Kraj

Dlaczego lewica nie może się przebić. Biejat i Zandberg stosują strategię Clintona

Magdalena Biejat Magdalena Biejat Facebook
Dlaczego Biejat nie przebija się do mainstreamu, czy Zandberg brzmi wiarygodnie, mówiąc o obronności, i co do debaty wnosi powrót Joanny Senyszyn, wyjaśnia dr hab. Wojciech Rafałowski Katedry Socjologii Polityki Uniwersytetu Warszawskiego.

MATEUSZ WITCZAK: Czy lewica została w tej kampanii na uboczu?
WOJCIECH RAFAŁOWSKI: Trwa na uboczu od upadku rządu Leszka Millera, a więc od 20 lat. W tym czasie jej ugrupowania miały niewielki wpływ na politykę, a kryzys pogłębiły wybory z 2015 r., gdy lewicowe partie w ogóle nie weszły do parlamentu.

Z czego wynika ich słabość?
Z badania Sławomira Sierakowskiego i Przemysława Sadury wiemy, że sympatie polityczne Polaków zależą od tego, czy ufają państwu i czy mają potrzebę korzystania z dóbr publicznych. Jeżeli obywatel nie ufa państwu i ma tę potrzebę – głosuje na PiS. Jeżeli ufa państwu, ale tej potrzeby nie ma – oddaje głos na Koalicję Obywatelską. Elektorat, który deklaruje wiarę w państwo, a jednocześnie opowiada się za szerokimi świadczeniami socjalnymi, jest niewielki, a to właśnie on głosuje na lewicę. Niewielu mamy też w Polsce ludzi, którzy myśleliby o gospodarce w sposób etatystyczny, równolegle będąc liberalnymi w „wymiarze obyczajowym”.

Sierakowski i Sadura wyodrębnili szczególną kategorię elektoratu PiS: „wyborców cynicznych”. Może i nie zgadzają się ze światopoglądem prawicy, ale głosują na nią z chęci osiągnięcia ekonomicznego zysku. Dlaczego nie głosują na lewicę?
Ponieważ cyniczny odbiorca wie, która partia może efektywnie odpowiedzieć na jego potrzeby. Większą wiarygodność ma PiS, który jest duży, rządził przez długi czas, a sondaże dają mu możliwość sformowania rządu w przyszłości. Pamiętajmy, że główną motywacją wyborcy cynicznego jest chęć zrealizowania przez polityków określonych postulatów (głównie socjalnych), cała reszta go nie interesuje.

Reklama