W gabinecie szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych czuje się klimat ziemiańskich dworków – pejzaże Rapackiego na ścianach, ciepłe światło lampy, to „coś” w spojrzeniu marszałka Piłsudskiego z ryciny nad stolikiem dla gości. I nie jest to wyłącznie wyraz estetycznych upodobań gospodarza.
Dziadek Zalewskiego walczył w Legionach, a po odzyskaniu niepodległości został rotmistrzem I pułku szwoleżerów. Absolwent Ecole des Sciences Politiques, zmarł jako charge d’affaires poselstwa polskiego w Teheranie. Babka mocno angażowała się w PPS, a wuj ojca Antoni Jabłoński, dowódca 11 pułku ułanów, był ostatnią ofiarą kampanii 1920 r. Pod koniec XIX w. w majątku przodków posła PiS na Sandomierszczyźnie jako nauczyciel pracował Stefan Żeromski (opisał ten czas w swoich „Dziennikach”). – Na każdego dom rodzinny ma wpływ. Moja rodzina była w połowie piłsudczykowska, w połowie narodowo-demokratyczna, zaangażowana w to, co działo się w kraju – poseł zastrzega, że w wielu polskich rodzinach było podobnie.
Z rodowego majątku nie zostało wiele. Zalewscy, kierowani sentymentem, kupili kawałek innej posiadłości w okolicy. Wraz z przyjaciółmi dzisiejszy wiceprezes PiS założył stowarzyszenie Domus Polonorum, zrzeszające właścicieli zabytkowych budynków, którzy chcą dbać o zachowanie polskiego krajobrazu kulturowego, szczególnie szlacheckiego dworu.
Na co dzień szef komisji spraw zagranicznych mieszka pod Warszawą, jak mówi, w tradycyjnym polskim domu. Pilnie strzeże prywatności – z dala od polityki trzyma żonę i dwie córki.
Paweł Zalewski odbył długą drogę, zanim trafił do PiS. Mówią o nim, że zupełnie do tej partii nie pasuje. Ale niedawno został jej wiceszefem.
Polityka
25.2007
(2609) z dnia 23.06.2007;
Ludzie;
s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Ziemianin"
Reklama