Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wyrok Trybunału Przyłębskiej rzutem na taśmę. Morawiecki go potrzebował

Julia Przyłębska tym razem nie mogła pochwalić się jednomyślnym wyrokiem. Czterech sędziów miało zdanie odrębne. Julia Przyłębska tym razem nie mogła pochwalić się jednomyślnym wyrokiem. Czterech sędziów miało zdanie odrębne. TVN
Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł: kary pieniężne za niewykonywanie środków tymczasowych nałożonych przez TSUE są sprzeczne z polską konstytucją.

To było 20. podejście do tematu, a wyrok – z czterema zdaniami odrębnymi – zapadł rzutem na taśmę, bo tuż przed powstaniem nowego rządu. Trybunał i jego polityczni mocodawcy obawiali się, że premier Donald Tusk odmówi publikacji wyroku w „Dzienniku Ustaw”.

Rzeczywiście, takie głosy od jakiegoś czasu po stronie większościowej koalicji się pojawiały, ale powtórzenie niekonstytucyjnego, bezprawnego zachowania premierki Beaty Szydło (opublikowała po dwu latach 20 zaległych wyroków z komentarzem, że mają walor historyczny) byłoby uprawomocnieniem bezprawia. I stworzyłoby precedens, na podstawie którego władza polityczna mogłaby cenzurować wyroki sądu konstytucyjnego.

Czytaj też: Jak odbetonować zagarnięte przez PiS instytucje prawa

PiS-owi zależało

Poniedziałkowy wyrok był dla władzy PiS ważny, bo w przyszłości Mateusz Morawiecki będzie się nim zasłaniał przed odpowiedzialnością za to, że bez podstawy prawnej odmówił płacenia nałożonej przez TSUE kary, powodując naliczenie odsetek za zwłokę i stratę dla finansów publicznych. Poniedziałkowy wyrok Trybunału nie-Konstytucyjnego będzie dla niego ową podstawą prawną: miał rację, że nie płacił, bo płacąc, łamałby konstytucję.

TnK stosunkiem głosów 7:4 orzekł, że kary nałożone przez wiceprezeskę TSUE Rosarię Silva de Lapuerta złamały polską konstytucję, a konkretnie zasadę państwa prawnego, zasadę suwerenności i prymatu konstytucji.

Reklama