Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Logika i prezydent Duda: niespójna całość

Andrzej Duda Andrzej Duda Przemysław Keler / Kancelaria Prezydenta RP
Duda zapewnia: „Doszliśmy do kuriozalnej sytuacji, w której premier ma pretensje do prezydenta, że ten przestrzega konstytucji. Tak, przestrzegam konstytucji!”. Przypomina się aforyzm Leca: „Ja jestem piękny, ja jestem silny, ja jestem mądry, ja jestem dobry. I ja to wszystko odkryłem!”.

Stosowanie się do logiki polega na poprawnym rozumowaniu, tj. takim, w którym wnioski są uzasadnione przez niebudzące (relatywnie do danego stanu wiedzy), a wywody są konsekwentne i precyzyjne. Jeśli p. Duda oświadcza, że zawsze i bezwarunkowo popierał Ukrainę w konflikcie z Rosją, a potem dodaje: „Nie wiem tego, czy odzyska Krym. (...) Krym jest szczególny również ze względów historycznych, ponieważ w istocie, jeżeli popatrzymy historycznie, to przez więcej czasu był w gestii Rosji”, to trudno w tym upatrywać konsekwencji.

Historycznie rzecz biorąc, Krym więcej czasu był w gestii Bizancjum. Pan Duda mógłby zauważyć, że porównywał tylko rosyjskie i ukraińskie władztwo nad półwyspem. Wszelako najważniejszym elementem jest to, że Krym został oficjalnie włączony w 1954 r. przez władze ZSRR (państwa federacyjnego) do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (USRR była częścią federacji radzieckiej), i tak sprawy wyglądały w momencie proklamowania niepodległości Ukrainy w 1991 r. Dziś Federacja Rosyjska ma obowiązek respektować ten stan rzeczy, bo uważa się za prawną kontynuatorkę ZSRR. Dodatkowym argumentem jest to, że USRR była podmiotem prawa międzynarodowego, wprawdzie w ograniczonym zakresie, ale należała np. do ONZ.

Pan Duda szybko skorygował: „Po części wybiegłem myślami do różnych dyskusji, które słyszę na arenie międzynarodowej”. Byłoby stanowczo lepiej, gdyby produkty jego procesów myślowych podążały wolniejszym krokiem. Co gdy czyjaś myśl wybiegnie do historii i zauważy, że Wrocław i Szczecin były dłużej w gestii niepolskiej niż polskiej? Dobrze się stało, że p. Sikorski, postać raczej nielubiana w gronie pisiąt, oświadczył, że prezydent się przejęzyczył, a jego korekta jest zgodna ze stanowiskiem rządu.

Czytaj też: Jak Duda z Bosakiem nad resetem radzili

Ja jestem silny, ja jestem mądry

Pan Duda zapewnia: „Działam w zgodzie z prawem i konstytucją. Doszliśmy do kuriozalnej sytuacji, w której premier ma pretensje do prezydenta, że ten przestrzega konstytucji. Tak, przestrzegam konstytucji!”. To przypomina aforyzm Leca: „Ja jestem piękny, ja jestem silny, ja jestem mądry, ja jestem dobry. I ja to wszystko odkryłem!”. Łagodnie mówiąc, przestrzeganie konstytucji przez p. Dudę zawiera niejakie luki, np. w kwestii powoływania sędziów Trybunału Konstytucyjnego – nie chodzi tylko o tzw. dublerów, ale również o powołanie mgr Przyłębskiej, mgr. Piotrowicza i mgr. Święczkowskiego wbrew art. 194.1 ustawy zasadniczej: „Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą”.

Ciekawe, że p. Duda, doktor nauk prawnych, nie zwrócił uwagi na ten przepis, gdy przyjmował ślubowanie od ww. „luminarzy” wiedzy prawniczej – można ewentualnie przyjąć, że p. Piotrowicz wyróżnia się znajomością prawa obowiązującego w okresie stanu wojennego, które gorliwie stosował, ale to za mało, aby uznać, że spełnia warunki sformułowane w art. 194.

Pan Duda powiada, że p. Tusk „ma pretensje do prezydenta, że ten przestrzega konstytucji”. Tutaj chodzi o przypadek podpisania ustawy budżetowej z równoczesnym odesłaniem jej na adres mgr Przyłębskiej do tzw. kontroli następczej. Pan Tusk powiedział jeszcze przed decyzją p. Dudy: „Nie sądzę, że prezydent zdecyduje się na taki ruch, bo on jest zupełnie irracjonalny. Po pierwsze, bardzo szkodliwy z punktu widzenia interesów ludzi. Wiem, że to jest druga i ostatnia kadencja prezydenta Dudy, być może więc nie przejmuje się opinią publiczną. Ale nie wygląda mi na człowieka, który chciałby tak na żywca dokuczyć ludziom, którzy czekają na podwyżki”, a gdy okazało się, że przewidywanie w sprawie odesłania budżetu się nie spełniło, dodał: „Budżet podpisany i o to chodziło. Reszta bez znaczenia. Pieniądze trafią do ludzi, nic tego nie zatrzyma”. Łatwo zauważyć, że w tych słowach nie ma nic o przestrzeganiu konstytucji. Logik powie, że prezydenckie rozumowanie zawiera typowe non sequitur, tj. błąd polegający na tym, że wniosek nie wynika z przesłanek. Niemniej p. Duda złamał art. 224 ust. 2 konstytucji: „W przypadku zwrócenia się Prezydenta Rzeczypospolitej do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy budżetowej albo ustawy o prowizorium budżetowym przed jej podpisaniem Trybunał orzeka w tej sprawie nie później niż w ciągu 2 miesięcy od dnia złożenia wniosku w Trybunale”.

To znaczy, że prezydent ma dwie możliwości (budżet nie może być zawetowany), mianowicie: (a) podpisanie budżetu lub (b) zwrócenie się do TK w sprawie zgodności ustawy budżetowej z konstytucją, przy czym ma to zrobić przed podpisaniem budżetu. Pan Duda dodał (c) podpisanie z równoczesnym odesłaniem do kontroli następczej, procedurę nieprzewidzianą w ustawie zasadniczej. Ciekawe, co zrobi mgr Przyłębska i jej team w tej sytuacji? Pan Tusk chyba nie zauważył tego wybiegu myślowego p. Dudy i uznał (c) za „ruch (...) zupełnie irracjonalny”. Załóżmy, że podpisanie ustawy budżetowej wraz z jej równoczesnym odesłaniem to TK byłoby zgodne z konstytucją. Wówczas nie powstałaby żadna formalna wątpliwość w sprawie poprawności decyzji p. Dudy. Pozostaje jednak problem zasadności materialnej tej drogi, tj. jej racjonalności. I to właśnie zakwestionował p. Tusk – to zupełnie coś innego od zarzutu nieprzestrzegania. Alogiczność p. Dudy jest zdumiewająca.

Czytaj też: Duda sam się prosi, żeby go znów porządnie rozegrać

A jeśli poseł zatrzaśnie się w toalecie

Ustawa budżetowa została skierowana do TK, ponieważ są „wątpliwości związane z prawidłowością procedury uchwalenia (...) tj. brakiem możliwości udziału w pracach Sejmu (...) posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika”. Kancelaria Prezydenta dodała: „Analogiczne działania będą podejmowane przez Prezydenta RP każdorazowo w przypadku uniemożliwienia Posłom wykonywania ich mandatu, pochodzącego z wyborów powszechnych. Należy podkreślić, że sprawa wygaśnięcia mandatów została jednoznacznie przesądzona przez Sąd Najwyższy. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są posłami na Sejm RP”.

Zacznijmy od tego ostatniego oświadczenia. Z tego, że mandat posła pochodzi z wyborów powszechnych, nie wynika, że jego ważność ma walor do końca kadencji parlamentu. Poseł traci mandat w związku z art. 99 ust. 3 konstytucji: „Wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego” – mandat jest utracony, mimo że pochodził z wyborów powszechnych.

Stanowisko Kancelarii Prezydenta prowadzi do absurdalnych konsekwencji. Załóżmy, że ogłoszono przerwę przed głosowaniem nad jakąś ustawą. W jej trakcie poseł X został obezwładniony i zamknięty w toalecie. Ustawa została przegłosowana przy jego nieobecności. X powrócił na salę sejmową i oświadczył, że uniemożliwiono mu udział w głosowaniu. Prezydent przesyła ustawę do TK, aby ten rozstrzygnął o jej konstytucyjności.

W ten sposób można by paraliżować działalność ustawodawczą, nawet przez udawanie uniemożliwienia oddania głosu. Głosowanie w organach kolegialnych jest oceniane wedle tego, czy zachowane jest tzw. kworum i czy wszystkie osoby w nim uczestniczące są uprawnione do oddania głosu, a nie z uwagi na to, że ktoś nie mógł głosować. Łatwo zauważyć, że nieobecność p. Kamińskiego i p. Wąsika nie miała nic wspólnego z powyżej opisanym hipotetycznym przypadkiem. Wskazuje się, że p. Duda jest wyjątkowym hipokrytą, skoro nie przeszkadzało mu, że ok. 200 posłów i posłanek opozycji nie mogło wziąć udziału w głosowaniu nad budżetem na 2017 r., ponieważ nie zostali wpuszczeni do Sali Kolumnowej.

Czytaj też: Gospodarka po PiS ma rozwiercone trzy filary

Nie, Kamiński i Wąsik nie są posłami

Fragment „sprawa wygaśnięcia mandatów została jednoznacznie przesądzona przez Sąd Najwyższy. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są posłami na Sejm RP” zawiera zdania fałszywe. W świetle art. 99 ust. 3 konstytucji mandat automatycznie wygasa w przypadku, gdy poseł został prawomocnie skazany za przestępstwo umyślne. Kodeks wyborczy stanowi w art. 249: „§ 1. Wygaśnięcie mandatu posła niezwłocznie stwierdza [na podstawie informacji od Ministra Sprawiedliwości] Marszałek Sejmu w drodze postanowienia. § 2. Postanowienie, o którym mowa w § 1, ogłasza się w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej »Monitor Polski«, z zastrzeżeniem art. 250. § 3. Postanowienie, o którym mowa w § 1, doręcza się niezwłocznie Państwowej Komisji Wyborczej. (...) Art. 250. § 1. Postanowienie Marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu posła z przyczyn określonych w art. 247 § 1 pkt 2–7 [m.in. z powodu prawomocnego wyroku itd.] wraz z uzasadnieniem doręcza się niezwłocznie posłowi. Od postanowienia posłowi przysługuje prawo odwołania do Sądu Najwyższego w terminie 3 dni od dnia doręczenia postanowienia. Odwołanie wnosi się za pośrednictwem Marszałka Sejmu. § 2. Sąd Najwyższy rozpatruje odwołanie, o którym mowa w § 1, i orzeka w sprawie w terminie 7 dni w postępowaniu nieprocesowym. Odpis postanowienia Sądu Najwyższego doręcza się posłowi, który wniósł odwołanie, Marszałkowi Sejmu oraz Państwowej Komisji Wyborczej”.

To znaczy, że SN rozstrzyga tylko o tym, czy zawiadomienie marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu jest poprawne pod względem formalnym. Nawet jeśli SN to zakwestionuje, postanowienie to nie implikuje, że konkretni posłowie nadal posiadają mandaty.

To prawda, że sprawa jest skomplikowana z uwagi na sporny status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (czy to jest sąd?), którą uważa się za właściwą w sprawach utraty mandatów. Wszelako kodeks wyborczy mówi o SN, a nie konkretnej jego izbie, a w przepisach ustawy o SN trudno znaleźć uzasadnienie dla tezy, że to ona, a nie Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, jest właściwa w rozważanej sprawie. Jakby nie było, p. Kamiński i p. Wąsik nie są posłami w sensie konstytucji i kodeksu wyborczego. Zdumiewają też stwierdzenia pisiąt (w tym tego najważniejszego), że SN (niezależnie, która izba) wydał wyrok unieważniający przepis konstytucyjny. Mylenie postanowienia w trybie nieprocesowym z wyrokiem jest wyjątkowym przykładem aberracji logicznej.

Czytaj też: Twierdza urojeń

Kto wojuje logiką, ten od niej ginie

Obiecałem, że nie będę się już zajmował kwestią ułaskawienia p. Kamińskiego i p. Wąsika, ale w tym kontekście trudno się powstrzymać, ponieważ decyzja p. Dudy w sprawie budżetu ma oczywisty związek z tą sprawą. Rzecz tak wygląda, że, wedle prezydenckiej (para)logiki, wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie (z grudnia 2023) skazujący „herosów politycznych” nie ma znaczenia, gdyż obaj zostali skutecznie ułaskawieni w 2015 r. Oto powody, dla których rzeczone ułaskawienie nie może być uznane za skuteczne: (a) na oficjalnej stronie ptrezydent.pl w dniu aktu łaski widniało stwierdzenie, że ułaskawia się po prawomocnym wyroku; (b) SN uchylił wyrok sądu pierwszej instancji nie w trybie kontroli prerogatywy prezydenckiej, ale z powodu respektowania konstytucyjnego prawa obywateli (chodziło o osoby poszkodowane działaniami p. Kamińskiego i p. Wąsika) do sprawiedliwego procesu (inaczej mówiąc, p. Duda wszedł w rolę sądu, do czego nie miał kompetencji z uwagi na zasadę podziału władz); po trzecie, p. Duda inicjując drugie ułaskawienie, tym razem w trybie kodeksu postępowania karnego, i deklarując, że skazanie zostało zatarte, przyznał, że uznał grudniowy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie za prawomocny.

W związku z tym obaj panowie automatycznie stracili mandaty poselskie, niezależnie od tego, czy zostali o tym prawidłowo zawiadomieni przez p. Hołownię i czy ułaskawienie nastąpiło z powodów humanitarnych czy innych. Jedyne, co pozostało p. Dudzie, to przyjęcie, że jeśli ułaskawił i nie ułaskawił obu swoich kolegów faworytów, to są posłami – sprzeczność implikuje dowolne zdanie, także to, że p. Kamiński i p. Wąsik nie są posłami. Tak to już jest, że kto wadliwie wojuje logiką, ten od niej ginie.

A oto jeszcze jeden przykład. Pan Bodnar stwierdził, że p. Barski został wadliwie powołany na stanowisko Prokuratora Krajowego, ponieważ w momencie awansu pozostawał w stanie spoczynku i akt powołania nie zmienił swego statusu. Pan Duda powiada, że odwołanie Prokuratora Krajowego wymaga jego zgody, ale najwyraźniej nie rozumie, że odwołać w sensie prawnym można tylko osobę poprawnie powołaną na stanowisko, a jeśli tak nie było, to wystarczy stwierdzenie, że miało miejsce uchybienie proceduralne. Ponieważ p. Barski nigdy nie został Prokuratorem Krajowym, nie może zostać odwołany z tego stanowiska, jeśli termin „odwołanie” rozumie się w ścisły sposób.

Prof. Safjan dla „Polityki”: Mamy do czynienia z państwem-monstrum

Czarnek plus logika

I na deser p. Czarnek i jego wizyta u p. Holeckiej w TV Republika (właściwy człowiek na właściwym miejscu we właściwym towarzystwie). Okrasił swe wystąpienie uwagami w rodzaju: „zgraja Tuska realizuje naciski guzika w Brukseli, Berlinie i Moskwie”, i zganił „różne Zolle” za kwestionowanie prezydenckich prerogatyw. Powołał się na fundamentalną, jak stwierdził, zasadę prawa karnego: „jeśli coś nie jest prawnie dozwolone, to jest zakazane”. Z tego wywodził prawo prezydenta do ułaskawiania zawsze i wszędzie oraz kiedy chce.

Chyba zapomniał o zasadzie odwrotnej: „jeśli coś jest zakazane, to nie jest prawnie dozwolone”. W konsekwencji mamy równoważność: „coś nie jest prawnie dozwolone wtedy i tylko wtedy, gdy jest zakazane”. Stosując znane definicje logiki deontycznej, otrzymujemy: „coś nie jest prawnie dozwolone (jest zakazane) wtedy i tylko wtedy, gdy nie jest prawnie dozwolone (jest zakazane)”, a więc tautologię.

Trzeba przyznać niezwykłą zmyślność p. Czarnkowi (p. Dania była zachwycona), że wydedukował skuteczność prawa łaski przed prawomocnym wyrokiem z tautologii. Potraktujmy przytoczoną przez niego zasadę jako tzw. domknięcie systemu prawnego. Żeby ją stosować, trzeba przeglądnąć wszystkie dozwolenia prawne i sprawdzić, czy jest w nich wyrażona możliwość legalnego sposobu stosowania prawa łaski przez prezydenta przed prawomocnym wyrokiem. To niemożliwe, gdyż dozwoleń jest nieskończenie wiele. Dlatego efektywniejsze jest użycie domknięcia: „co niezakazane prawnie, to dozwolone”, ponieważ zakazy muszą być wyraźnie sformułowane i jest ich skończona liczba. Wyżej wskazałem powody, dla których teza p. Dudy i p. Czarnka o stosowalności prawa łaski wobec osób skazanych nieprawomocnym wyrokiem nie da się utrzymać. Może jednak nie należy wymagać od nich zbyt wiele pod względem logicznym, bo i tak będą wybiegać myślą po swojemu. Jakby nie było, całości „Duda plus logika” i „Czarnek plus logika” są niespójne. I to się chyba nie zmieni.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną