Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Konfa Braunem podzielona. Wyrzucą posła z klubu? Mają dylemat

Krzysztof Bosak, Grzegorz Braun i Krzysztof Tuduj, 24 listopada 2023 r. Krzysztof Bosak, Grzegorz Braun i Krzysztof Tuduj, 24 listopada 2023 r. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Oficjalnie liderzy formacji odcinają się od kontrowersyjnego posła, potępiają akt zgaszenia świecy chanukowej i nie bronią go przed karami. Ale jak twierdzą sympatycy Konfederacji: wyskok Brauna można było lepiej wykorzystać.

„Trzeba skończyć z dogmatem III RP, że o Żydach dobrze albo wcale” – stwierdził jeden z prawicowych działaczy po wykluczeniu Grzegorza Brauna z sejmowych obrad. Takie komentarze krążą po konfederackim świecie: internetowym i analogowym. Antysemicki występ monarchisty mocno podzielił skrajną prawicę, bo zmusił ją do zajęcia mniej lub bardziej oficjalnego stanowiska w kwestii, którą wolałaby przemilczeć. Braun od dawna jest dla Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka raczej problemem niż wartością dodaną, a im bardziej konsolidowali władzę, usiłując przeprowadzić rebranding formacji ku „nowoczesnej partii prawicowej”, tym bardziej Braun im wadził. Usunięcie go nie wchodzi raczej w rachubę. Korona Polska, jego macierzysta partia, ma w Sejmie czterech posłów – Konfederacja straciłaby klub poselski (potrzeba minimum 15 mandatów).

Na razie Braun wyleciał ze składów sejmowych komisji obrony narodowej i komisji ds. Unii Europejskiej – jedynych w których zasiadał. Głosowało za tym 373 posłów. Przeciw było 14, a 16 wstrzymało się od głosu.

Czytaj też: Haniebny akt Brauna to nie jest jednostkowy przypadek

Braun: poszkodowany czy bohater

W obliczu zbliżających się kampanii (samorządowej i europarlamentarnej) odejście jednego z najbardziej rozpoznawalnych polityków prawicy podkopałoby jej szanse na sukces. Braun ma silny elektorat, niezwiązany z ogólną antysystemowością przyciągającą do Konfederacji wyborców niechętnych lewicy i zmęczonych główną osią sporu III RP, ustawioną między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. Przede wszystkim Braun jest jednak problemem, bo okazało się, że powiedział (i zrobił) to, co wielu myśli i z czym się zgadza.

W skrajnie prawicowym internecie aż roi się od głosów poparcia. Sejm nazywany jest tutaj „Knesejmem”, a Polska „Polinem”. Chanuka to „symbol ludobójstwa”, sprzeczny z Dekalogiem i „polską racją stanu”. Furorę robi fotografia, na której chanukową świecę w towarzystwie Żydów zapala Władimir Putin, co ma dowodzić, że to Hołownia – a nie Braun – jest „ukrytą opcją rosyjską”. Skoro marszałek zezwala na obchody „satanistycznego rytuału”, to dokonuje w ten sposób antypolskiego wykroczenia. Zresztą nie on jeden; zwolennicy Brauna przypominają, że w chanukowych obchodach uczestniczyli Aleksander Kwaśniewski, Lech Kaczyński, Bronisław Komorowski i Andrzej Duda. To z kolei potwierdza popularną wśród wyborców Korony tezę, że cała klasa polityczna jest na usługach Izraela. Niektórzy twierdzą, że liderzy rządzącej koalicji są krypto-Żydami, inni – że zostali przez Izrael przekupieni. Następuje odwrócenie pojęć: Braun jest bohaterem, obrońcą polskości, a jego krytycy, do których zalicza się także Bosaka, działają w służbie obcego mocarstwa.

