Zapiski kampanijne, cz. 14. Ile waży dziś Duda? Koniec fikcji. Nawrocki coś dostaje, ale i coś traci
Przyjazd Andrzeja Dudy na niedzielną konwencję wyborczą Karola Nawrockiego w Łodzi do ostatniej chwili udało się utrzymać w tajemnicy, co dobrze świadczy o sprawności zaplecza kampanijnego kandydata.
Prezydentowi można wytknąć niekonsekwencję, bo publicznie zapowiadał, że nikomu w tych wyborach nie będzie pomagał. Można też zapytać, czy namawianie do wieszania banerów z Nawrockim rymuje się z godnością urzędu, ale biorąc pod uwagę całość tej prezydentury, to są naprawdę drobiazgi.
Czytaj też: Nawrocki odrobił lekcję, Trzaskowski zaledwie poprawny. Powiało grozą, samo się nie wygra
Przypływ wiary
Istotniejsze jest to, że usłyszeliśmy bardzo sprawną, energetyczną i emocjonalną przemowę, która miała prawo się podobać politykom i wyborcom PiS. Ile było w tym kalkulacji (prezydent nie pali się do przejścia na polityczną emeryturę), ile żywiołowej niechęci do obecnie rządzących, a ile szczerego kibicowania Nawrockiemu – trudno powiedzieć; pewnie wszystkiego po trochu. Ważne, przynajmniej z punktu widzenia kandydata, jest to, że wciąż bardzo popularny na prawicy polityk wysłał sygnał, że widzi w Nawrockim przyszłego prezydenta, że będzie na niego głosował i że namawia do wspierania jego kampanii.
Co to oznacza? Konwencja w Łodzi była ostatecznym zerwaniem z fikcją „kandydata obywatelskiego”. To była esencja PiS – Duda wystąpił jako płomienny obrońca rządów Zjednoczonej Prawicy, dziękował Beacie Szydło, Mateuszowi Morawieckiemu, Andrzejowi Adamczykowi i innym pisowskim dostojnikom.