Kongres PSL zakończył się bez niespodzianek. Dla Waldemara Pawlaka długo szukano konkurenta, aby w ogóle mogły odbyć się wybory, a w tych musiało wystartować dwóch kandydatów. Taka to już partyjna demokracja. Kontrkandydatem został ostatecznie Marek Sawicki, który jeszcze kilka miesięcy temu miał swoje własne ambicje, by nie startować w charakterze „zająca", ale na własny rachunek.
Ludowcy jednak nie oczekują zmian, gdyż Pawlak realizuje wszystkie ich ambicje. Jest wicepremierem, w zupełnie przyzwoitej dla PSL koalicji, nie ma wewnątrzpartyjnej opozycji i utrzymuje dobre lub przynajmniej poprawne stosunki ze wszystkimi. Ludowcy nie są na pierwszej linii walki z PiS czy prezydentem. Czasem nawet podejmują się roli mediatora, jak to miało miejsce podczas gorącego sporu o ratyfikację traktatu z Lizbony, gdy poseł Andrzej Grzyb, przewodniczący sejmowej komisji europejskiej i szef klubu parlamentarnego, Stanisław Żelichowski próbowali odgrywać rolę tonujących napięcia.
Silna pozycja Pawlaka wynika także z faktu, że nie dał się wcześniej uwikłać w żadną toksyczną koalicję z PiS, mimo wielce kuszących propozycji. W związku z tym ostatecznie wyeliminował Samoobronę, która była główną konkurentką PSL. Wprawdzie w sondażach preferencji partyjnych ludowcy nie błyszczą, ale wiedzą, że w wyborach wezmą swoje, zwłaszcza że partia się odmłodziła i tylko sejmowa reprezentacja to jeszcze zespół starszych i bardziej doświadczonych działaczy. Dziś ludowcy mają swoją bardzo znaczącą reprezentację w samorządach, w przeróżnych agencjach, udało się im na razie obronić KRUS - jak na rok rządów koalicji to zupełnie sporo.
Być może imponuje także styl, w jakim działa Pawlak i obecna koalicja - bez oznak kryzysu czy choćby kłótni, nawet gdy czasem trzeba zacisnąć zęby, jak choćby przy reformowaniu służby zdrowia, gdzie nie wszystkie pomysły minister Kopacz są akceptowane, zwłaszcza przez partyjne doły, autentycznie nieraz przestraszone wizją powszechnej prywatyzacji, którą upowszechnia opozycja. Wydaje się, że ten spokojny styl może się podobać tym bardziej, że w przeszłości koalicje SLD z PSL nie były udane i rozpadały się.
Na ludowców patrzy się tradycyjnie jak na partię żądną wyłącznie stanowisk, broniącą swych wpływów na wsi. Ten czas jednak mija. W koalicji z PO trzeba było z wieloma stanowiskami się rozstać, nepotyzm nieco głębiej schować i na serio wziąć się za reformowanie rolnictwa, w tym głównie za zupełnie nowy system podatkowy. Sprawdzianem, czy ludowcy rzeczywiście patrzą już na polską wieś nowocześnie, ma być rok przyszły, kiedy przyjdzie im zaproponować zmiany rzeczywiste, a nie kosmetyczne, jak to miało miejsce w przypadku KRUS. Wtedy też zobaczymy, czy Waldemarowi Pawlakowi udało się swą partię odmienić, czy jest autentycznym liderem, czy też tylko płynie zgodnie z oczekiwaniami partyjnych struktur, wspierany tradycją najstarszego ugrupowania na polskiej scenie politycznej.