Zamknięte grupy narodowców i konfederatów zapełniają też jawnie antysemickie memy, grafiki i filmiki. Krytykowani są Bosak, Mentzen i całe przywództwo Konfy, bo część wyborców uznaje akceptację kar dla Brauna za dowód poddania się woli rządu Tuska. „Mieli wywrócić stolik, a nie pod niego wchodzić” – pisze jeden z sympatyków Konfederacji. Pojawiają się głosy, że Brauna należało bronić, a nie wystawiać na drwiny. Jeśli lider Korony za cokolwiek jest ganiony, to wyłącznie za chaos. Może nie trzeba było działać bez planu, spontanicznie, „z szablą w ręku”. Ale koniec końców dobrze, że wreszcie ktoś to zrobił.

Podkast: Getta ławkowe wymyślili Polacy

Konfa podzielona

Zupełnie inaczej reagują posłowie Konfederacji, zwłaszcza niezwiązani z otoczeniem Brauna. Wróciła do nich niechciana łatka „szurów”, formacji niepoważnej. Według ustaleń „Polityki” konfederaci nie zamierzają Brauna całkiem usuwać, choć jednoznacznej odpowiedzi nadal nie ma. Posłowie unikają deklaracji, potępienie miesza się z asekuracją. Z jednej strony z klubu dobiegają narzekania, że „zostaliśmy zapędzeni w kozi róg”, a sprawa z gaśnicą to „wizerunkowa kompromitacja”, z drugiej słychać eufemizmy na temat działalności artystycznej Brauna, jego domniemanej inteligencji, cennego kapitału kulturowego. Poza tym decyzja o przyszłości Brauna będzie rozgrywką o niepodległość Konfederacji, przynajmniej w powszechnym odbiorze. To on jest dziś wrogiem publicznym numer jeden dla środowisk liberalnych, które domagają się jeszcze surowszych kar. Zachowując go w swoich szeregach, Konfederacja pokazałaby, że nie ugina się pod naciskami. Bosak w wywiadzie dla RMF FM sprawę zgaszenia świecy chanukowej nazwał „trzeciorzędnym newsikiem”.

Kroczący rozłam w Konfederacji, nawet jeśli chwilowy, rodzi problemy zwłaszcza przed kampanią do wyborów europejskich. W październiku, pytany o możliwość budowania frakcji w PE z innymi ruchami nowej skrajnej prawicy – Vox, Braćmi Włochami czy Szwedzkimi Demokratami – jeden z posłów Konfederacji mówił, że będzie o to bardzo trudno, bo „gdybyśmy ogłosili wspólny projekt, oni musieliby u siebie tłumaczyć się z tego, co robią nasi działacze w Polsce”. Wtedy za problematycznego uważano Janusza Korwin-Mikkego. Korwina już w Konfederacji nie ma, a wyczyn Brauna w kilka godzin trafił na czołówki największych serwisów informacyjnych. W mediach społecznościowych krytykowali go liberałowie, ale też m.in. niektórzy działacze Szwedzkich Demokratów.

Biorąc pod uwagę, że eurowybory są dość specyficzne, budzą mniejsze zainteresowanie i przez to często premiują partie skrajniejsze i kontrowersyjne, niewykluczone, że przed czerwcem zacznie się w Konfederacji operacja chowania Brauna – żeby nie odegrał przed światem tej roli, którą Korwin-Mikke zagrał na krajowej scenie. Pytanie, czy to w ogóle możliwe. Z jednej strony Mentzen i Bosak powinni na przykładzie ojca założyciela pojąć, że przesuwanie formacji w stronę mainstreamu wymaga poświęceń. Z drugiej – Braun nie musi mieć prawa wstępu do Sejmu czy otrzymywać diety poselskiej, żeby wykonywać gesty obciążające wizerunkowo całą Konfederację. Żeby układankę skomplikować jeszcze bardziej, trzeba przypomnieć, że niejednemu wyborcy jego gest się spodobał, a Konfa nie bardzo może sobie pozwolić na odpływ elektoratu. Na razie zrobiło się cicho, posłowie analizują sytuację. Kupowanie czasu i ucieczka do przodu problemu jednak nie rozwiążą.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną