Kraj

Debata nienawiści i bełkotu. Kto zyskał i stracił? Jedno w tym szaleństwie warto odnotować

Debata prezydencka w TVP Debata prezydencka w TVP Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Nie było chyba głupstwa, którego któryś z kandydatów zapomniałby powiedzieć. Nie, to nie było wcale śmieszne. Lecz w całym tym szaleństwie głupoty, nienawiści i podłości jedna rzecz warta była odnotowania.

W tej kampanii debat była obfitość. Ale ta najważniejsza, wymagana przez kodeks wyborczy, miała miejsce w poniedziałek 12 maja wieczorem i trwała ponad trzy i pół godziny. W studiu TVP stawili się wszyscy kandydaci na urząd prezydenta oraz troje dziennikarzy – z TVP (Dorota Wysocka-Schnepf), TVN24 (Radomir Wit) oraz Polsat News (Piotr Witwicki). Debatę szczegółowo relacjonowaliśmy.

Tradycją jest wydawanie przez dziennikarzy werdyktów rozstrzygających, kto wygrał, a kto przegrał. Oczywiście dotyczy to głównie debat jeden na jednego, ale nawet w takiej ogromnej debacie, w której udział bierze kilkanaście osób, można wyróżnić głównych kandydatów i ocenić ich konfrontację. Czy więcej zyskał (bądź stracił) Rafał Trzaskowski, czy Karol Nawrocki?

Atak na „flippera” Nawrockiego

Od pierwszej chwili Rafał Trzaskowski dbał o to, aby temat wyłudzenia przez Karola Nawrockiego kawalerki od starszego mężczyzny był obecny. I to się udało, w dużej mierze dzięki pomocy Szymona Hołowni. Swoje dołożyła Magdalena Biejat, a i Krzysztof Stanowski zrobił aluzję na ten temat. Nawrocki był zmuszony brnąć w tyleż idiotyczne, co bezczelne (trudno powiedzieć, co bardziej) samochwalstwo, jakim to jest wielkim altruistą i filantropem. Udało się też Trzaskowskiemu przypomnieć aferę z nieopłaconymi przez Nawrockiego noclegami w apartamentach Muzeum II Wojny Światowej, choć zabrakło prostego objaśnienia przypominającego, o co chodziło w tamtej sprawie.

Reklama