Nie jest śmieszne ani farsowe sprawozdanie Julii Pitery ze sposobu wykorzystywania kart kredytowych przez wysokich urzędników poprzedniego rządu. I nie chodzi nawet o ten kawałek dorsza za 8 zł 16 gr, szklaneczkę whisky za 32, czy zakup spinek za 600 zł. W każdej zbiorowości, a więc w politycznej również, znajdują się ludzie pazerni albo po prostu mało rozgarnięci. Rzecz w tym, że ludzie o takiej mentalności obejmowali stanowiska ministrów lub wiceministrów, najwyraźniej zgodnie ze znaną leninowską maksymą, że kucharka może rządzić państwem. Być może kucharka miałaby jednak więcej poczucia godności i przyzwoitości. Żałosna jest natomiast reakcja PiS, zwłaszcza byłego szefa Kancelarii Premiera Kaczyńskiego, Mariusza Błaszczaka, który w takich wydatkach nie widzi problemu. W rubryce zawód wpisuje sobie wprawdzie: urzędnik państwowy, co mogłoby sugerować, że o jakichś standardach cokolwiek słyszał.
Sprawozdanie Pitery ma jednak tę wadę, że pojawia się zamiast realnego, nastawionego także na zapobieganie patologiom, programu. Pani minister ciągle nie odrobiła swojego podstawowego zadania – przedstawienia zinstytucjonalizowanego programu walki z korupcją, nie za pomocą formacji specjalnej, politycznie uwikłanej i zbrojnej, czyli CBA. Na taki program czekamy i doczekać się nie możemy.
Nie możemy się też doczekać raportu ministra sprawiedliwości na temat sytuacji w prokuraturze, zwłaszcza zaś sprawozdania ze stanu bardzo ważnych śledztw, które powinny przynieść odpowiedź na pytanie o zakres ręcznego sterowania prokuraturą w celach politycznych. Takie sprawozdanie powinno być wręcz załącznikiem do zaakceptowanego właśnie przez rząd projektu ustawy rozdzielającej funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Ten projekt znacznie lepiej by się bronił, gdybyśmy wiedzieli, czy prowokacja w Ministerstwie Rolnictwa przeciwko Andrzejowi Lepperowi była podżeganiem do przestępstwa, czy też były dowody wskazujące na wcześniejszą korupcję w tym resorcie? Kto popełnił przestępstwo, czy przynajmniej przekroczył uprawnienia organizując pokaz medialny z 40 piętra hotelu Marriott? Czy były prokurator krajowy Janusz Karczmarek snuł we własnej obronie luźne i nieprawdziwe opowieści, czy też pokazał patologiczny system podejmowania w prokuraturze politycznych decyzji?
Lista takich spraw jest od dawna znana, we wszystkich toczą się postępowania i nic z nich nie wynika, a przynajmniej opinia publiczna nic o wynikach nie wie. Minister sprawiedliwości nie powinien czekać na ustalenia komisji śledczych, które głównie zajmują się wewnętrznymi potyczkami politycznymi. Powinien wreszcie przedstawić własny raport. W przeciwnym wypadku pozostanie z owym nieszczęsnym rozbijanym laptopem Ziobry, który wyśmiano, chociaż akurat sytuacja, gdy minister rozbija laptop przed przekazaniem władzy, śmieszna raczej nie była.