Wychowano mnie w kulcie Jana Pawła II. Mit przestał nami rządzić

Nie pomogą ani kremówki, ani śpiewanie „Barki”

Prezes Kaczyński pisze przed rocznicą list do członków swej partii, mobilizuje ich do „obrony”. Co to jest, jak nie upolitycznienie postaci papieża? Szef Krajowej Rady RTV składa wniosek o wszczęcie dochodzenia w sprawie reportażu TVN24 badającego rolę kard. Wojtyły w potraktowaniu podległych mu księży oskarżanych o przestępstwa seksualne. Co to jest, jak nie upolitycznienie? Reportaż redaktora Gutowskiego stał się jednym z pretekstów do uruchomienia przedwyborczej kampanii „obronnej”. To rzecz bez precedensu w państwie demokratycznym, gwarantującym wolność słowa w ramach prawa. W liście do partii Kaczyński, nie wymieniając autorki, przytacza niemal dosłownie zarzuty przeciwko reportażowi przedstawione w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej z badaczką z IPN. Co to jest, jak nie upolitycznienie dyskusji o interpretacji źródeł?

„Obronną” homilię podczas mszy kończącej warszawski marsz papieski wygłosił abp Józef Michalik. Ten sam, który chronił księdza pedofila z Tylawy i tłumaczył, że dzieci „lgną” i wciągają w to drugiego człowieka. Jaki to przekaz do ludzi, w tym katolików, wstrząśniętych pedofilią w szeregach kleru, chronieniem sprawców, ignorowaniem ofiar? Cokolwiek zostanie ostatecznie ustalone w sprawie reportażu „Franciszkańska 3”, ściganie stacji, która go wyprodukowała i nadała, bynajmniej nie pomaga bronić papieża. Jeśli coś może być pomocą, to otwarcie odpowiednich archiwów kościelnych, w tym krakowskich i watykańskich. Na to Kościół nie ma ochoty, a mimo to biskupi wołają o „nowym zamachu” na JPII.

Zamachem nie są reportaże ani protesty w obronie praw kobiet czy przeciwko upartyjnieniu Kościoła. Póki nie znamy sprawców i motywów zamalowania farbami pomnika papieskiego w Łodzi, nie mamy pewności, kto i po co tego dokonał. Obawa o. Wiśniewskiego, że się z tego wszystkiego nie pozbieramy jako naród, nie jest pusta. Katolicyzm i polskość mają różne twarze. Są różnie rozumiane i praktykowane. Kto chce je przyciąć do jednej sztancy, wyrządza szkodę. Patriotyzm niejedno ma imię. Rzeczą rządzących jest, by się mogły rozwijać ku dobru wspólnemu, a nie zwalczać i wykluczać. Tu nic nie pomoże rozdawanie kremówek w pociągach ani śpiewanie „Barki”.

Czytaj też: Episkopat broni Jana Pawła II. Kiedy Kościół stanie w prawdzie?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną