Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wiza za pieniądze nie śmierdzi

Posiedzenie rządu, 12 września 2023 r. Posiedzenie rządu, 12 września 2023 r. Kancelaria Prezesa RM
Widać, że w miarę upływu czasu politycy władzy coraz wyraźniej kontratakują w sprawie afery wizowej, żeby coś ugrać na rzecz swojego sukcesu wyborczego.

Cesarz Wespazjan wprowadził podatek od latryn publicznych w Rzymie. Zapytany, dlaczego zajmuje się tak niepoważną kwestią, odpowiedział: pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą). Z kolei wedle Leca kontekstem słowa jest świat. Pozwalam sobie na parafrazy obu tych powiedzeń w związku z aferą wizową: visa pro pecunia non olet, czyli kontekstem polityki jest świat. Dziś już wiadomo, że afera ma charakter międzynarodowy i korupcyjny. To służby innych państw zaalarmowały, że przez Polskę wjeżdża do Europy legalnie, tj. z wizami wydanymi przez polskie konsulaty, do Europy i dalej, całkiem sporo (pomijam liczby, bo są sporne) osób z krajów uznanych za siedliska grup terrorystycznych, w tym figurujące na listach podejrzanych o terroryzm.

W demokracji taka afera zmiotłaby rząd

Wizę można było sobie kupić za kilka tysięcy dolarów w wielu miejscach, a więc mamy do czynienia z jawną korupcją, jak gdyby odbywającą się pod hasłem „wiza za pieniądze nie śmierdzi”. W proceder byli zaangażowani pracownicy polskich placówek dyplomatycznych i rozmaici pośrednicy, a o całej sprawie wiedzieli wysocy urzędnicy MSZ, np. p. Wawrzyk, szybko zdymisjonowany po wybuchu afery.

Co to znaczy „wiedzieli”? Na razie (piszę 16 września) nie ma żadnych podstaw, aby twierdzić, że minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau czy jego zastępca, tj. p. Wawrzyk, czynnie uczestniczyli w wizowym procederze czy nawet byli jego w pełni świadomi. Zasady politycznego savoir-vivre są jednak takie, że jeśli źle się dzieje w aparacie państwowym, to stosowni szefowie podają się do dymisji – przynajmniej w ładzie demokratycznym.

Reklama