Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

TV Kaczyński? Upadły prezes marzy o własnej telewizji. Ktoś go musi wkręcać

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w Kielcach Prezes PiS Jarosław Kaczyński w Kielcach Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
Wygląda na to, że ktoś prezesa „wkręca”, roztaczając przed nim nierealistyczne wizje. A Kaczyński myśli anachronicznie i nadal wierzy, że kontrolowanie dużego kanału telewizyjnego to klucz do wygrania wyborów. Myli się.

Jarosław Kaczyński kontroluje spółkę Srebrna, która ma udziały w TV Republika. Zresztą ta ekonomiczna nitka bynajmniej nie jest jedynym narzędziem, za pomocą którego PiS kontroluje tę niezbyt dużą prywatną stację telewizyjną. Jest ona biznesowo, personalnie i politycznie przycumowana do byłej partii rządzącej tak samo jak do niedawna TVP. Jednak najwyraźniej marka TV Republika ma jakiś szklany sufit i doradcy zasugerowali Kaczyńskiemu stworzenie całkiem nowej telewizji. Czyżby konkurencyjnej względem TV Republika? A może jakoś z nią powiązanej? To się okaże.

Na razie Jarosław Kaczyński ogłosił 27 stycznia w Kielcach, że taka firma powstanie: „Będziecie państwo mieli telewizję taką dużo, dużo większą. No nie taką jak publiczna, bo ona parę miliardów rocznie kosztowała, i takich pieniędzy to my z całą pewnością nie zdobędziemy, ale będzie telewizja taka znacznie bogatsza niż Republika”. I dodał: „Pięknie walczy Republika, ale ona nie ma sił na to, żeby zastąpić TVP. My przygotowujemy inne inicjatywy, tylko że to parę miesięcy potrwa”.

Ktoś Kaczyńskiego wkręca

Parę miesięcy? Jeśli tylko tyle, to znaczy, że projekt jest już w miarę zaawansowany. Bo dużej stacji nie tworzy się przez kilka miesięcy, lecz nawet kilka lat. Przecież nawet po uruchomieniu nadawania potrzeba czasu, aby zdobyć widzów. Jeśli musi się to dziać „organicznie”, czyli bez pomocy wielkiej i kosztownej kampanii reklamowej, to udział w rynku może się zwiększać tylko bardzo powoli, o czym świadczą mozolnie rosnące, o 20 czy 30 proc. rocznie, zasięgi czołowych kanałów wideo w internecie.

Wygląda więc na to, że ktoś Kaczyńskiego „wkręca”, roztaczając przed nim nierealistyczne wizje. A Kaczyński myśli anachronicznie i nadal wierzy, że kontrolowanie dużego kanału telewizyjnego to klucz do wygrania wyborów. Myli się, lecz właśnie dlatego komuś udało się go podpuścić.

Cóż, PiS ma wielkie pieniądze i na coś trzeba je wydać. I nie chodzi nawet o ustawową dotację dla partii (nie byłoby tak łatwo wydać tych środków na programy TV nieoznakowane logo partii), lecz najróżniejsze fundusze, fundacje i firmy, do których w ciągu ośmiu lat sprawowania rządów wytransferował miliardy. Coś trzeba z nimi zrobić, zanim osoby, których pieczy te zachomikowane kwoty powierzono, nie zapomną, co to za pieniądze. Bo czy to trudno pewnego dnia powiedzieć: „Kaczyński? Nie znam, nie słyszałem”?

Nowa stacja kosztem TV Republika

Chodzi więc o zagospodarowanie środków, ale przypuszczalnie ważniejsze jest coś innego. Kaczyński potrzebuje jakiejś dużej inwestycji i potrzebuje własnej, dużej stacji telewizyjnej głównie z powodów psychologicznych. Poobijany, na wpół emerytowany były półdyktator pragnie takiego swojego „Kaczyńskiego” TVN, czyli TVK, którą mógłby się pocieszać w obliczu tak sromotnej klęski. Skoro nie może mieć Polski, to przynajmniej chce mieć okienko, w którym mógłby wraz z milionami swoich zwolenników bez przeszkód oglądać swój urojony świat alternatywny i swoją „Polskę równoległą”, złożoną z instytucji wciąż jeszcze kontrolowanych przez PiS i walczącą z rosyjsko-niemieckim kondominium pod kierunkiem Ryżej Wrony i Koalicji 13 grudnia.

Chciałby brać na kolana kota i włączać sobie to, co lubi i co oglądał za Gomułki: baśnie o zgniłym Zachodzie i niemieckich rewizjonistach. Za tę przyjemność jest gotów sporo zapłacić z nieformalnej partyjnej kasy. Zanim ktoś tę partię i tę kasę przejmie.

Niestety to, o czym mówił Kaczyński w Kielcach, się nie ziści. Nie powstanie duża pisowska telewizja kosztem TV Republika. No chyba, że będzie to rebranding Republiki. Ale to coś zupełnie innego. Całkowicie nowa firma jest mrzonką. Żaden niepartyjny inwestor nie wyda pieniędzy na projekt, który ma nie tyle konkurować, ile wręcz kanibalizować firmy obsługujące ten sam „target”, czyli TV Republika i TV Trwam. Nie ma to żadnego sensu, bo wszystkie trzy stacje byłyby na tyle powiązane ze sobą biznesowo, personalnie, a przede wszystkim politycznie, że de facto musiałyby sprzedawać ten sam produkt pod trzema markami i trzema kosztownymi w utrzymaniu kanałami sprzedaży.

Tak można handlować artykułami AGD, ale nie produkcjami telewizyjnymi i sygnałem TV. Reklamodawcy nie będą płacić trzy razy za to samo, a i synergia trzech nadawców propagandowych, z których każdy ma własne ambicje i zobowiązania, jest raczej fikcją. W końcu się pokłócą i cały „efekty synergii” weźmie w łeb. Cały pomysł świadczy tylko o tym, że albo Kaczyński ma obsesję telewizji, albo jest przez jakichś cwaniaków wpuszczany w maliny. Albo jedno i drugie. No i chyba nie rozmawiał z o. Rydzykiem, bo ten z pewnością wyperswadowałby prezesowi niemądre pomysły.

TVK będzie chuda w uszach

Zapewne jednak jakaś próba stworzenia telewizji Kaczyńskiego, TVK, zostanie podjęta. Bo skoro szef chce wydać pieniądze, to trzeba brać. Znajdzie się kilku chętnych, aby w złej wierze klecić nową stację, zarobić, a potem, po dwóch latach, rozłożyć ręce i powiedzieć: „trudno, nie wyszło”. Pieniędzy przecież zwracać nie będą. Bo tacy ludzie, którzy sprzedają się na służbę partii, to jednocześnie tacy ludzie, którzy gotowi są tę partię oskubać, gdy nadarzy się okazja. Poza tym po „projekcie” zostanie jakaś masa upadłościowa, a to także jest nie do pogardzenia.

Załóżmy więc, że TVK powstanie i że dzięki znacznemu budżetowi na jej promowanie będzie miała za rok milionowe zasięgi. I co wtedy? Otóż nic. Kanały telewizji linearnej, czyli koncentrujące się na programie nadawanym w czasie rzeczywistym i szukaniu widzów przez systemy telewizji kablowej, z roku na rok słabną, wtapiając się w ogólny internetowy krajobraz medialny. TVK, nawet z dużymi zasięgami, będzie obsługiwać pewną niszę – może i dużą, lecz i tak mniejszą niż twardy elektorat PiS.

Jeśli do czegokolwiek się to partii przyda, to najwyżej do konsolidowania i mobilizowania elektoratu. Na pewno nie do jego poszerzenia. Czy ktoś na Nowogrodzkiej wyobraża sobie, że młodzi ludzie będą włączać kanał jakiejś prawicowej telewizji, żeby pooglądać sobie Kaczyńskiego, Czarnka albo Terleckiego? Litości! Zostaną przeto komedie romantyczne i msze. Tylko że ten sektor rynku medialnego jest już jakby zajęty. TV Kaczyński będzie chuda w uszach.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną