Jak prawica pląsa na powodziowych falach. Okropność pod każdym względem. Jak w latach 80.
PiS zorganizował niedawno manifestację w obronie praworządności – TV Republika zapowiadała ją jako wielką. Odbyła się 14 września i zgromadziła ok. 1 tys. osób; było więcej sztandarów niż uczestników. Pan Kaczyński epatował znanymi już hasłami o utracie suwerenności na rzecz Niemiec, a zebrani mieli transparenty z hasłami „Nie bać Tuska” i „Ruda wrona orła nie pokona”, skandowali m.in. „Je...ać Tuska” i „Hej Donek, jedź do Berlina”. Po podium miotał się p. Bogucki w werbalno-mobilnym amoku i krzyczał o łamaniu prawa przez reżim Tuska. W klapie miał nie biało-czerwony znaczek noszony przez dobrozmiennych aktywistów, ale sporego orła. To chyba znaczy, że uważa się za ważnego kandydata na kandydata na prezydenta.
Powódź i wozy strażackie
Woda już zalewała miejscowości w Kotlinie Kłodzkiej, ale prowadzący demonstrację ledwie o tym wspomniał, znacznie ważniejsze było wezwanie do zbiórki podpisów w sprawie relokacji migrantów. Sytuacja na Dolnym Śląsku stała się na tyle poważna, że stacje informacyjne uruchomiły specjalne wydania na ten temat, ale TV Republika kontynuowała programy publicystyczne. Gdzieś ok. 20 wystąpił p. Stankowski, uznany w 2020 r. za jednego ze stachanowców dziennikarskich (nazwa wzięła się od Stachanowa, radzieckiego górnika, który w 1935 r. miał wykonać ponad 1000 proc. normy) – miał 711 kilkunastosekundowych wystąpień w TVP w latach 2015–23, oczywiście za godziwą zapłatę.
W programie wystąpili posłowie (po jednym) z PiS, Suwerennej Polski, Konfederacji i (chyba) PSL. Pierwszy i drugi grzmieli, że ekolodzy i Niemcy, popierani przez ówczesną władzę (do 2023 r. opozycję) występowali przeciwko regulacji rzek. Wszelako p. Stankowski był srodze zawiedziony, bo konfederat i przedstawiciel Suwerennej Polski stali na stanowisku, że należy zawiesić spory polityczne i walczyć z powodzią „ponad podziałami”, przy czym „suwerennowiec” wskazał, że zakup wozów strażackich z Funduszu Sprawiedliwości był zasadny, bo służą w walce z powodzią. Zapomniał dodać, że problem nie leży w samych zakupach, ale w źródle ich finansowania i ich politycznym celu.
Po audycji p. Stanowskiego odbył się spektakl pod znamiennym tytułem „Piachem w tryby” – asami byli p. Jelonek i p. Jankowski. Obaj tryskali radochą, np. wyczytując ze smartfonu, ile razy pewien poseł PO ma przeprosić za coś tam. W pewnym momencie pojawił się napis „wydanie specjalne” z doniesieniami o postępującej powodzi. TV Republika najwyraźniej oryginalnie (bo jakże inaczej) zmałpowała poniewczasie inne stacje informacyjne.
Polska tonie, Tusk lekceważy
Prawdziwie intensywne pląsanie dobrozmieńców po powodziowych falach zaczęło się w niedzielę 15 września. Oto wyciąg z paska TV Republika (pozwalam sobie wyróżnić dużymi literami te rewelacje): SŁUŻBY TUSKA NIE RADZĄ SOBIE Z OPADAMI DESZCZU; POLACY WALCZĄ Z ŻYWIOŁEM, RZĄD TUSKA POZOSTAJE BIERNY; CZECHY PORADZIŁY SOBIE Z POWODZIĄ, POLSKA TONIE; TUSK ZLEKCEWAŻYŁ OSTRZEŻENIA PRZED POWODZIĄ; UE OSTRZEGAŁA PRZED POWODZIĄ, TUSK ZLEKCEWAŻYŁ; POWÓDŹ, TRAGEDIE LUDZKIE I BEZRADNOŚĆ RZĄDU TUSKA; NIEWIELKA POMOC DORAŹNA, A POTEM POŻYCZKA NA KREDYT; POMOC RZĄDU OPIESZAŁA; POŁUDNIOWO-ZACHODNIA POLSKA WALCZY Z POWODZIĄ, A TUSK TŁUMI KRYTYKĘ PRASOWĄ; KOMPROMITACJA RZĄDU TUSKA – ZLEKCEWAŻENIE ZAGROŻENIA POWODZIOWEGO.
Można do tego dodać przechwałki p. Błaszczaka, p. Boguckiego, p. Czarnka (wydumał hasło „Powódź Tuska”), p. Kmity i p. Morawieckiego, jak to znakomicie i szybko radzili sobie z pandemią.
À propos zbiorników retencyjnych – dziwne, że przewidujące rządy p. Szydło i p. Morawieckiego nie zbudowały takich urządzeń. Wedle dobrozmiennej propagandy władze ugięły się pod presją ekologów popieranych przez p. Tuska. Biedactwa dzielnie wytrzymały protesty kobiet w sprawie zaostrzania kryteriów legalnej aborcji, ale okazały się uległe wobec żądań obrońców środowiska. Pan (Janusz) Kowalski z PiS wini ówczesną opozycję – zabawny gostek. A kto wycinał lasy, co też przyczyniło się do powodzi? Działo się to chyba za wiedzą i zgodą Lasów Państwowych zarządzanych przez nominatów PiS.
Czytaj też: Ziobro i dary boru. Kto tak naprawdę siedzi w Lasach Państwowych
PiS obiecuje Niderlandy
Prezes the Best raczył zauważyć: „Po wielu dniach apeli i próśb poszkodowanych mieszkańców Tusk wreszcie zauważył, że propaganda sukcesu i opowieści o dobrze działającym rządzie w dobie kryzysu nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością”.
Przypomnę, że liczba nadmiarowych zgonów w pandemii była w Polsce trzecią najwyższą w Europie, głównie z powodu późnego wdrożenia środków zapobiegawczych. Pan Morawiecki ma się czym chwalić, a powinien jeszcze przytoczyć słowa p. Pinkasa, swego Głównego Inspektora Sanitarnego, zalecającego wkładanie lodu do majtek dla ostudzenia emocji w związku z covidem.
Odwoływanie się do przeszłości niczego już nie zmieni. Nie w tym rzecz, aby usprawiedliwiać obecny rząd błędami poprzedników, ale widać wyraźnie, kto uprawia propagandę sukcesu. Pan Błaszczak zapowiada projekt ustawy gwarantującej powodzianom wystarczające odszkodowania (obliczono, że jego realizacja zwiększyłaby deficyt budżetowy o 100 mld zł). Te gwarancje przypominają propozycję p. Zagłoby, aby ofiarować Niderlandy szwedzkiemu królowi. Gwarantować może ten, kto dysponuje budżetem, a nie główny przyboczny Jego Ekscelencji.
Podobnie trzeba potraktować zapowiedź posłów PiS, że wyciągną konsekwencje wobec osób, które nie dopełniły obowiązków – czyżby już się uznali za Trybunał Stanu? Największym zarzutem wobec p. Tuska jest to, że zlekceważył ostrzeżenia płynące z Czech i KE. Pani Gójska-Rachoniowa (medio voto Hejke), chętnie wchodząca w słowo, ale tylko tym, którzy nie dość radykalnie krytykowali rząd lub go bronili, rzecz ujęła krótko: „Tusk zlekceważył ostrzeżenia, woda zalała”.
Możliwe, że akcja ratownicza byłaby efektywniejsza, gdyby zaczęła się trzy dni wcześniej, ale w tym czasie nie zbudowano by zbiorników retencyjnych ani nie wzmocniono by wałów. Czesi są traktowani jako wzór walki z powodzią, ale jej nie uniknęli, podobnie jak Niemcy czy Austriacy. Przewidywanie powodzi nie jest jej w stanie zatrzymać, np. pęknięcia wałów są na ogół nieprzewidywalne i mogą powodować ogromne szkody.
Czytaj też: Po pierwsze, powodzianie
Pląsy na falach powodzi
Pan Tusk powiedział w piątek 13 września (rano): „Prognozy nie są przesadnie alarmujące; dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w skali, która by powodowała zagrożenie na terenie całego kraju; nie ma powodu do paniki”. Radykalni dobrozmienni propagandyści oceniają to jako kłamstwo, najwyraźniej nie rozumiejąc różnicy między nim a pomyłką. Nawet jeśli uznać, że zacytowana wypowiedź była zbyt optymistyczna w świetle już wówczas dostępnych prognoz, trudno ją uznać za sprawczą względem skutków powodzi – wbrew republikanckiemu (przypominam, że republikanci to stronnictwo blokujące reformy Polski w XVIII w.) montażowi, w którym wypowiedzi p. Tuska towarzyszy obraz zalewania miasta z kolejnych dni – post hoc, non est propter hoc (to, co później, niekoniecznie jest skutkiem tego, co wcześniej).
Pan Jelonek w audycji 21 września wręcz odwrócił porządek natury i ustalił, że najpierw była wielka powódź i ofiary śmiertelne, a potem Tusk zlekceważył ostrzeżenia UE. Pani Gójska-Rachoniowa zaś opowiadała, że śmierć lekarza w Nysie to skutek braku komunikacji, nikt go nie ostrzegł o zagrożeniu. Dziwi się, że sieć komórkowa nie działała, a łączność satelitarną uruchomiono zbyt późno. Dziwaczne tezy, zważywszy że łączność zawodzi w czasie klęsk żywiołowych, satelity nie służą do ostrzegania jednostek, a tragiczne wypadki zawsze się zdarzają w takich sytuacjach. Pan Gajadhur, społeczny doradca p. Dudy, dowodził niekompetencji p. Tuska poprzez przywołanie tego, że jakaś niewiasta czekała kilka godzin na pomoc na wysepce, jakby takie przypadki nie działy się w czasie powodzi.
Jako dobry przykład podaje się Czechy. W tym kraju zginęło pięć osób, w Polsce siedem. A może jest tak, że Czesi są lepiej zorganizowani, np. pod względem działania sieci komórkowej, co nie byłoby żadnym zaskoczeniem? Poza tym ich prezydent nosił worki z piaskiem, a p. Duda zorganizował dożynki w Warszawie. Warto też sprawdzić, czy u nich jest tak wiele odmów ewakuacji i prób szabrownictwa, czyli przejawów braku dyscypliny społecznej, a nade wszystko: czy są tam stacje à la TV Republika, których głównym zadaniem nie jest informowanie widzów, ale sypanie piasku w tryby obecnie funkcjonującego państwa.
To samo można i trzeba powiedzieć o postawie zdecydowanej większości dobrozmieńców, aczkolwiek jest godne odnotowania, że p. Duda rzekł: „Dziękuję za wielkie zaangażowanie wszystkim przedstawicielom rządu, z panem premierem na czele”. To zrozumiałe, że odcięcie od koryta jest bolesne, ale wręcz zaskakujące, aby aż tak pląsać na falach tragicznej powodzi, jak to czyni PiS.
Czytaj też: Peru, Wietnam, Stronie Śląskie. Cały świat walczy z kataklizmami. Jak to ogarnąć?
TV Republika: jedyne źródło informacji
Pani Gójska-Rachoniowa łaskawie przyznała, że nikomu nie odmawia prawa do pomocy powodzianom. Deliberowała na ten temat w kontekście zapowiedzi p. Owsiaka, że WOŚP przeznaczy 40 mln na pomoc. Republikanci uznali to za kroplę w morzu potrzeb i wielce szczycili się przekazaniem 15 tys. butelek wody (wartość ok. 60 tys. zł). Niewykluczone, że w następnych dniach pomoc ze strony TV Republiki się zwiększyła. Można powiedzieć, że stacja ofiarowała morze pomocy w kropli potrzeb.
UE zapowiedziała wsparcie (Polska ma otrzymać 5 mld euro) na pokrycie szkód i odbudowę zniszczeń. Pan Kaczyński uznał, że „to jest raczej pewne zagranie o charakterze propagandowym niż to, czego powinniśmy się w tej chwili domagać i powinniśmy tego oczekiwać”. TV Republika wprawdzie transmitowała konferencję prasową p. von der Leyen i szefów rządów dotkniętych powodzią, ale następnego dnia nie było tu już nic na ten temat. Za to p. Jankowski, z właściwym sobie figlarnym uśmieszkiem, poinformował, że p. Kierwiński, pełnomocnik rządu ds. popowodziowej odbudowy, kiedyś grzmiał jak pijany, a może nawet był pijany. TV Republika skrupulatnie pominęła wcześniej zacytowane pochwały p. Dudy pod adresem premiera. Trapi się natomiast tym, że jej reporterzy nie są wpuszczani na konferencje premiera, co ma stanowić łamanie konstytucji. Pani Borkowska, inna republikancka gwiazda, uważa, że Tusk boi się niewygodnych pytań. Pan Kłeczek, prawdziwy kołeczek w republikanckim płocie dezinformacyjnym, ogłosił, że przez tę dyskryminację 10 mln Polaków jest odciętych od prawdziwych informacji. Chyba przeoczył, że gospodarz ma prawo decydować, kogo wpuszcza w swe progi, i najpewniej założył, że stacja, w której robi za dziennikarza, jest jedynym źródłem informacji dla jakiejś jednej trzeciej dorosłej populacji społeczeństwa polskiego.
Wprawdzie p. Sakiewicz z p. Rachoniem wzywają do włączenia głosu prawdy z TV Republika, tj. Domu Wolnego Słowa, ale wiarygodność tej stacji znakomicie ilustruje ogłoszenie przez nią zwycięstwo Donalda Trumpa nad Kamalą Harris w debacie „prezydenckiej” 10 września. Znalazła nawet (czytaj: wymyśliła) sondaż, w którym 69 proc. uznało republikańskiego „Samca Alfa” za wygranego, 30 proc. postawiło na obecną wiceprezydent, a 1 proc. nie ma zdania, podczas gdy wszystkie znane sondaże sugerowały coś przeciwnego. Może szczególnie absurdalnym wydarzeniem w obecnej sytuacji jest wniosek KRS, aby towarzycho pod dowództwem mgr Przyłębskiej zbadało legalność rządu.
Czytaj też: Karnowscy kontra Sakiewicz. Wojna na kanały TV. O widzów, pieniądze i sympatię prezesa
Jak w latach 80.
Ci, którzy pamiętają czasy pierwszej „Solidarności”, z łatwością dostrzegą podobieństwa dobrozmiennej agitacji przekazywanej przez TV Republika do propagandy władzy z lat 80. Notujemy analogiczne insynuacje o służeniu obcym interesom (oczywiście niemieckim), aluzje obyczajowe (np. o pijaństwie), tezy o celowej dewastacji państwa, tym razem przez wywołanie powodzi i działania na szkodę obywateli, czy stronnicze wywiady z „ludem”, tj. prezentowanie opinii tylko z jednej strony.
Zjednoczona Prawica najwyraźniej przyjęła rolę Patriotycznego Frontu Odrodzenia Narodowego z lat 80. Wprawdzie antysolidarnościowa propaganda miała na celu utrzymanie panowania, natomiast dobrozmieńcy, słusznie ubolewając nad losem zwykłych ludzi w głębi swych serc, chcą wywołać kryzys polityczny i pląsają po powodziowych falach w nadziei na odzyskanie władzy.
Obrzydliwość pod każdym względem, np. gdy obserwuje się smutek republikanckich reporterów relacjonujących skuteczne akcje antypowodziowe czy jawnie demonstrowaną wściekłość p. Kłeczka z tego powodu. Lec powiedział: „Błoto stwarza czasem pozory głębi”. W dobrozmiennych poczynaniach nie ma nawet tego.